KomiksyTeksty

„Absolute Carnage Vs. Deadpool #1” (2019) – Recenzja

Absolute Carnage Vs. Deadpool #1 (2019)

Po raz kolejny mamy do czynienia z ekstremalnie wybuchową parą znaną ze swoich krwistoczerwonych kostiumów. Mowa tu o sadystycznym Carnage’u oraz wygadanym i nieustraszonym (i równie zabójczym) Deadpoolu, który ostatnim razem walcząc z wspomnianym symbiontem przyjął na siebie hybrydę czterech innych tego typu tworów stworzonych przez korporację Life Foundation. Tym razem jest to jednak część mini-eventu Absolute Carnage, gdzie Bóg symbiontów – Knull – chce wykorzystać czerwony kostium do swoich niecnych planów. Każdy, kto choć na chwilę nosił w sobie taki organizm, jest zagrożony. W myśl zasady promowanej na tegorocznym SDCC (Każdy jest celem / Everyone is a target) odpowiedzcie sobie na pytanie, ilu bohaterów w świecie Marvela będzie miało, mówiąc delikatnie, przechlapane?

Carnage, Deadpool, Absolute Carnage

Nowa seria zaczyna się od jakże kradnącej serce ilustracji z dwoma „współpracującymi” ze sobą postaciami – Deadpoolem i Spider-Manem. Peter po raz kolejny próbował wytłumaczyć Wade’owi, że naprawdę jest mu potrzebna psychologiczna (a wręcz psychiatryczna) pomoc, po tym jak ten zaprosił na urodziny Parkera wszystkich wrogów jego pajęczego alter-ego oraz samego J. Jonah Jamesona. W tej chwili nie zostało im nic innego jak ucieczka. Deadpool dostał wizytówkę ze wskazaniem na szpital dla umysłowo chorych Ravencroft, gdzie pracuje John Jameson, syn postaci wspomnianej powyżej, psychiatra, a także osoba dotknięta przekleństwem wilkołactwa w jednym. Nazwa miejsca brzmi znajomo – tak, to właśnie tu bywał też Carnage.

Oczywiście, Deadpool nie robi sobie nic z rozmowy z kolegą, zrzucając winę na brak porannej kawki. Spidey, jak to na bohatera przystało, nie zostawił całej sprawy i męczył naszego biednego Wade’a, aż w końcu ten zgodził się na wizytę w instytucie. Wpadł do recepcji, jak do siebie i uciął sobie niedorzeczną pogawędkę, a właściwie monolog z trupem recepcjonisty. W tym samym czasie przenosimy się do innego pokoju, w mrokach którego Carnage namawiał inne czerwone symbionty, by polowały na każdego bohatera, który chociaż w znikomych ilościach miał z nim styczność. Przez chwilę przewija nam się mały obraz, gdzie nasz symbionto-wilkołaczy psychiatra obiecuje pomoc Carnage’owi. Niepostrzeżenie Wade podsłuchał całą rozmowę w iście epickim stylu: siedział z nogami wyłożonymi na ladę w swoich okularkach 3D (brakuje mu tylko popcornu) kwitując, że wybór Carnage’a na dowódcę to najgorsze, co mogło się stać. Jak zakończy się ta bezczelna prowokacja Wade’a względem czerwonego symbionta i czy jego przeszłość związana z symbiontami zmieni jego życie, dowiecie się po przeczytaniu zeszytu.

Fabuła pierwszego numeru Absolute Carnage Vs. Deadpool jest krwawa, choć do bólu śmieszna. Kto zna Wilsona, wie, że jest to osoba, która w życiu przeżyła wiele, ale wciąż nie opuszcza go dobry humor, nawet w najgorszych chwilach. Jako początek mini-serii (składać się ona będzie z trzech komiksów) wypada on dobrze. Miejscami co najwyżej jest on trochę przegadany, ale to tylko zasługa najemnika z nawijką, jednak uważam, że nie jest to tutaj wadą. Nie mogę nie wspomnieć też o początkowej przygodzie z Pajęczakiem, która jest wręcz komiczna. Zeszyt cechuje ruchliwość i przemyślana akcja. Wszystko ma tu swoje miejsce, co jest zasługą Franka Tieriego. Warstwa artystyczna Marcela Ferreiry jest również dobra. Jestem fanką jego stylu, który jest dynamiczny, a przy okazji szczegółowy. Wraz z Rachelle Rosenberg, która w tym zeszycie odpowiada ze kolorystykę, stworzył odpowiednią całość. Tytuł jest utrzymany w odpowiednich, stonowanych kolorach, co również jest plusem. Nie jestem fanką rażących ostrych barw, które wręcz biją po oczach. Na pochwałę zasługuje również okładka komiksu, gdzie Deadpool jest otoczony zgrają czerwonych symbiontów. Grafika ta jest pełna detali, choć nie brakuje tu krwi oraz innych barw. Chętnie patrzyłabym na nią godzinami. Twórcami tego cuda są Tyler Kirkham oraz Arif Prianto.

Całość prezentuje się interesująco i na pewno zachwyci fanów Carnage’a i Deadpoola. Uważam, że jest to jeden z lepszych komiksów z tego mini-eventu, na który autor miał ciekawy pomysł oraz dobrze go poprowadził.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 Komentarze
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek 658

Kto jest fanem Deadpool’a przełknie jego najgłupszą nawijke.

Lasse

Ja jestem zdecydowanie fanem. I nie przypominam sobie żadnej głupiej nawijki. Dużo innych osób po prostu bredzi. Aż nie da się słuchać. Ale cóż…

Pati2

A kogo masz na myśli? Z jakiego środowiska? Bo raczej na tym blogu widzę i czytam bardzo ciekawe komentarze i konwersacje.

3
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x