„Amazing Spider-Man” (Tom 1) – Recenzja

Amazing Spider-Man (Tom 1)
KOLEJNY POWRÓT DO DOMU

Można było? Jak widać można. Run Amazing Spider-Man od Straczynskiego próbowano wydawać u nas dwa razy regularnie i raz w ramach kolekcji WKKM – za każdym razem skończyło się szybko. Za szybko. Aż do dziś, kiedy to Egmont wziął się i wydał. Na razie pierwszy z pięciu tomów, ale już jest dobrze. Rewelacyjnie jest. No i jednocześnie tom ten może i niemal jedynie wznawia to, co już dotąd w naszym kraju było – niemal, bo dostajemy jeden, jedyny brakujący dotychczas zeszyt o wydarzeniach z 11 września – to jednak robi to znakomicie, w wydaniu, na jakie ten run zasługuje i z zapewnieniem, że tym razem dostaniemy całość, a całość ta nie tylko przełomowa jest, ale i nadal, mimo upływu lat, znakomita.

Peter po latach rozstał się z Mary Jane i w chwili, w której spotykamy go w tym albumie, wraca do pracy nauczyciela w rodzinnym mieście. Nocami nadal jednak jest Spider-Manem i ratuje świat. I tak oto podczas jednej z eskapad spotyka człowieka o identycznych mocach jak jego własne, który na dodatek zdaje się wiedzieć skąd one pochodzą. Wcale bowiem nie od napromieniowanego pająka. On był tylko ich nosicielem. Do tego na horyzoncie pojawia się nowy przeciwnik – istota, z którą Spider nie ma najmniejszych szans, bowiem ów wróg od wieków zabijała kolejnych Spider Manów. Zaczyna się wielki pojedynek… który jest zaledwie początkiem tego, co nadchodzi!

Amazing Spider-Man

Historia tego komiksu o Spider-Manie już sama w sobie zasługuje na odrębne miejsce w tej recenzji. Kiedy bowiem TM-Semic po 102 zeszytach skończyło wydawać w Polsce opowieści o przygodach Człowieka Pająka (choć zapowiadano dalsze części) zaczął się upadek wydawnictwa i kryzys na naszym rynku komiksowym. Zeszyty zniknęły z półek kiosków, a choć pojawiły się nowe wydawnictwa, jak Mandragora czy Egmont ze swoim Klubem Świata Komiksu, albumy stały się dostępne jedynie w sklepach specjalistycznych i nielicznych księgarniach (czasem tylko w kioskach). Wówczas to TM-Semic powróciło pod zmienioną nazwą Fun Media, stawiając na nową jakość (papier kredowy zamiast offsetowego) i po kilku ciekawych pozycjach (Lobo, JLA itp.) wróciło też do The Amazing Spider-Mana – wówczas najdłużej ukazującego się komiksu amerykańskiego na naszym rynku. Pierwszym zeszytem była oczywiście historia Powrót do domu a raczej 2 z jej 6 części. A potem Fun Media ze względu na czasem astronomiczne ceny komiksów, upadło i… coż.

No i fani zostali więc z niedokończoną historią. A przynajmniej do roku 2004, kiedy to kolejne wydawnictwo w serii Dobry Komiks sięgnęło po tę samą historię, wydając ją na nowo (już jednak bez streszczenia poprzednich części jakie zawierało w sobie wydanie Fun Media), za to w lepszej cenie i co najważniejsze, kontynuując w dalszych zeszytach ogólnodostępnych w kioskach. Choć pominięto wówczas dwa zeszyty – o jedenastym września i niemą historię o MJ. Potem fabuła ta znów wróciła w wydaniu zbiorczym i z dodatkami w ramach WKKM, kontynuowana w drugim tomie, który dorzucił jeszcze kilka zeszytów wcześniej nad Wisłą niewydanych. A teraz mamy jeszcze jedną edycje, zbiorczą i pełną. No i tu rodzi się pytanie: czy jest to jednak komiks aż tak wart przypominania? A odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak!

Scenariusz jak widać po samym tylko opisie treści, jest nie tylko wypełniony akcją, ale to, czego nie widać po nim, jest ważniejsze. Bo przede wszystkim jest świetny, przełomowy, pełen emocji i wstrząsających momentów. Co chwila dostajemy kolejne szczegóły, które rodzą jedynie następne pytania, a fabuła i psychologia postaci dojrzewają coraz bardziej. Do tego dochodzi świetny klimat, jedno zasadnicze (niby proste) ale wywracające wszystko do góry nogami pytanie i fakt, że wydarzenia z tego komiksu rozbrzmiewają w serii po dziś dzień, choć od jego premiery minęły już niemal dwie dekady. A przecież poza akcją, Straczynski znajduje tu i miejsce, i czas, na bliższe bohaterom, bardziej czułe czy emocjonalne momenty, które robią jeszcze większą robotą niż ta wyczerpująca herosów rozwałka. Zresztą historie, jak ta o jedenastym września, szczera rozmowa Petera z ciotką, wyjawiająca nieznane szczegóły na temat śmierci wujka Bena czy wyśmienita akcja z chęcią pomocy pewnej uczennicy, po prostu zachwycają. Wszystko to wieńczą znakomite rysunki Johna Romity Jr. podkreślone idealnie tuszem w wykonaniu Scotta Hanny – jednego z najlepszych inkerów jakich zna ta branża. Rysunki kanciaste, czasem nieproporcjonalne, dziwne, specyficzne – kiedy poznawałem je po raz pierwszy zawiodły mnie, by po latach zachwycić na całego – ale dla mnie wyśmienite i idealne do tej opowieści.

Tak więc polecić ten album mogę całym serce. No i polecam. To rewelacyjny Pająk i jeden z najlepszych komiksów z serii – co potwierdza nagroda Eisnera mu przyznana (a był to pierwszy i jak dotąd tylko jeden z dwóch Eisnerów na pajęczym koncie). Świetna rzecz dla długoletnich fanów i nowych odbiorców. I świetna będzie niemal do końca, choć w pewnym momencie Straczynski zacznie już kopiować dawne fabuły innych autorów (najmocniej widać to będzie w The Other, który jest niemal identycznym odbiciem jednej z opowieści z Clone Sagi) a Joe Quesada wymusi wręcz na nim takie, a nie inne zakończenie runu, by pchnąć serię w nowe kierunki. Ale i tak będzie warto, bo Straczynski nawet z tych wtórności czy osobliwych zapędów bossów, zdoła wycisnąć naprawdę wiele. Przekonacie się zresztą sami.


Autor: WKP


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x