„X-Men: Punkty zwrotne – Upadek mutantów” – Recenzja

X-Men: Punkty zwrotne – Upadek mutantów

Dawno nie miałam w swoich rękach jakiegokolwiek komiksu, a że szczególnym sentymentem obdarzam mutantów z drużyny X-Men postanowiłam chwycić się za tom X-Men: Punkty zwrotne – Upadek mutantów od Chrisa Claremonta oraz Louise Simonsona, który w naszym kraju pojawił się nakładem wydawnictwa Egmont Polska. Czy komiks jest warty uwagi i swojej ceny? Przyjrzyjmy się.


Poznaj przełomowe momenty w historii X-Men! Trzy drużyny mutantów. Trzy tragedie, które łączy jedno: na zawsze zmienią życie tych, którzy je przeżyją. Nastoletni mutanci z New Mutants stracą nie tylko niewinność, lecz także bliskiego kolegę. Na grupę X-Factor padnie straszliwy cień Apocalypse, a jeden z jej byłych członków przejdzie niewyobrażalną przemianę. Legendarni X-Men będą zaś musieli poświęcić to, co najważniejsze, żeby ocalić świat, który ma dla nich tylko strach i nienawiść. Echa tych przerażających wydarzeń jeszcze długo będą rozbrzmiewać w komiksach o mutantach…


X-Men punkty zwrotne: Upadek mutantów składa się z niejako trzech części trzech różnych historii rozgrywających się równolegle, które łączy jedno, czyli tytułowy upadek mutantów. Akcja toczy się kilka miesięcy po Masakrze mutantów. Skład Uncanny X-Men nieustannie się zmienia. Colossus dochodzi do siebie, a Storm wraz z Forgem przenieśli się do innego świata. Drużyna na czele z Wolverinem musi stawić czoła boskiemu zagrożeniu czyhającemu w Dallas, a w międzyczasie oddział Freedom Force składający się z byłych mutanckich złoczyńców drepcze im po piętach. Z kolei New Mutants, którzy są obecnie podopiecznymi Magneto w siedzibie w Westchester, próbują pomóc Ptasiemu Móżdżkowi oraz jego kamratom torturowanym przez szalonego naukowca. Tracą jednak w misji nie tylko swoje dzieciństwo, ale coś znacznie cenniejszego. Ostatnia drużyna, czyli X-Force, musi zmierzyć się z Apocalypsem i jego Czterema Jeźdźcami, którym dowodzi ich dawny przyjaciel. Stan zdrowia Beasta się pogarsza, a Caliban przechodzi kryzys. Wszystkie jednak problemy bohaterowie muszą odsunąć na bok, bowiem na horyzoncie czai się niebezpieczeństwo. Czy wszystkie trzy drużyny sobie poradzą? Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za swoje czyny?

Ten komiks czytało mi się bardzo wolno i topornie. Nie ukrywam, tydzień zajęło mi przebrnięcie przez te wszystkie dziewięć zeszytów. Po prostu dla mnie było za dużo gadania, za mało akcji, a jeśli akcja się działa to nie była aż nadto satysfakcjonująca. Najbardziej podobały mi się interakcje między członkami wszystkich drużyn oraz sposób w jaki potrafią użyć swoje moce w zależności od sytuacji, która tego wymaga. Najbardziej interesująca historia okazała się tyczyć Nowych Mutantów, którzy bardzo szybko musieli dojrzeć, a sam finał okazał się być niesamowicie zaskakujący i dosyć odważny. Najbardziej nudna okazała się dla mnie opowieść o Uncanny X-Men, która niesamowicie mi się ciągnęła, a ciągłe kontemplacje Storm tylko mnie irytowały spowalniając akcję i rozwój fabuły.

 Za stronę graficzną komiksu odpowiadają Marc Silvestri, Bret Blevins oraz Walter Simonson, a za kolorystykę Glynis Oliver, Bill Wray oraz Petra Scotese. Ogólnie rzecz ujmując, zarówno kreska jak i barwy prezentują się nienagannie. Kolory są bardzo żywe i wyraziste, a kreska gruba i w większości dokładna. Bywają kadry, w których ciężko mi się było połapać i wszystkie elementy cudacznie nakładały się na siebie, ale w ogólnym rozrachunku wizualnie wszystko się prezentuje elegancko.

Oprawa komiksu jest twarda i gruba co sprawia, że rogi nie mają szans się odginać. Papier jest również gruby, a do tego śliski, co ułatwia kartkowanie. W środku komiksu znajduje się mnóstwo alternatywnych okładek, które zachwycają swoją różnorodnością i dają wgląd w artystyczny geniusz artystów pracujących nad każdym kadrem. Bardzo podoba mi się, że można w ten sposób przyjrzeć się procesowi tworzenia wielu rysunków. Tłumaczenie w wykonaniu Niki Sztorc jest świetne, a cena 119,99 zł za całokształt uznaję za jak najbardziej zasłużoną.

Summa summarum, X-Men: Punkty zwrotne – Upadek mutantów uznaję za solidną kontynuację Masakry Muntantów. Nie ukrywam, momentami lektura mi się dłużyła, zalatywało momentami nudą, a i niektóre postacie nieco drażniły, ale w ogólnym rozrachunku historie były ciekawe i całościowo uważam, że komiks jest godny przeczytania.


Autorka: Rose (Vombelka)


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x