„Defenders #1-3” (2017) – Recenzja
Serialowy skład Defenders w wersji komiksowej!
Nigdy nie przepadałam za oglądaniem seriali, ale postanowiłam, że dla Marvela się poświęcę i spróbuję obejrzeć te, które powstały w wyniku kooperacji Domu Pomysłów z Netflixem. Stwierdziłam, że są wakacje i bezstresowo mogę ponadrabiać zaległości. Tak się akurat składa, że przyłożyłam się do tego wyzwania w odpowiednim czasie, gdyż za niecałe dwa tygodnie jest premiera właśnie Defenders, który zjednoczy bohaterów poszczególnych seriali. W związku z tym nie zastanawiałam się długo nad wyborem i sięgnęłam do źródła, czyli do komiksu autorstwa samego Briana Michaela Bendisa o tym samym tytule. Chociaż w tym wypadku to komiks powstał raczej po to, aby wypromować serial.
W Nowym Jorku panuje cisza i spokój. Mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie. Nad miastem sprawują pieczę Heroes For Hire, czyli Daredevil, Iron Fist, Luke Cage oraz Jessica Jones. Ci ostatni mogą się też pochwalić byciem w szczęśliwym związku. Nagle na horyzoncie pojawia się Diamondback, który niespodziewanie powraca z zaświatów (?) i stanowi zagrożenie nie tylko dla nowojorczyków, lecz także samych herosów, którzy nie są przygotowani na rosnącego w siłę przeciwnika. Skąd się wziął Diamondback? Jakie ma plany? Co z tym wspólnego ma Luke Cage? Jaki udział w historii ma Black Cat czy Punisher?
Niby przeczytałam tylko trzy tomiki ukazującej się serii, ale już zdążyłam zakochać się w poszczególnych bohaterach. Każdy z herosów jest inny, ma inną osobowość, inaczej podchodzi do danej sytuacji. Nie wspominając o stylu walki czy poczuciu humoru. Niemniej stanowią zgrany team i cieszę się, że mogłam być świadkiem ich wspólnych dyskusji, żartów i grupowej bijatyki. Po obejrzeniu seriali sądzę, że poszczególni bohaterowi zostali doskonale ukazani i wprost wyjęci z kart komiksu, może poza Iron Fistem, który tutaj tak bardzo nie irytuje jak w Netflixowej produkcji.
Za stronę wizualną komiksu odpowiada David Marquez, a za kolorystykę Justin Ponsor. Zarówno jeśli chodzi o kreskę, jak i zastosowane barwy, komiks po prostu prezentuje się znakomicie. Rewelacyjnie. Nie mogę wyjść z podziwu. Postacie są narysowane przepięknie, ich mimika, gesty czy sceny walk również. Kolory bardzo ładnie i zgrabnie się uzupełniają i niejako symbolizują każdego Obrońcę.
Największymi plusami serii, poza oczywiście grafiką i pięknie pokazanymi relacjami między członkami Defenders, są także zwroty akcji, świetnie napisane dialogi oraz krótkie występy herosów, które każdy szanujący się fan powinien znać, a przynajmniej słyszeć o nich, m.in. Black Cat, Blade (!) czy Punisher. Pojawia się nawet sławny reporter Ben Urich czy Kingpin, który teoretycznie jest już dobry. Są to istne wisienki na torcie, które sprawiają, że każdemu geekowi serce z radości bije nieco szybciej.
Mam mieszane uczucia co do antagonisty, czyli Willisa Strykera (Diamondbacka), który, choć wydaje się być dość sprytnym i potężnym oponentem, jakoś nie wzbudził mojego zainteresowania. Muszę jednak przyznać, że końcowa scena z jego udziałem w trzecim woluminie trochę wbiła mnie w fotel. Liczę, że w kolejnych tomikach bardziej się wykaże i pokaże, na co go stać.
Reasumując, komiks Defenders uważam za całkiem ciekawe opowiadanie. Można się pośmiać, trochę przerazić, a nawet zdziwić. Myślę, że warto się zaznajomić z nową serią i to akurat przed premierą serialowych Defendersów. Sweet Christmas!
Autorka: Rose
Z chęcią bym przeczytała. Wie ktoś gdzie są dostępne?
Tu możesz się obkupić. 🙂
https://www.comixology.eu/Defenders-2017/comics-series/93050?ref=c2VhcmNoL2luZGV4L2Rlc2t0b3Avc2xpZGVyTGlzdC90b3BSZXN1bHRzU2xpZGVy