„Heroes Return: Powrót Bohaterów” (1997) – Recenzja
Heroes Return: Powrót Bohaterów (1997)
Herosi odrodzeni
Dziś po bardzo długim czasie (po dwudziestu latach odkąd przeczytałem go po raz pierwszy) sięgam po drugi, a według numeracji trzeci numer cyklu Mega Komiks – Heroes Return: Powrót Bohaterów. Jak przetrwał on próbę czasu?
Superbohaterowie świata Marvela nie żyją! Zginęli by powstrzymać Onslaughta – istotę, która powstała podczas ostatniej walki Xaviera z Magneto. Teraz mija rok od ich śmierci. Tylko nieliczni wciąż żyją: Spider-Man, nadal działa, X-Meni, ukrywają się przed światem, a potwornie napromieniowany Hulk przemierza zalane deszczem ulice. Ale nikt nie wie, że starzy herosi: Fantastyczna Czwórka, Avengers i cała reszta, żyją zamknięci w alternatywnej rzeczywistości, gdzie przed zgubą ukrył ich Franklin, syn Sue i Reeda Richardsów. Wszystko zmienia się wraz z przybyciem tajemniczych Celestian, którzy żądają od Franklina by zniszczył jeden ze światów.
Heroes Return (czy może raczej Heroes Reborn: The Return, jak chce tego oryginał) to komiks, który dla świata Marvela jest po części tym, czym dla DC jest Kryzys na nieskończonych Ziemiach. I choć tak ambitny zamysł nie udał się do końca (choć od kryzysu jest to rzecz lepsza), czytelnicy dostali naprawdę świetny album. I zarazem dzieło będące swoistym prekursorem choćby Tajnych Wojen z Marvel Now.
Scenarzysta, Peter David, który swego czasu komiksy o Hulku wyniósł z podrzędnego czytadła do miana samodzielnej, świetnie sprzedającej się serii, postarał się o to by emocji nie zabrakło. Emocji i wyborów, które w znakomitym finale wstrząsają na powrót uniwersum Marvela. Dodatkowo zapewnił nam takie atrakcje jak walka dwóch Hulków, czy Thora (na powrót) zamienionego w żabę! Co ważniejsze, postacie w jego wykonaniu zdają się żyć naprawdę. To nie papierowe kreacje, a osoby, które przekonują, które rozumiemy i których nam żal.
Gorzej jest już z rysunkami Salvadora Larroci. Niby nie są złe, ale brak w nich jakiegoś artyzmu. Dla takiej historii chciałoby się niezapomnianych plansz w stylu Marvels, a dostajemy jedynie rysunki czasem kojarzące się z komiksami dla dzieci. Zbyt mocno czerpiące z mangi, ale w złym tego określenia znacznie. Szkoda.
Niemniej sam album polecam i to gorąco. Fani komiksów, a Marvela w szczególności, będą zadowoleni. Przy okazji to tez dobra lektura utrzyma w klimacie obecnych kinowych hitów wydawnictwa, więc jest na co popatrzeć.
Autor: WKP