„X-Men Annual #1” (2022) – Recenzja
X-Men Annual #1 (2022)
Fire History
Najnowszy mutancki zeszyt X-Men Annual to taki dodatek do Hellfire Gala właściwie. Ot dorzucenie coś odnośnie postaci Firestar, bo czemu nie. I? I nie jest źle, taki tam sobie one-shot, który czyta się bez bólu. Chociaż jednocześnie po raz kolejny widzi się i czuje, że jednak lepiej byłoby sobie odświeżyć klasykę i w końcu pomyśleć nad czymś nowym, bo włączenie postaci będącej z nami od 1985 roku do zespołu X-Men jakimś wielkim wydarzeniem nie jest.
The newest x-man burns up the spotlight! In a surprising turn of events, Firestar, who had not yet fully embraced Krakoa, was elected to the X-Men at the Hellfire Gala. Her history with her mutant nature is a tumultuous one for many reasons…but her record as a hero is exemplary. Can she wrestle with her past in time to rise to the occasion thrust upon her?
Tak to już ostatnio jest, że bierze się postać mniej eksploatowaną i próbuje się wcisnąć ją nam, jako coś świeżego. Ci, którzy w świecie komiksu siedzą od niezbyt długiego czasu to kupują. Kupują też ci, którzy większych wymagań nie mają. No ale dziadersi, jak ja, którzy jednak dobrze pamiętają, co tam było w klasycznych historiach i jak to wyglądało, kiedy liczyła się bardziej jakość, niż ilość, czują zawód.
Nie jest to zły zeszyt. Czyta się go szybko i przyjemnie nawet, nieźle skupia na postaci, ale… No to wszystko. Trzydzieści stron i po sprawie. Nie wnikało to za mocno w bohaterkę, psychologii nawet nie liznęło, choć mogło. Akcja była szybka, bo na więcej nie starczyło. I na szybko to trochę rysowane, choć nieźle. Do przeczytania i zapomnienia. No i tylko dla fanów.
Autor: WKP
Myślę, że przydałaby się seria Marvela, która dotyczyłaby jednego bohatera. Przymiarki były ze Spiderman’ em. Ale skończyło się tylko na czterech tomach. Mnie się marzy aby wydano wielką serię choćby o Wolverine. Jakieś sto tomów. To by było bardzo ale to bardzo ciekawe. Oczywiście cały czas mówię z mojego punktu widzenia.