„Black Panther” (2018) – Recenzja

Black Panther (2018)
Wakanda forever!

W ostatnią środę, podczas której wypadły także tegoroczne Walentynki, do polskich kin wszedł najnowszy film Marvel Studios, czyli Black Panther. Jest to już osiemnasta produkcja, wchodząca w skład Kinowego Uniwersum Marvela (MCU), jednakże jest ona pod pewnymi względami przełomowa. Głównie choćby dlatego, że jest to chyba pierwszy od czasów serii Blade (z początków lat 2000) obraz, gdzie ciemnoskóra postać jest protagonistą. Ba, dziewięćdziesiąt dziewięć procent całej obsady to ludzie o ciemnej karnacji. Głównie z tego powodu wokół Czarnej Pantery zrobiło się dość głośno. Należy sobie jednak zadać pytanie – czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, a kolor skóry nie powinien kogokolwiek definiować.

W każdym razie ja mam takie podejście i właśnie z takim nastawieniem podszedłem do seansu. Black Panther to postać raczej średnio (a może nawet i mniej) znana. Przynajmniej dla typowego widza, który komiksami na co dzień się nie interesuje, a w dodatku nie pochodzi z USA i nie ma na karku chociaż trzech krzyżyków.

Black Panther

Nie wiem jak inni, ale osobiście uważam, że dzięki temu twórcy, a w tym sam reżyser (Ryan Coogler) nie mieli specjalnie związanych rąk i mogli tak poprowadzić historię, aby wpasowywała się ona w ich wizję oraz w dość realistyczne podejście MCU (na ile to możliwe) do tematu trykociarzy. Tym razem dostaliśmy film o… królu, a co za tym idzie – głowie całego państwa, a także wojowniku, dyplomacie, polityku, superherosie i jednym z najinteligentniejszych reprezentantów gatunku ludzkiego. Mówiąc prościej – T’Challa to prawdziwy człowiek orkiestra, ale o tym trochę później. No, to skoro introdukcję i zapoznanie z tematem mamy z głowy, przejdźmy zatem do analizy filmu.

Zacznijmy od fabuły, bo film pod tym względem jest chyba, a nawet zdecydowanie najdojrzalszą produkcją w dorobku Marvel Studios. To nie kolejny superbohaterski film, gdzie najważniejsze jest dołożenie głównemu złemu, który jest zły tylko i wyłącznie dla zasady. Nie mam zamiaru spoilerować, ale myślę, że nie popsuję nikomu zabawy, jeśli napiszę, że wszystko kręci się wokół problematyki związanej z izolacją, strachem przed tym, co nieznane, kurczowym trzymaniem się przeszłości, a także z tworzeniem barier społeczno-politycznych i rasowych. Bardziej się tego opisać nie da, a przynajmniej nie wtedy, jeśli nie chce się zdradzać poszczególnych wątków.

Black Panther oprócz niezwykle inteligentnej historii stoi głównie bohaterami. Tych jest tu od groma, a każdy z nich wyróżnia się całkowicie odmiennymi poglądami, z którymi reszcie zdarza się nie zgadzać. Nie zdołam tu odnieść się do każdej z postaci, ale przynajmniej spróbuję do tych, które najbardziej mi się spodobały.

Na pierwszy ogień pójdzie (jak można się domyślić) T’Challa. Chadwick Boseman włożył w swoją egzotyczną kreację całego siebie. To człowiek rozdarty pomiędzy tym, co stare i najpoprawniejsze, a tym, co nowe i nie do końca przyjęte. Chciałby dogodzić każdemu, choć wie, że nigdy nie będzie w stanie tego zrobić. W związku z czym próbuje jakoś odciąć się od tego, co reprezentowali sobą jego poprzednicy. I to jest w nim chyba najlepsze. To w dalszym ciągu stonowany gość, który wie, kiedy być stanowczym, a kiedy rzucić żartem. Przecież cechą dobrego króla jest umiejętność dopasowania się do każdej sytuacji, prawda?

Oprócz niego na szczególne wyróżnienie zasługują trzy postaci kobiece: Shuri, Okoye i Nakia. W rolę tej pierwszej wciela się Letitia Wright i trzeba jej przyznać, że wypadła świetnie. Każdy sytuacja z jej udziałem powoduje, że człowiek chce jeszcze, a ona sama za każdym razem wyglądała tak, jakby na planie po prostu znakomicie się bawiła. Czego tu w zasadzie nie lubić? Bycia księżniczką Wakandy? Bycia geniuszem, a przy tym naczelnym naukowcem Wakandy? Czy może potężnych pokładów dobrego humoru?

Dwie kolejne bohaterki, czyli Okoye (Danai Gurira) i Nakia (Lupita Nyong’o) to mocno wyzwolone, a nawet wyemancypowane wojowniczki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać i nie potrzebują kogokolwiek, aby ich bronił, bo same potrafią o to zadbać. Ta pierwsza jest tak wierna swemu państwu i jego tradycjom, że w jego obronie zabiłaby nawet ukochaną osobę. Druga zaś odcina się od tego z każdą chwilą coraz bardziej, reprezentując całkowicie odwrotne podejście. To właśnie dlatego można je porównać do ognia i wody. Ich słowne potyczki są tak widowiskowe, jak gdyby pojedynkowały się na miecze czy włócznie. Myślę, że nawet Luc Besson, słynny francuski reżyser, który słynie z filmów, gdzie pojawiają się silne kobiety (The Fifth ElementLéon czy Lucy)  mógłby się nauczyć naprawdę wiele po zobaczeniu tej ekranowej dwójki.

Black Panther

Kolejnym jasnym punktem jest Everett Ross (Martin Freeman), który jako jedna z bodajże dwóch białych postaci został wpasowany w fabułę w sposób bardzo subtelny, a przy tym przemyślany. Sytuacja w jakiej się znalazł, jest odwrotna do motywu, który często był w kinie wykorzystywany. Zazwyczaj to czarny człowiek znajdował się w obcym dla niego świecie białych. Tu mamy tego przeciwieństwo. To biały wkracza do królestwa, które nie jest przeznaczone dla oczu kogokolwiek innego spoza bardzo wąskiego grona, a już na pewno nie kogoś, o innym kolorze skóry. Ku zdziwieniu wielu, okoliczności w jakich się znalazł, wcale go nie przerażają, a motywują do dalszego działania. To z kolei powoduje, że osoby, z którymi przyjdzie mu pracować, zaczynają traktować go jak równego sobie.

Nie mógłbym również zapomnieć o Eriku Killmongerze, czyli jednym z dwóch czarnych charakterów Black Panthera. Tym drugim jest Ulysses Klaue odgrywany przez Andy’ego Serkisa, jednak to nie on zabłysnął. Michael B. Jordan mógł wreszcie dać z siebie wszystko w produkcji Marvela. I dał. Killmonger to nie kolejny „złol”, który chce zniszczyć wszystko i wszystkich tylko dlatego, że ma taką możliwość lub środki, które mu to umożliwiają. Tym razem dostajemy antagonistę z prawdziwego zdarzenia, którego zachowania i wszelkie motywacje są w pełni wytłumaczone, jasne i racjonalne. Gdyby tego było mało, podczas seansu temu człowiekowi naprawdę się współczuje i rozumie się skąd w nim tyle negatywnych emocji. Wszystko czego doświadczył, spadło na niego jak grom z jasnego nieba za sprawą kogoś, kto koniec końców porzucił go i wybrał mniejsze zło. Decyzji tej raczej dobrą nazwać się nie da, ale na pewno trudną. Może nawet najtrudniejszą.

W tym miejscu dochodzimy do tego, o czym pisałem we fragmencie związanym z fabułą. Owszem, czarnych charakterów mamy dwóch, jednakże prawdziwym zagrożeniem, z którym T’Challa wraz z osobami mu towarzyszącymi będzie musiał się zmierzyć, są właśnie problemy społeczne, kulturowe i rasowe. To ludzkie nastawienie do pewnych kwestii sprawiło, że doszło do nieodwracalnych w skutkach wydarzeń. Przeszłości zmienić się nie da, ale można pracować nad przyszłością. Na to nigdy nie jest za późno.

Black Panther

Strona graficzna najnowszej produkcji wchodzącej w skład MCU prezentuje się fenomenalnie. Cała scenografia to jedno wielkie magiczne dzieło sztuki, które składa się z całej masy elementów. Wakandy jako miejsca, ludzi, ich kultury, folkloru i religii, a co za tym idzie – ich obrzędów i zwyczajów. To wszystko tu jest.

Mamy bowiem ogromne miasto z zaawansowanymi technologicznie budynkami, które majestatycznie pną się w górę, a także ze statkami, które… latają. Kontrast dla takich widoków stanowią mistycznie-tajemniczo wyglądające miejscówki, w tym posągi i statuy Pantery (bogini Bast) czy bardzo sielankowe zielone równiny (gdzie wypasa się różnego rodzaju bydło) oraz rzeki i wodospady. Tak, takie sceny również ukazywane są widzom (koronacja, łączenie się ze światem zmarłych, ceremonialne walki itp). Stroje mieszkańców Wakandy, ich pieśni, zachowania podczas pewnych sytuacji, nawet sposób toczenia dyskusji, który wydaje się często bardzo podniosły i może nawet filozoficzny. Z kolei na ubiór Wakandyjczyków trzeba by było poświęcić chyba osobny tekst. Osoba odpowiedzialna za ich kreację powinna dostać jakąś nagrodę.

Co do obrzędów i ceremonii – nie będę ich oczywiście opisywać, ale w trakcie oglądania i na kilka takich się natrafia, co moim zdaniem perfekcyjnie ukazuje, jak dużą rolę w życiu mieszkańców tego państwa odgrywa ten aspekt życia.

Black Panther

Efekty specjalne są, jak można się było tego spodziewać, fantastyczne. Estetyczne i na pewno nienachalne. Mamy tu wszystko – kolorowe światełka, iskry, lasery, wybuchy, slow-motion, widowiskowe walki, pościgi, superbohaterskie stroje, a nawet nowe podejście do kadrowania i prezentowania pewnych rzeczy (praca kamery w niektórych momentach powoduje prawdziwy opad szczeny, robiąc oszałamiające wrażenie). Trzeba też dodać, że paradoksalnie do ilości scen, gdzie ktoś komuś daje w pysk, nie odczułem jakiejkolwiek wtórności. Muszę jeszcze dorzucić, że Czarna Pantera posiada chyba najlepszą sekwencję zamykającą (pierwsza partia napisów). Jestem śmiertelnie poważny. Mógłbym tak siedzieć i oglądać ten fragment godzinami.

Muzyka również stoi na najwyższym z możliwych poziomów. Jestem nawet w stanie zaryzykować stwierdzenie, że Black Panther otrzymał najlepszy soundtrack, jaki tylko można było stworzyć. Za album z utworami muzycznymi nagranymi pod film odpowiadał raper Kendrick Lamar, którego zresztą można usłyszeć w trakcie kilku z czternastu specjalnie nagranych pod BP kawałków. Za tzw. „score”, czyli utwory skomponowane typowo pod film odpowiadał zaś pewien szwedzki muzyk – Ludwig Göransson. On sam zresztą stwierdził, że po zapoznaniu się z pierwszą wersją scenariusza BP, jedyną możliwością na stworzenie muzyki do niego, była podróż do Afryki i uczenie się od tamtejszych artystów. Ekipa, która tworzyła tę partię ścieżki dźwiękowej, składała się z naprawdę dużej orkiestry, bo liczącej 132 instrumenty. Do tego doszli jeszcze afrykańscy bębniarze i 40-osobowy chór. To się po prostu nie mogło nie udać. Finalnie osiągnięto zamierzony – zaskakujący – efekt, który robi piorunujące wrażenie.

Black Panther

Cóż mogę dodać? Moim zdaniem Black Panther to najlepsza, najdojrzalsza i najinteligentniejsza produkcja Marvel Studios (oprócz Spider-Man: Homecoming, którego uwielbiam z powodów czysto prywatnych), która łapie za serce i porusza masę ważnych kwestii, z którymi w dzisiejszym świecie spotkać można się coraz częściej. Ośmielę się nawet stwierdzić, że Pantera spokojnie mogłaby pokusić się o Oscara w kategorii Najlepszy Scenariusz Adaptowany, Najlepsza ReżyseriaNajlepsza rola męska/żeńska, Najlepsze Zdjęcia, Najlepsza Ścieżka Dźwiękowa czy (odnosząc się do wspomnianych już wcześniej strojów) Najlepsze Kostiumy, bo stoi to na tak wysokim poziomie. Black Panther to zupełnie nowa jakość w dziedzinie filmów superbohaterskich, a także całkowicie nowy kierunek dla MCU, który wypalił w stu procentach. Czy można było to zrobić lepiej? Lepiej już chyba by się nie dało. Jest po prostu doskonale.

Wakanda na zawsze w moim sercu.

Autor: SQ

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij