Pixel Heaven 2024 – Relacja
Pixel Heaven 2024
Pixel Heaven, czyli czyściec
Wybierając się do Warszawy na Pixel Heaven 2024 jechałem trochę w ciemno. Nie bardzo interesowałem się poprzednimi festiwalami organizowanymi pod tym banerem. Z jednej strony był to błąd, z drugiej nie odmówiłem wejściówki i mogę napisać artykuł, który nie będzie ograniczał się do nudnego „było fajnie”.
Zlokalizowanie miejsca, w którym odbywało się Pixel Heaven nie było łatwe. Stara zajezdnia autobusowa (przy Włościańskiej 52, Warszawa), nie jest budynkiem zbyt reprezentacyjnym. Industrialne hale nie prezentują się zbytnio okazale, a i wejście do kompleksu nie było za dobrze oznakowane i można było je przeoczyć. Sam zlokalizowałem ją dopiero, kiedy spotkałem kogoś z obsługi, który zauważył jak skołowany, kręcę się po okolicy i wtedy zostałem pokierowany do wejścia. Z drugiej strony, dużym plusem jest to, że lokacja była rzut beretem od stacji metra Marymont.
A państwo za czym stoją?
Parę tygodni przed rozpoczęciem imprezy pojawiła się informacja, że konwent nie rozpocznie się, jak pierwotnie zapowiedziano, o godzinie 15, a godzinę później. W rzeczywistości uczestników wpuszczono bliżej godziny 17 i na wydarzenie ustawiła się pierwsza i niestety nie ostatnia, kolejka. Żarty o PRLu układały się same. Zaczęło się od pytania o papier toaletowy, jednak wszyscy nostalgicznie, w końcu przystali na opcję, że czekamy, aby zacząć kopiować dyskietki. Jak na starych giełdach elektronicznych. Co też pokazało najlepszy element imprezy, znaczy ludzi w niej uczestniczących. Gdy udało się już wejść do środka, podobnie było przy stoiskach. Czy to rozmawiając ze sprzedawcami, czy to prowadzącymi inne wystawki z artefaktami będącymi częścią historii gier, czy nawet na stoiskach firm reklamujących przeróżne produkty. Atmosfera była naprawdę dobra i z każdego kąta dało się wyczuć miłość do gier.
Co zresztą też reprezentował dobór gości, z którymi wywiady przeprowadzano na scenie głównej eventu. Historie opowiadane przez osoby takie jak Simon Butler (który w przeszłości pracował dla Ocean, Team 17, Vicarious Visions, Probe, Magnetic Fields, czy Atari), Jussi Koskela (autor Deluxe Ski Jump), Grzegorz Michałowski (jeden z założycieli 11 Bit Studios) były jednymi z jaśniejszych punktów imprezy. Ogólnie można było spotkać też przeróżnych przedstawicieli polskiego przemysłu gamingowego i prasy. Nic nie stało na przeszkodzie, by zamienić parę słów choćby z ekipą arch.eu i czasem można było schwytać dzikiego Archona, który kręcił się po festiwalu.
Sam spędziłem całkiem przyjemną pogawędkę z przedstawicielami zespołu HR z 11 Bit (dzięki za skarpety). Niestety scena główna ukazywała pewne mankamenty miejsca, w którym organizowane było Pixel Heaven. Całość imprezy odbywała się w dość otwartych halach dawnej zajezdni autobusowej. Dwie duże hale mieściły wszystko, od wystawców, po miejsca do prowadzenia prelekcji. Co oznacza, że hałas z jednej części festiwalu potrafił przeszkadzać w tym co odbywało się na scenie głównej. Co ilustruje też mapka dostarczona przez organizatora (do wglądu poniżej), przy czym w rzeczywistości przestrzeń była nawet bardziej otwarta, bo ilustracja jest dość uproszczona i nie pokazuje faktycznej architektury miejsca.
Sam program nie był w rzeczywistości bardzo bogaty. Na festiwalu nie odbywało się zbyt wiele wykładów, choć te które się pojawiały, były raczej wysokiej jakości. Brak było zwyczajowych mniejszych pomieszczeń, w których prezentacje mogliby wygłaszać bardziej niszowi twórcy. Choć przy problemach, o których jeszcze napiszę, jakie miało Pixel Heaven 2024, może dobrze, że ilość pokazów była dość mocno ograniczona. Fajnym rozwiązaniem było umieszczenie programu na przypince, którą otrzymywaliśmy przy wejściu.
Hardware i software
Duża część pierwszej hali zajęta była przez różnego rodzaju, konsole i komputery, podpięte do kineskopów, na których pojawiły się tytuły sprzed lat. Od maszyn z logiem Atari, przez PlayStation, czy Nintendo, po różnego rodzaju komputery, które pozwalały na oglądanie, całkiem sporych rozmiarów pikseli. Pojawiły się też maszyny arcade i flipery, które zostały sprowadzone z Pinball Station – Interaktywnego Muzeum Flipperów w Warszawie, (zdecydowanie miejsce warte odwiedzenia). I te ostatnie były bezspornie moim ulubionym elementem imprezy i spędziłem przy nich zdecydowanie za dużo czasu. Ustawione w tryb free play pinballe pozwalały na nieskrępowaną zabawę i przyciągały sporą rzeszę uczestników festiwalu, chcących spróbować swoich sił w odbijaniu stalowej kuli po pełnym świateł polu gry. Stąd jeśli ktoś nastawił się, że spędzi imprezę grając i nie wyściubiając nosa, poza jej pierwszą halę, to raczej na nudę narzekać nie mógł. Pojawiło się też parę nowych retro produkcji, które można było do woli testować.
Chochla dziegciu
Czytając ten tekst, do tego momentu, można by powiedzieć, że Pixel Heaven 2024 to naprawdę udana impreza, która trochę została skrzywdzona przez nie najlepszy budynek, w którym się odbywała. Każdy kto śledził co działo się podczas festiwalu w Internecie, wie jednak, że to nie był jedyny problem i niestety tutaj musi się pojawić informacja na temat paru poważnych wtop, które miały miejsce.
Stara zajezdnia autobusowa, to miejsce, które zdecydowanie widziało lepsze czasy. Odłażąca ze ścian i sufitów farba, czy zasłonięte płytą wiórową kanały do inspekcji autobusów, dla niektórych mogły prezentować się stylowo, ale dla mnie sprawiały wrażenie, że budynek średnio nadawał się do goszczenia podobnego projektu. Osobiście urzekła mnie, przypominająca lata 80-te boazeria, którą można było zaobserwować na klatce schodowej, prowadzącej do obszaru nazwanego secret stage (czyli de facto drugiego obszaru na którym prowadzono prelekcje). Ma to trochę klimat wspomnianej wcześniej starej giełdy z lat dawno minionych, bo nawet sprzedawcy dysponowali pełnym asortymentem sprzętu, który swoją premierę widział gdy mnie na świecie nie było, ale wolałbym jednak by budynek, w którym odbywa się festiwal był w trochę lepszym stanie.
Sama lokalizacja jest jednak małym problemem, w porównaniu do tego, co stało się symbolem imprezy – kolejek. Porównanie do czasów wcale nie jest nie na miejscu. Sam wiedziony chęcią zakupienia napoju i pozostawienia paru gratów w hostelu, w którym wynajmowałem pokój, przekonałem się, że opuszczanie terenu festiwalu nie było dobrym pomysłem. W moim przypadku, powrót na teren imprezy zajął mi jakąś godzinę, może minimalnie 45 minut. Całe szczęście, towarzystwo w kolejce było miłe, więc jakoś to przetrwałem. Słyszałem jednak opowieści, o tych, którzy czekając na wejście spędzili 2, a nawet 4 godziny, w pełnym słońcu.
Nie miało też znaczenia, czy mieliśmy już kupiony bilet, czy nie. Okazało się, że Pixel Heaven 2024 prawdopodobnie nie miało dopełnionych wszystkich formalności w urzędzie miasta, przez co na terenie zajezdni mogło znajdować się maksymalnie 1000 osób. Stąd wchodząc i wychodząc z konwentu mijało się ochroniarzy nieustannie klikający w ręcznie liczniki, sprawdzających, czy magiczny próg nie został przekroczony. Sytuacja była dość nerwowa, najbardziej szkoda mi osób, które przyjechały setki kilometrów, wynajęły hotel i pocałowały przysłowiową klamkę. Takie przypadki miały miejsce. Organizator zapowiedział zwroty pieniędzy za bilety, ale gdyby nie udało mi się wejść na festiwal, to uważałbym to za małą rekompensatę za wszystkie poniesione koszty i stracony czas. Sam jechałem jakieś 6 godzin pociągiem w jedną stronę.
Wokół sytuacji narosło tyle legend, że sam nie wiem w co wierzyć. Nie będę tutaj ich przytaczał, ale trzeba powiedzieć, że soczyste plotki krążyły wśród ludzi z prędkością błyskawicy. Samo to mogło stanowić materiał na krótki artykuł i mam nadzieję, że ktoś tą rękawicę podejmie. Najgorsze jest to, że tej tragikomedii nie było końca i nie była to jedyna poważna wtopa.
W sobotę, na zakończenie drugiego dnia festiwalu odbyło się afterparty. Osoby z odpowiednimi biletami mogły uczestniczyć w koncercie, podczas którego wystąpili Jon „Jops” Hare, a następnie KATOD. Problem pojawił się podczas drugiego występu, który nie został zakończony zbyt przyjemnie. Wykonawcę wyciszono w połowie utworu i nie pozwolono dokończyć seta. Po czym dźwiękowcy zaczęli zwijać kable, a ochrona zaczęła wyprowadzać widownię. Sam Mariusz Wasilewski (pseudonim Katod) musiał prosić o włączenie mikrofonu, by wyjaśnić widowni co się dzieje, bo sytuacja była nad wyraz dezorientująca. Jeszcze nie spotkałem się by koncert był przerywany na dwa kawałki przed umówionym czasem (a pewnie i wcześniej, jeśli wzięlibyśmy pod uwagę bisy). Sytuacja była co najmniej dziwna i nieprzyjemna zarówno dla widowni, jak i muzyka.
Inne wpadki jakie miały miejsce, choćby błąd w animacji, która zapowiadała jedną z gier, które miały otrzymać nagrody AMD Pixel Awards Europe 2024. Stąd ekipa odpowiadająca za Snufkin: Melody of Moominvalley swoją statuetkę odebrała gdy za ich plecami widniał zupełnie inny tytuł.
Na chwilę też na scenie zagościła nagość wprost z lat 80-tych. Gdy jeden z prelegentów opowiadając o firmie reklamowej PZ Karen, pokazując reklamy tej firmy na gigantycznym ekranie nie przejął się kadrami parodiującymi Playboya i panią, która parodowała w nich pozbawiona jakiejkolwiek górnej części ubioru. Zazwyczaj tego typu materiały, prezentowane są na konwentach, jako treści +18, w mniejszych salach, za zamkniętymi drzwiami, a nie na scenie głównej, gdzie nagle pojawiły się problemy techniczne z niewiadomych przyczyn 😉 .
Słyszałem też o bardziej typowych, mniejszych problemach logistycznych (związanymi z miejscem dla wystawców) i zapewne pojawi się w Internecie więcej opowieści o przeróżnych niedociągnięciach. Wszystko to maluje obraz organizacyjnej katastrofy, gdzie nie tylko ostatni guzik nie został niedopięty, ale do tego rozporek ma zepsuty suwak. O ile jestem zachwycony społecznością i wystawcami, którzy pojawili się na Pixel Heaven 2024, to organizatorzy raczej nie mają powodów do dumy. Po rozmowie z paroma osobami, które brały udział w poprzednich wersjach imprezy, to nie był to pierwszy raz, kiedy pojawiły się jakieś kłopoty.
Na koniec
Choć bawiłem się dobrze, nie poleciłbym odwiedzenia tego festiwalu. Jeśli w kolejnych latach, organizacja imprezy będzie wyglądała podobnie, bałbym się że po wielu godzinach spędzonych w pociągu, na miejscu dowiem się, że wydarzenie zostało odwołane. Widziałem podobne katastrofy i mam nadzieję, że w przypadku Pixel Heaven do takowej nie dojdzie. Mimo tego, że czuć tu miłość do gamingowej kultury, z którą jest związana impreza, to obawiam się, cierpliwość jednej ze stron jest tutaj nadużywana i ostatecznie wszyscy mają w ustach nieprzyjemny posmak.
Autor: Kwad_rat
Dziękujemy imprezie Pixel Heaven za możliwość udziału w imprezie oraz za patronat medialny.
P.S. Wszystkie zdjęcia użyte w artykule wykonane zostały przez autora tekstu i to do niego należą także wszelkie prawa do nich.