KomiksyTeksty

„Tony Stark: Iron Man #1” (2018) – Recenzja

Tony Stark: Iron Man #1
Iron Slott

W komiksach nic nie ginie, a w Marvelu już w szczególności. Oczywiście poza wujkiem Benem i Gwen Stacy, ale i oni powracają albo jako wersje z alternatywnych światów, albo klony, albo duchy. Dlatego skończenie przez Slotta trwającej dziesięć lat pracy nad Amazing Spider-Manem nie oznacza końca jego pracy dla wydawnictwa. Pisarz powraca zatem jako scenarzysta serii Tony Stark: Iron Man i… Cóż, co tu dużo mówić, robi dokładnie to, co robił jako scenarzysta Spidera. Jest więc lekko, próbuje być zabawnie, ale przede wszystkich dla tych, którzy jak ja regularnie czytali Pajęczaka, jest bardzo, bardzo, bardzo wtórnie.

Zacznijmy od fabuły. Na samym wstępie akcja cofa się o ćwierć wieku, kiedy to młody Tony Stark brał udział w Międzynarodowych Zawodach Robotów w Piłkę Nożną. Brał w nich udział także Andy Bhang, kolejny geniusz i założyciel Bhang Robotics, ale oczywiście w starciu z przyszłym Iron Manem nie ma żadnych szans. Czasy obecne. Stark odwiedza Andy’ego i proponuje mu współpracę. Oczywiście zaraz pojawia się zagrożenie, któremu trzeba stawić czoło. Kto zrobi to lepiej, niż Iron Man?

I to tyle. Powtórka powtórki. Slott po raz kolejny zaczyna wolumin od sięgnięcia do nieznanych faktów z przeszłości bohatera i wprowadzenia nowej postaci, którą ten wówczas poznał. Do tego zaserwował nam słabą walkę potwora z robotem i parę innych rzeczy. Czyli wszystko to, co mieliśmy okazję oglądać w jego Spider-Manie. A przecież już tam było to jakże wtórne. Owszem, scenarzysta podaje to w sposób lekki, prosty i przyjemny, ale niestety, nie ma w tym nic więcej.

A szkoda. Czego jednak spodziewać się po Slott’cie, w którego twórczości zawsze było dużo humoru, ale brakowało artyzmu i jakiejkolwiek głębi. W przypadku Spidera nieźle wychodziło mu granie na sentymentach, wpadł też na kilka niezłych pomysłów, ale tutaj niestety nie mamy nic ciekawego. Nowy Iron Man to komiks prosty, bardzo młodzieżowy w nie najlepszym tego słowa znaczeniu i po prostu nijaki. Pusta rozrywka, o której szybko się zapomina i która nie zachęca do sięgnięcia po kolejne zeszyty. Patrząc na ten komiks i to, co Slott zrobił w Spider-Manie od czasu Spiderversum, do głowy przychodzi mi jedno: ten autor się skończył.

Warto jednak pochwalić udaną stronę graficzną zeszytu. Lekka, trochę podobna do ilustracji z początków All-New X-Men, uzupełniona o dobry kolor, z pewnością spodoba się czytelnikom. Najbardziej w oko wpadnie co prawda nastolatkom, ale dobrze pasuje do klimatu opowieści.

I to właściwie tyle, co mogę powiedzieć o tym komiksie. Chwalić nie ma tu co, ale też i nie ma sensu całkiem go odradzać. Zupełnie nowi odbiorcy mogą bawić się nieźle, choć lepiej jednak polecić im klasykę.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Dominik

Moim zdaniem opinia zbyt krytyczna a jak się chce oś mega nowego polecam zmienić na komiksy innego wydawnictwa choć trudno znaleźć w komiksach coś zupełnie nowego chyba że wymyślą zupełnie nowych pierwszoplanowych bohaterów

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x