„Black Panther: Wakanda Forever” (2022) – Recenzja

Black Panther: Wakanda Forever (2022)
UWAGA NA SPOILERY!

Black Panther: Wakanda Forever swoją premierę miało 11 listopada. Mi z kolei produkcję tę udało się obejrzeć dopiero wczoraj, jednak podczas seansu nie zaskoczyłem się niczym szczególnym. Czy to źle? Zdecydowanie nie, bo spodziewałem się filmu z najwyższej półki i właśnie taki produkt otrzymałem.

Black Panther: Wakanda Forever w pierwszym akcie jest tak naprawdę hołdem dla poprzedniej Czarnej Pantery – T’Challi, a dokładniej mówiąc jest to hołd dla Chadwicka Bosemana. Wszystko oczywiście w wakandyjskim klimacie. Mamy ceremonię pożegnania Czarnej Pantery czyli ikony, która od wieków była obrońcą Wakandy. Film co ważne, nie ma dziur w fabule bo wszystko tak naprawdę dzieję się bardzo dynamicznie. Widz, który na co dzień nie jest fanem MCU da radę zrozumieć produkcję w 100 procentach. No może 99. W produkcji mamy wiele postaci do śledzenia. Shuri zyskała pomocnika w osobie młodej następczyni Starka, Riri Williams, podczas gdy Okoye ma pomocnika w postaci Aneki. Sympatyzujący z Wakandą człowiek z CIA, Everett Ross powraca i spędza trochę czasu na kłótni ze swoim szefem, a raczej szefową (Julia Louis-Dreyfus), która jest także jego byłą żoną, a w przyszłej produkcji jaką jest Thunderbolts, ma odegrać sporą rolę.

Black Panther: Wakanda Forever

Prawdę mówiąc fabuła zaczyna rozkręcać swoje tempo całkiem szybko. Jak się okaże głównym powodem zdenerwowania Namora była maszyna, który poszukiwała Vibranium na jego wodach. Dobrze, że Ryan Coogler opowiedział nam dokładną historię powstania tego potężnego mutanta. W fabule wszystko jednak zaczyna się komplikować kiedy Shuri i Riri zostają porwane do Atlanty. Wtedy mamy powrót Nakii, która za prośbą królowej Ramondy, odszukuje porwaną księżniczkę i geniusza w osobie młodej Ironheart.

W tym momencie tak naprawdę zaczynamy zabawę. Wielki, potężny Namor nie pozwala by na sucho uszło zamordowanie jednego z obywateli Talocanu. Odwiedza Wakandę z jedną misją. Pozbycia się królowej Ramondy. Udaje mu się to, gdyż ta pomogła uratować młodą Riri Williams. To robi z Shuri postać, która od siebie mogę porównać do Spider-Mana Toma Hollanda. Również, straciła wszystkich których kochała. Znajduje w tym jednak motywację. Postanawia wziąć się w garść i ukończyć syntetyczne zioło, które pomoże jej stać się Czarną Panterą. W między czasie tworzyła się zbroja nowej bohaterki – Ironheart. Niestety nie przypadła do mojego gustu. Zbyt odbiegała od zbroi Iron-Mana, która bardziej wyglądała jak zbroja Power Ranger. Niestety fakt, nie opinia. Mam nadzieję, że w serialu Ironheart dostaniemy porządną zbroję z komiksów.

Black Panther: Wakanda Forever

No i przechodzimy do finałowego aktu filmu Black Panther: Wakanda Forever. Dostajemy w tym czasie kolejne dobre cameo, którego fani zapewne oczekiwali w innej formie. Do roli Killomongera powraca Michael B. Jordan. To on ukazuje się Shuri we śnie. Nie chcę wszystkiego spoilerować jednakże okazuje się, że po zażyciu Wakandyjskiego zioła mieli oni te same zamiary – zemsta. I po raz kolejny w tym akcje dostajemy nieco słabe stroje. W nich Okoye i Anika. Mieszanka Predatora i Power Rangers to nie motyw, z którego powinno czerpać inspirację Marvel Studios, to minus, który jednak zauważy nawet niedzielny widz tejże produkcji. Mamy epicką bitwę na olbrzymim okręcie z Wakandy. W tym czasie Shuri ma okazję zaprezentować nam pełnie swoich nowo nabytych umiejętności. Walka z Namorem jest naprawdę epicka. Jaki jej finał? Spodziewany! Księżniczka Wakandy postanawia oprzeć się woli zemsty i oszczędzić Namora, którego, że tak to ujmę, miała na widelcu. Co oczywiście kończy wojnę między Wakandą i obywatelami Talocanu.

Wszystko wraca do normy, a my jako widzowie dostajemy kolejną bombę. Jednak ta już w scenie po napisach, o której w przyszłości rozpiszę się nieco bardziej. Nakia przenosząc się na Haiti miała jeden motyw. Po wszystkim widzimy Shuri, która oddała (?)  swoje obowiązki M’baku, który przy wszystkich zgromadzonych mówi, że chce zostać królem Wakandy. Nowa Czarna Pantera paląc szaty, ostatecznie pożegnała się z matką i bratem. Jednak ostatnia scena to coś czego nie wielu się spodziewało. Nakia przedstawia jej syna T’Challi, młodego T’Challę. Który na Haiti nazywał się Toussaint. Jest to w pewnym sensie zapowiedź ciekawej przyszłości, gdyż w komiksach syn T’Challi w przyszłości oczywiście przejął jego obowiązki.

Wakanda Forever jest wyjątkowym filmem Marvela – smutek, żal oraz umiejętność przepracowania negatywnych emocji i wydarzeń to jego główne elementy. Tak jak i motyw zemsty, która w całej tej  produkcji odgrywa olbrzymią rolę.


Autor: Adix

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Również widziałem ten film. Warto zobaczyć ten film choćby dla postaci Namora. Która pojawiła się w komiksach o wiele wcześniej niż choćby: Hulk, Spiderman oraz Fantastyczna Czwórka. W tym filmie Namor jest dalszą postacią. Moim zdaniem powinien pojawić się film gdzie Namor będzie główną postacią. W stylu Geneza Namora. Tak czy siak. Tak czy owak.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x