„Potężna Thor: Thor Wojny” (Tom 4) – Recenzja
Potężna Thor: Thor Wojny (Tom 4)
Każda wojna jest inna i każda jest taka sama… także ta w świecie Marvela, co na kartach czwartego tomu cyklu Potężna Thor udowadnia nam Jason Aaron. Głód, strach, cierpienie i wszechobecna śmierć, nieoszczędzająca nawet dzieci, pochłaniają dziesięć królestw, jedno po drugim. Z takiego stanu rzeczy cieszy się tylko Malekith i jego sojusznicy, a stojący po drugiej stronie barykady bohaterowie muszą liczyć się z tym, że będzie coraz trudniej.
Zarówno Jane z członkami Kongresu, jak i Odinson robią wszystko, co w ich mocy, by powstrzymać wojenną pożogę i uratować jak najwięcej istnień, jednak, gdy na krasnoludzki Nidavellir napadają płonące hordy z Muspelheimu, służące Sindr, córce Surtura, sprawa wydaje się być przegrana. Wtedy na scenę wkracza nowy Thor z nowym Mjolnirem – Thor Wojny, ślepo napędzany chęcią zemsty, który nie spocznie dopóty, dopóki nie wytnie w pień wszystkich wrogów.
Skąd się wziął i kim jest? Jego tożsamości nie zdradzę, ale słowo wyjaśnienia się należy. Cofnijmy się nieco pamięcią do wydarzeń z Tajnych wojen, w wyniku których na główną ziemię Domu Pomysłów trafił Ultimate Mjolnir; młot „szepczący i wzywający” nowego właściciela (mini-seria Niegodny Thor). Godnym jego mocy okazała się jedna z najmilszych i najukochańszych postaci Marvela, którą zmieniło i złamało okrucieństwo wojny. I tak oto powstał Thor Wojny, stający teraz do walki z Królową Żaru, by udowodnić jej, czym naprawdę jest piekło.
Czy kolejny Thor to bohater potrzebny, czy nie, zostawiam waszej indywidualnej ocenie, niemniej w moim odczuciu, Aaron wykreował go, by ukazać, jaką traumę potrafi wywołać wojna. Mimo że jest wielki, mimo że niezaprzeczalnie potężny (wręcz przerysowany), to w przeciwieństwie do Odinsona i panny Foster, kierujących się zasadami, dobrocią serca i/lub logiką, nim rządzi instynkt i szalony głód krwi, więc w rezultacie trzeba ratować go przed nim samym. Co rodzi smutną refleksję, nie jedyną taką w całym albumie.
Oczywiście nie samym Thorem Wojny żyje ten komiks. Ciągle śledzimy tu też losy Jane w roli Thor, a historia w odpowiednich momentach skupia się tylko na niej. Nie brakuje również solowych poczynań księcia Asgardu, tym bardziej, że w wydaniu znajdziemy przedruk jubileuszowego, siedemsetnego zeszytu serii Thor, gdzie dzieją się fantastyczne-mitologiczne rzeczy, za które świat pokochał Gromowładnego.
Wszystko to okraszają moje ulubione baśniowe rysunki Russella Dautermana i cudowne kolory Matthew Wilsona, a w zeszycie #700 Waltera Simonsa, Oliviera Coipela i wielu innych artystów związanych z właścicielem Mjolnira przez lata. Na planszach płonie ogień wojny, latają młoty, a całość przecinają błyskawice. Czasem trzeba nawet wrócić do poprzedniej strony lub spojrzeć na nią kilkukrotnie, bo ogrom wrażeń wizualnych zaciera nieco czcionkę. Aczkolwiek nie przypisuję tego in minus, gdyż zwyczajnie za bardzo mi się podobało (zwłaszcza jedna rozkładówka z Thorem Wojny i Potężną Thor – cudo!).
Mogłabym powiedzieć, że to album dla miłośników mordobicia i odkrywania potęgi mocy superbohaterów, bo faktycznie jest napakowany akcją i efektownymi starciami herosów, ale jest w nim też wspomniana na początku wojna, a raczej jej przygnębiające skutki, które dotykają niewinnych i bezbronnych. Jest cała gama uczuć, targająca bohaterami i jest zapowiedź końca, który w ten czy inny sposób nadejdzie i dla dobrych, i dla złych. Polecam.
Autorka: Zireael
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.