„Fantastic Four: 4 Yancy Street #1” (2019) – Recenzja
Fantastic Four: 4 Yancy Street #1 (2019)
Wiecie jaka jest moja ulubiona opowieść o drużynie Fantastic Four? Cóż, nie będzie to jedna historia, a po prostu te pisane przez J. M. Straczynskiego, w których autor bardziej skupił się na osobistych sprawach bohaterów (problemy z opieką społeczną, chcącą odebrać Richardsom dzieci etc.), a nie na akcji. I trochę podobną drogą idzie ta opowieść. Owszem, Gerry Duggan to scenarzysta o kilka klas gorszy, niż Straczynski i jego historia to czysta rozrywka, odarta z wszelkiej głębi, ale i tak całkiem nieźle się ją czytało.
W życiu Fantastycznej Czwórki zaszły spore zmiany. Mieszkają obecnie na tytułowej Yancey Street, nieźle radzą sobie z życiem w tym miejscu, ale jednocześnie nie wszyscy sąsiedzi za nimi przepadają. Gdy zaczynają się akty wandalizmu, pchany wspomnieniami o dawnych przeżyciach Thing zaczyna prywatne śledztwo…
Trochę życiowych scen, trochę zabawy motywami, trochę grania na naszych sentymentach, trochę akcji z superłotrami (bo Duggan nie mógłby się bez tego obyć) i to tyle. Lekko, szybko, bezrefleksyjnie, ale bez nudy. Ot przeciętny komiks, który chwilami oferuje nam przebłyski jakiejś inwencji, zaraz jednak zmazywanej przez poczucie humoru autora. Gdyby zrobić z tego poważną opowieść o problemach sąsiedzkich w stylu Visiona Toma Kinga, byłoby super, a wyszło… jak zawsze.
Kto lubi FF i tak sięgnie. Kto nie lubi, sięgać nie ma po co. Nawet jeśli szata graficzna (nie sugerujcie się kiepską okładką) podnosi nieco poziom całości.
Autor: WKP