„Wasp: Małe światy” – Recenzja
Wasp: Małe światy
Starcie z demonami przeszłości
Wasp: Małe światy to historia wydana specjalnie z okazji sześćdziesięciolecia debiutu postaci Janet van Dyne na kartach komiksowych. Zbiór zawiera zeszyty z serii Wasp (2023) #1-4 oraz dodatkowy retro zeszyt Tales of Astonish (1959) #44. Za scenariusz Wasp odpowiada Al Ewing, za rysunki Kasia Niemczyk i Carola Borelli, a za kolory KJ Díaz.
Wasp: Małe światy zabiera nas na przygodę, w której mama i przybrana córka, Janet van Dyne i Nadia Trovaya, będą musiały stawić czoła zagrożeniu, które Janet jest już doskonale znane. Naprzeciw duetowi Os stanie bowiem potwór z Kosmosu, który uczynił z niej Mścicielkę. Okaże się też, że pojawia się on na drodze także jej pasierbicy zupełnie nieprzypadkowo.
Album ten to przede wszystkim niebywała gratka dla fanów mrówczego zakątka uniwersum Marvela. To wypełniony nostalgią powrót do origin story pierwszej Osy, ale też wielka celebracja jej relacji z Nadią.
Muszę przyznać, że sama osobiście do grona wiernych fanów Ant-Mana i Osy nigdy nie należałam. W związku z tym historia ta zapewne nie zapadnie mi zbytnio w pamięć i wątpię, że będę do niej w przyszłości wracać, bo jest to krótka i prosta przygodowa historyjka, która pozbawiona otoczki nostalgii nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Udało mi się jednak dostrzec w niej parę plusów, które sprawiają, że może sięgnę po inne historie z tymi bohaterkami.
Dużym atutem tej opowieści jest relacja matka-córka między Janet a Nadią. Komiksową Janet znałam głównie jako przyjaciółkę She-Hulk i jej matczyna odsłona była dla mnie przyjemną nowością. Czytanie dialogów pomiędzy bohaterkami oraz zaglądanie do myśli matki tak dumnej z osiągnięć swojej córki były naprawdę miłym doświadczeniem, które rozgrzewało moje spragnione uroczych interakcji serce. Matczyna miłość aż wylewała się z kart komiksu i niezmiernie mnie to cieszyło. Zaintrygowało mnie też backstory Nadii, którego przebłyski można w tej historii prześledzić.
Świetną robotę robią też rysunki. Trzy zeszyty zilustrowała polska rysowniczka Kasia Niemczyk, znana też jako Kasia Nie, natomiast w ostatnim zeszycie pałeczkę po niej przejęła Carola Borelli. Obie artystki stworzyły rysunki w stylu, który naprawdę przypadł mi do gustu. Ich sztuka łączy w sobie dynamikę i urok, a od pięknie narysowanych twarzy bohaterek trudno było mi oderwać wzrok. Bardzo podobały mi się też te momenty, w których wspomnienia van Dyne zostały zobrazowane w estetyce pierwszych komiksów z jej udziałem. Całość idealnie dopełniła soczysta kolorystyka KJ Díaz. Szkoda jedynie, że rysy Janet i Nadii były do siebie na tyle podobne, że obie wyglądały niemal jak równolatki, a odróżniały je od siebie głównie fryzury.
Poza tym jednak komiks nie oferuje zbyt wiele przeciętnemu czytelnikowi, który nie jest wieloletnim fanem Osy i Ant-Mana. Najbardziej skupia się on bowiem na podróży w przeszłość Janet i daniu jej szansy na zemstę na swoim odwiecznym wrogu. O ich pierwszym spotkaniu można zresztą przeczytać w dodatkowym zeszycie Tales of Astonish #44, który pięknie przypomina także, jak bardzo stare komiksy są dla dzisiejszych czytelników nieczytalne.
Wasp: Małe światy poleciłabym zatem przede wszystkim zagorzałym oso- i mrówkomaniakom, a niekoniecznie niedzielnym entuzjastom tych maleńkich superherosów. No chyba, że są oni jednocześnie fanami Kasi Niemczyk, wtedy warto się w ten album zaopatrzyć, bo jest na czym zawiesić oko.
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.