„Avengers: Wejście Feniksa” (Tom 8) – Recenzja
Avengers: Wejście Feniksa (Tom 8)
Jakoś tak się ostatnimi czasy złożyło, że czytam na zmianę komiksy, w których występują grupy X-Men i Avengers. Tym razem los chciał, że wybór padł na Avengers: Wejście Feniksa od Jasona Aarona. Tom ten w Polsce ukazał się oczywiście nakładem wydawnictwa Egmont. Czy warto było sięgnąć po ten zeszyt?
Phoenix powraca! Phoenix, ognista istota z kosmosu, zdolna niszczyć całe planety, szuka nowego nosiciela – a chętnych nie brakuje! Podczas gdy najpotężniejsi ziemscy bohaterowie i złoczyńcy zaciekle rywalizują o jej moc, Thor prowadzi do boju drużynę Avengers, aby opanować to nowe zagrożenie. Ich misję komplikuje jednak tajemnicza więź łącząca Gromowładnego z Phoenix… Dodatkowo: dawno, dawno temu, u początków ludzkości, na świat przychodzi płomiennowłosa dziewczynka, która zmieni bieg historii.
Avengers: Wejście Feniksa rozpoczyna się narodzinami Phoenix, żeby później przedstawić nam losy bohaterów, jak i również złoczyńców, którzy niczym pionki w grze muszą się z sobą mierzyć, aby wygrać. Zwycięstwem jest opętanie przez Phoenix. Większość bohaterów stara się wydostać z tej niezbyt przyjemnej sytuacji, aczkolwiek są i tacy co dla swoich własnych celów chcą okiełznać żywioł. Problem w tym, że Phoenix kontroluje całą rozgrywkę. Czy uda im się uciec z tej pułapki?
Opowiadanie naprawdę mega mi się spodobało. Akcji jest na pęczki, fabuła brnie szybciutko do przodu od samego początku przykuwając uwagę czytelnika. Uchwyciły mnie przede wszystkim ciekawe duety oraz interakcje między nimi. Nie brakuje w historii zaskakujących występów czy zwrotów akcji. Kiedy wydaje ci się kto wygra okazuje się być to zupełnie mylne. Doceniam więc twórców za umiejętne wodzenie za nos.
Za stronę wizualną Avengers: Enter the Phoenix odpowiadają Dale Keown, Javier Garron, Luca Maresca oraz Scott Hanna, a za kolorystykę Jason Keith i David Duriel. Pod kątem graficznym mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony barwy są naprawdę śliczne i dominujące odcienie czerwieni, pomarańczy oraz żółci nierzadko kontrastujące z czernią pięknie uchwycają klimat opowiadania podkreślając główną rolę Phoenix w historii. Z drugiej jednak strony w scenach akcji często wszystko nakłada się na siebie, przez co niejednokrotnie w ujęciach walk wszystko się z sobą zlewa. Nie jestem pewna czy jest to wina kreski, czy palety barw, ale często łapałam się na tym, że nie umiałam się połapać w tym co się dzieje w kadrze. Także niby wszystko jest ładne i piękne, ale z drugiej strony bardzo chaotyczne, co może utrudniać nieco czytanie.
Oprawa komiksu jest miękka i elastyczna, ale na szczęście na tyle twarda, żeby się nie zginać. Papier jest gruby i śliski, co również ułatwia kartkowanie. Mało tego można się przyjrzeć pięknym okładkom alternatywnym znajdującym się pod koniec komiksu. Dzięki temu czytelnik ma wgląd w proces tworzenia się poszczególnych okładek. Czcionka jest czytelna, a tłumaczenie z angielskiego na polski w wykonaniu Marka Starosty jak zwykle trzyma poziom.
Podsumowując, Avengers: Enter the Phoenix to naprawdę wciągający, trzymający w napięciu i interesujący tom, który potrafi zaskoczyć. Akcja szybko się rozkręca, a dynamika między postaciami przykuwa uwagę. Nieraz też udało mi się w komiksie znaleźć mnóstwo ciekawych cytatów, które są naprawdę mądre, życiowe i zachęcają do refleksji. Jedynym mikro minusikiem jest właśnie element wizualny, który może spowolnić lekturę. Ogólnie rzecz ujmując, uważam, że warto wydać te 59,99 zł, bo na pewno nie pożałujecie.
Autorka: Rose (Vombelka)
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.