„She-Hulk Annual #1” (2019) – Recenzja
She-Hulk: Annual #1 (2019)
Hulka będzie bić.
She-Hulk Annual (2019) #1 to kolejna marvelowska próba przeniesienia klasycznych motywów na współczesny grunt. Fabularnie to rzecz typowa – niektórzy powiedzą, że do bólu – przywodząca na myśl stare komiksy. Graficznie natomiast całość jest na wskroś nowoczesna (okej, są tu pewne elementy odwołujące się do dawniejszych stylistyk, jakimi raczyli nas twórcy pracujący dla wydawcy). W skrócie: ot kolejny komiks, który ani jakoś szczególnie nie nudzi, ani nie porywa.
Co tym razem dzieje się w życiu She-Hulk? Chyba możecie domyślić się po samej okładce. Staje do walki z Bullseye’m, który dostał właśnie nowe zlecenie. Chyba domyślacie się sami. I sami też domyślić się, jak to się kończy…
Czy zatem warto czytać ten zeszyt? Jeśli lubicie She-Hulk tak, bo chociaż schemat aż bije po oczach, to da się ten zeszyt czytać bez bólu. I bez bólu przeczytają go także nowi czytelnicy, którzy za wiele nie mieli doświadczenia z komiksami. Plus jest taki, że scenarzysta nie udaje, iż robi coś świeżego. Wie dobrze, że nie ma szans na odkrycie nowego lądu, więc chce się po prostu dobrze bawić. Dlatego wrzuca do całości jeszcze roboty i serwuje nam coś, co da się przeczytać bez żalu.
Niezła szata graficzna, o wiele lepsza niż okładka, wszystko to w dobry sposób uzupełnia. Tak czy inaczej jednak nie jest to komiks, który znać trzeba czy wypada. Ot lekka, rozrywka dla niewymagających odbiorców. I tyle.
Autor: WKP
She- Hulk, Thor kobieta pachnie tu pewną ideologią.
Panie Tomku jaką ideologię masz na myśli. Zaznaczam feminizm to nie ideologia. To ruch kobiet walczących o prawa kobiet.