„Moon Knight: Z Martwych Powstaną” (tom 2) – Recenzja

Moon Knight: Z Martwych Powstaną

Pierwszy tom serii Moon Knight, którym uraczył nas w Polsce Egmont to komiks wyjątkowo udany, który sprawił, że z chęcią sięgnęłam po drugą część serii. Ta ukazała się bowiem na polskim rynku w tym miesiącu. I tym razem jest jeszcze lepiej!

Drugi tom serii, zatytułowany Z martwych powstaną, jest już bardziej spójną historią. Rozpoczyna się on w momencie, gdy w jednym z najsłynniejszych nowojorskich wieżowców uzbrojony w bombę napastnik przetrzymuje zakładników. Wówczas do akcji wkracza nasz główny bohater, czyli Mark Spector. Choć udaje mu się powstrzymać zamachowca, nagranie przedstawiające brutalne metody działania Moon Knighta sprawia, że wpada on w kłopoty i zaczyna być poszukiwany przez służby. Ale to nie koniec jego problemów. Sesja hipnozy przeprowadzana przez jego lekarkę wymyka się spod kontroli i okazuje się być powodem kolejnych nieprzyjemnych wydarzeń. Teraz Spector musi stawić czoła komuś, komu wcześniej ufał, znaleźć nowych sprzymierzeńców i… odzyskać kontakt z Khonshu.

Moon Knight

Pod względem fabularnym historia jest zdecydowanie bardziej spójna niż pierwszy tom, który był raczej zbiorem luźnych opowieści. W drugim tomie możemy także dowiedzieć się więcej na temat charakteru Spectora i jego podejścia do swojej działalności. Dowiadujemy się, że pomimo brutalnych metod, jest on przede wszystkim zwolennikiem sprawiedliwości, a nie bezmyślnego zabijania. Nie mamy tym razem zbyt wielu okazji do eksploracji jego rozbudowanej psychiki i kwestii wielu jaźni, co w bardzo ciekawy sposób przedstawiły nam pierwsze zeszyty serii. Mimo to, bardziej przyziemna strona Spectora okazuje się być równie ciekawa, więc Z martwych powstaną zdecydowanie nie nudzi, a myślę wręcz, że jest bardziej przystępne dla nowego czytelnika.

To, co wciąż zachwyca mnie jednak najbardziej, to oprawa graficzna autorstwa Grega Smallwooda. Pomysłowość tego artysty nie przestaje mnie zadziwiać. Wykorzystanie mniejszych, kwadratowych kadrów świetnie wpływa na dynamikę akcji, a cały zeszyt przedstawiony z perspektywy różnego typu kamer (monitoringu budynku, kamer telewizyjnych, telefonów komórkowych) to istny majstersztyk. Samo kartkowanie tego komiksu to istny raj dla oczu. Warto także dodać, że pomimo tego, iż główny bohater nie stroni od brutalności, a krew i połamane kości to dla niego normalka, komiks nie epatuje niepotrzebnym okrucieństwem i po prostu nie wszystko przedstawia wprost na naszych oczach.

Moon Knight

Seria w wykonaniu duetu Wood/Smallwood to zdecydowanie świetna pozycja, która, jak widać, wciąż się rozkręca. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji się z nią zapoznać, zdecydowanie to polecam. Zarówno tym, którzy na komiksach zjedli zęby, jak i typowo niedzielnym czytelnikom.


Autorka: Dee Dee


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x