„Silver Surfer: Przypowieści” – Recenzja
Silver Surfer: Przypowieści
Tytuł niedawno wydanego przez wydawnictwo Egmont tomu o Silver Surferze nie bez powodu przywodzi na myśl biblijne skojarzenia. Temat religii i religijności przewija się bowiem na kartach wszystkich czterech opowieści, które wchodzą w skład tego tomu. I choć każda z nich powstała w innej dekadzie, Silver Surfer niezmiennie pozostaje tym, który często ze zrezygnowaniem spogląda na otaczające go istoty toczące bezsensowne spory. Same porównania głównego bohatera do Jezusa również się pojawiają (momentami wręcz z subtelnością słonia w składzie porcelany), choć po lekturze przekonacie się, że Norrin Radd byłby raczej skłonny do zlikwidowania wszelkich wyznań niż do głoszenia nauk jednego z nich.
Jak już wspomniałam, tom ten składa się z czterech osobnych i niepołączonych ze sobą historii. Pierwsza z nich autorstwa Stana Lee i okraszona rysunkami Moebiusa powstała w latach 80. i nie bez powodu została nagrodzona Eisnerem. Jest to krótka, bo zaledwie dwu zeszytowa opowieść o tym, jak ludzkość reaguje na przybycie Galactusa na Ziemię. To jednak przede wszystkim prosta, acz bardzo trafna historia o ludzkiej łatwowierności i religijnym fanatyzmie, który nawet najbardziej przepełnione miłością i szacunkiem wierzenie potrafi wykorzystać do wprowadzenia chaosu. I choć jest to komiks, w którym wyraźnie można odczuć piętno jego czasów, ponieważ bohaterowie uwielbiają w nim opowiadać czytelnikom, co aktualnie robią, to ten przestarzały już element zupełnie nie odbiera mu jego świetności. Umiejscowienie właśnie tej pozycji na początku zbioru było strzałem w dziesiątkę nie tylko ze względu na chronologię, lecz przede wszystkim dlatego, że to opowieść tak fenomenalna, że automatycznie zachęca ona do dalszej lektury.
Druga historia, Łowcy niewolników, to kolejny popis ze strony ludzkości, która z wielką wiarą patrząc w kosmos, sprowadza z niego na Ziemię tytułowych łowców, którzy zgodnie ze słowami naukowców mieli być przyjazną rasą kosmitów, od których mielibyśmy się uczyć. I choć ta część tomu nie jest już tak imponująco dobra jak pierwsza, to wciąż trzyma niezły poziom i przede wszystkim wpisuje się w założenia tomu. Silver Surfer, choć żyjący długo na Ziemi wśród ludzi, wciąż pozostaje postacią niedopasowaną, a momentami wręcz bezsilną wobec lekkomyślności ludzi. To także historia wprowadzająca wątek ukochanej Norrina, który jest przecież jednym z najistotniejszych aspektów życiorysu tego bohatera. Nie sposób zatem, aby został on tutaj pominięty.
Na poziom równie wysoki jak Przypowieść wzbija się Requiem Straczynskiego opowiadające o śmierci Silver Surfera. Jednak spokojnie, nie oznacza to, że czwarta historia w tomie będzie już bez niego czy że pomiędzy nimi nastąpi jakieś magiczne wskrzeszenie. Requiem jest bowiem historią dziejącą się w świecie alternatywnym, a jego powstanie było podyktowane głównie popularnością opowieści o śmierci bohaterów w tamtym momencie. I choć komiks ten powstał na fali popularności, to jest to naprawdę piękna i wzruszająca opowieść. Piękna nie tylko ze względów fabularnych zresztą, ale też ze względu na magiczną wręcz oprawę graficzną autorstwa Esada Ribicia. Rysunki połączone ze scenariuszem podczas czytania wprawiły mnie w nastrój melancholii, zwłaszcza zeszyt, w którym pojawia się Spider-Man, a sam moment śmierci bohatera i jego pożegnania sprawił, że uroniłam łezkę.
Na zakończenie wydawnictwo zaprezentowało komiks „W imię”, który ponownie odnosi się do tematu religii i konfliktów na tle religijnym, lecz także dodatkowo dodaje do tego wątek dotyczący krytyki elitarnej władzy. Silver Surfer dzięki tej sytuacji dowiaduje się, że pozory często mylą i ludzie (czy też kosmiczne istoty) są w stanie zrobić wiele, by postawić na swoim i zachować swój status quo.
W ogólnym rozrachunku jest to zbiór dwóch naprawdę wybitnych i dwóch dobrych opowieści, po który, moim zdaniem, powinien sięgnąć każdy. Pomimo tego, że do niektórych wzniosły ton wypowiedzi głównego bohatera może nie trafić, to jest to tom skłaniający do tak wielu mądrych refleksji, że nie sposób jest go nie polecić. Moim zdaniem jest to pozycja, która powinna znaleźć się na półce każdego fana komiksu, a na mojej będzie to jeden z lepszych, o ile nie najlepszy tytuł.
Autorka: Dee Dee
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.
To jeszcze jedna recenzja, która nawołuje do tego aby zapoznać się z tą postacią. Bo jest zdecydowanie akuratna.