„The New Avengers” #1 (2025) – Recenzja
The New Avengers #1 (2025)
Jeszcze jedni Avengers
Nic dodać, nic ująć – jak w tytule, jeszcze jedna ekipa Mścicieli – The New Avengers – pojawiła się na rynku. Nietypowy, a jednak typowy skład, typowa akcja. Fajne rysunki spotykają się tu z przeciętną fabułą, a całość sprawia wrażenie jeszcze jednego komiksu, jakich wiele.
Carnage. The Hulk. Namor. Clea. Wolverine. Five of the most dangerous loners and antiheroes in the Marvel Universe. Nothing could make them work together…but Bucky Barnes and the Black Widow are going to give it a shot. Demented duplicates of the Illuminati are threatening the world, and if they figure out how to work together, they’ll be as unstoppable as the originals. Bucky and Natasha need allies who will do anything to take the duplicates out – but wrangling a team of killers and monsters presents its own dangers. Welcome to the New Avengers – hope you survive the experience!
Czytając ten komiks miałem wrażenie, że stoi rysunkami. Dlatego właśnie na nich opiera się całość. A ta całość to, wiadomo, potężne zagrożenie, ekipa, która i pasuje, i nie pasuje, więc będzie w niej iskrzyć – ale na razie bardzo chłodna to mieszanka i nic się w zasadzie nie dzieje ciekawego między nimi, bo relacje między niektórymi postaciami są bardziej, niż oczywiste i jakoś mnie nie ruszają, ale to może tylko mnie – i… I to w zasadzie tyle. A, jest tu jeszcze pewna szczypta łagodnej erotyki, ale mam wrażenie, że dla odwrócenia uwagi od tego, że jednak treści jest tu jak na lekarstwo – ot, jak asystentka prestidigitatora, która w skąpym stroju ma odwrócić uwagę od tego, jak wykonywana jest sztuczka.
Cała reszta… Plus, że akcja leci szybko. Zeszyt pochłania się bez nudy, nawet jeśli nie porywa, a fajne rysunki podnoszą nieco poziom całości. Sama historia zaś to typowy przeciętniak, nic co zostanie ze mną na dłużej. Ale po tych wszystkich tegotygodniowych zawodach, rzecz wypada całkiem nie najgorzej.
Autor: WKP
