„Extraordinary X-Men: Przystań X” (Tom 1) – Recenzja
Extraordinary X-Men: Przystań X (Tom 1)
X-Meni w nowych rękach
All New X-Men i Uncanny X-Men Briana Michaela Bendisa były jednymi z najlepszych serii, jakie miało do zaaferowania Marvel Now. Scenarzysta nie tylko odświeżył ich losy, czyniąc bohaterów przy tym atrakcyjnymi dla zupełnie nowych czytelników, ale także poruszył wiele ciekawych tematów i stawiał ważne pytania. Jego następcę czekało więc trudne zadanie godnego kontynuowania opowieści, a zarazem otwarcia nowego rozdziału przygód marvelowskich mutantów. Powierzono je cenionemu autorowi, twórcy Czarnego młota i Łasucha, Jeffowi Lemire, a ten… Właśnie, jak z niego wybrnął i co czeka na czytelników w jego Extraordinary X-Men?
Zacznę, tradycyjnie, od fabuły. Wszystko sprowadza się tym razem do tego, że mutantom znów grozi zagłada. Wybuch bomby terrigenowej w trakcie „Nieskończoności” doprowadził do przebudzenia się genu u ukrytych Inhumans, obdarowując mocami kolejne pokolenie. Jednak teraz okazuje się, jak wielkim zagrożeniem dla mutantów jest mgła terrigenowa. Nie dość bowiem, że wywołuje u nich bezpłodność, to jeszcze powoduje tzw. Ospę M, która prowadzi do zabójczej degeneracji ciała. Storm, wraz z Icemanem i Magik, uciekając przed zagrożeniem, tworzą Przystań X, miejsce, gdzie wszyscy obdarowani będą mogli znaleźć schronienie przed mgłą. Problem w tym, że nie każdy pali się do ucieczki, a jednocześnie niełatwo jest zebrać nową drużynę. Tymczasem problemów z każdą chwilą przybywa i stają się coraz dziwniejsze…
Jakie są nowe przygody X-Menów pisane przez Lemire’a? Cóż, nie jest to dzieło tak znakomite, jak run Bendisa (który okazał się rzeczą doskonałą dla nowych i starych czytelników), ale mające swój ewidentny urok. Obaj zresztą podążają podobną ścieżką. Bendis wprowadził na łamy serii przeniesionych w czasie mutantów tak, by razem z czytelnikami mogli odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, Lemire zaczął swoją opowieść tam, gdzie zaczynają się wszystkie historie po Tajnych Wojnach – osiem miesięcy później. To pozwoliło mu wprowadzić zamieszanie, które jednak odkrywamy razem z bohaterami biorącymi w nim udział. Są tu również postacie nierozeznane w wydarzeniach, z którymi czytelnik może się identyfikować, co jest jak najbardziej pożądane.
Jednocześnie nie zapomina, że przede wszystkim ma tu być szybka akcja, realne zagrożenia i szczypta tajemnicy. Humor? Lemire idzie nieco cięższą drogą niż jego poprzednik, ale pamięta, że atmosferę też trzeba co jakiś czas rozładować. I chociaż nie ma tu takich zaskoczeń, jak w opowieściach Bendisa, całość trzyma całkiem niezły poziom i na pewno przypadnie do gustu miłośnikom X-Menów i grupowych przygód herosów.
Do tego komiks został bardzo dobrze zilustrowany. Owszem, zdają sobie sprawę, że specyficzna kreska Ramosa nie każdemu przypadnie do gustu, bo autor czerpie sporo z cartoonowych i mangowych klimatów, odkształcając proporcje ciał bohaterów, ale mnie jego styl kupuje. Ma coś w sobie, dobrze pasuje do akcji, postacie w jego wykonaniu są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, a to nie każdemu autorowi się udaje.
Podsumowując, Extraordinary X-Men to ciekawe otwarcie nowego rozdziału przygód marvelowskich mutantów. Typowy komiks środka, gdzie dzieje się dużo i szybko, ale ma swój urok i warto go poznać. Jestem ciekaw, co dalej z tego wyniknie i mam nadzieję, że inne tytuły z X-Menami wkrótce pojawią się na polskim rynku, bo to nadal jedna z moich
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.