„Wolverine and Kitty Pryde” #1 (2025) – Recenzja
Wolverine and Kitty Pryde #1 (2025)
Czasy nieminionej przeszłości
Chris Claremont znów wraca do X-Men. I znów wraca do przeszłości, żeby coś tam dopowiedzieć. I tak, z jednej strony Wolverine and Kitty Pryde #1 to fajny komiks, nostalgiczny i wypada lepiej, niż wiele współczesnych przygód mutantów, ale z drugiej widać i że Claremont nie ma już pomysłów, że wciąż żyje przeszłością. Brak w tym świeżości, a wszystko wydaje się zbędne. Ale jest i z sentymentu można, ale nic, co trzeba.
CLAREMONT RETURNS TO THE FAN-FAVORITE DUO! When KITTY PRYDE nearly lost her soul to OGUN during her journey to Japan, LOGAN was there to keep the youngest X-MAN on the path to good. But as a mysterious force threatens their lives while staying with MARIKO YASHIDA, it’s going to take all of their combined mutant, ninja and fighting skills to protect those they love! An all-new adventure, set in the aftermath of Chris Claremont’s legendary KITTY PRYDE & WOLVERINE limited series, at last tells the full story of the duo’s journey in Japan before returning to the X-Men and the heartbreak, trials and tribulations that made the characters what they are today. Note: Multiple characters’ first appearances in this issue!
Fabularnie to rzecz, która odcina kuponiki i niczego innego nie ma co tu oczekiwać. Wszystko jest proste, czytając to czuje się, jakby obcowało się z fillerem, który jest, bo jest, może okazać się nawet fajny, ale w ostatecznym rozrachunku będzie bez znaczenia. I tak jest tutaj. Claremont stara się, jednak czasem zdarza mu się przedobrzać choćby ze zwrotami akcji. Oczywiście nadal się to dobrze czyta, nadal ma swój urok i powiem, że nawet takie odcinanie kuponików mógłbym dostawać częściej, ale wolałbym, żeby to było coś, co nie jest zakorzenione w przeszłości i nie dodaje jakiś drobiazgów do niej, a serwuje nam coś zupełnie nowego.
Rysunkowo też nie jest zbyt super. Okładeczka spoko, wnętrze już nie do końca. Niby dynamiczne, niby całkiem do rzeczy, ale brakuje mu sporo, by satysfakcjonować. Kreska prosta, postacie niespójnie ukazane, a całość ogólnie jest dość przeciętna. Wiadomo, zależy co się komu podoba, ja nie mówię zresztą, że jest źle, ale mogło być zdecydowanie lepiej.
I to dobre podsumowanie całości. Niezłe jest to wszystko, ale mogło być o wiele lepsze. Sentyment jednak zrobił swoje, nie żałuję i pewnie będę śledził kolejne numery.
Autor: WKP