„Punisher Epic Collection: Kingpin Rządzi” – Recenzja
Punisher Epic Collection: Kingpin Rządzi
Puni wraca
Drugi tom Punisher: Epic Collection to rzecz bez dwóch zdań ważna dla tych, którzy wychowali się na wydawanych w Polsce w latach 90. XX wieku komiksach. Po latach posuchy w końcu pojawiło się bowiem wznowienie części przygód Puniego wydanych przez TM-Semic. No ale nawet abstrahując od tego i wszystkich tych związanych z tym faktem sentymentów, Kingpin Rządzi to kawał świetnego, klasycznego komiksu, w którym jest wszystko to, za co te ramotki z Frankiem się lubiło i lubi nadal.
Najgroźniejszy mściciel w uniwersum Marvela wydaje wojnę najgroźniejszemu przestępcy – Wilsonowi Fiskowi, znanemu też jako Kingpin! Jaki będzie wynik tego brutalnego starcia? Niedługo potem Frank Castle udaje się do Las Vegas na poszukiwanie pewnego zabójcy, spotyka mistrzów ninja i – jak zawsze – bezwzględnie zwalcza mafię oraz handlarzy narkotyków. A na koniec łączy siły z samym Moon Knightem – obrońcą nocnych podróżnych! Oto dalszy ciąg opowieści, która na długie lata ukształtowała postać Punishera.
Scenariusze do tego tomu napisali Mike Baron i Roger Salick, a rysunki przygotowali między innymi Mark Texeira, Whilce Portacio, Larry Stroman, Shea Anton Pensa, Bill Reinhold i Erik Larsen. Album zbiera zeszyty z lat 1988–1989: „Punisher” (1987) #11–25 i „Annual” #1–2.
Zacząłem TM-Semic, więc tym TM-Semiciem chwilę pojadę jeszcze. W końcu fascynacja tamtymi komiksami nie maleje, a niejeden czytelnik pewnie będzie ciekaw, co tu wznowiono, a czego tu nie ma. I co nowego, poza tym, co już zna, czeka na niego. Zacznijmy od tego, że kiedy Semic wydawał Punishera – a był to rok 1990 i obok Spider-Mana, jedyna seria superhero od Marvela – każdy zeszyt dzielił na dwie części. Pierwsza część zawierała kolejny numer serii Punisher (począwszy od numeru 11), w drugiej początkowo znajdowała się miniseria Shadowmasters, a potem m.in. numery Punisher: War Jurnal. Potem te proporcje się zmieniały, wszystko ewoluowało, ale na początku tak to wyglądało. Więc to, co znajdziecie w tym tomie, to pierwsze historie z numerów 1-6/1990 – 1-2/1991 polskiego Punishera, oraz w całości numery 5-7/1991. Reszta to zupełnie nowy materiał.
A jaki to materiał? A fajny. Wiadomo, to nie to, co serwowali nam Ennis czy Aaron, nie jest tak krwawo, brutalnie, ani pomysłowo, ale z drugiej strony nadal dobrze się to czyta. Każdy zeszyt to czysta sensacyjna akcja. Mafia, gangi, wybuchy, śmierć, strzelaniny… No wszystko to, co się w ramach gatunku mieści. Puni nie jest aż tak ponurym mścicielem, nie jest też aż tak bezwzględny i chłodny, ale wyróżnia się na tle marvelowskich postaci. I trochę to wszystko przypomina stare Daredevile, tym kryminalno-gangsterskim klimatem.
No i jeszcze rysunki – super jest to rysowane. Tu też trochę, jak te millerowskie DD, ale jednocześnie inaczej. Niby prosto, ale realistycznie, niby barwnie, ale z odpowiednią dozą mroku. Wpada to w oko, tym bardziej, że wydanie (tradycyjnie) świetne jest i tyle. Więc warto. Jak to ramotka, nie dla każdego, ale każdy, kto Punishera lubi, sięgnąć powinien, bo znać te przygody (i poprzedni tom) po ptrostu wypada. A niejeden przekona się, że warto.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywany tom możecie nabyć tutaj.