„Captain America: Unforgiven #1” (2023) – Recenzja
Captain America: Unforgiven #1 (2023)
Koniec horroru
Captain America: Unforgiven #1 to trzeci i ostatni zeszyt cyklu Unforgiven, który domyka wreszcie całości. I nieźle to robi. Mogło być lepiej, Seeley mógł się bardziej postarać, bo wiemy, że potrafi, ale ograniczenia głównonurtowej opowieści osadzonej w rozległym kanonie jednak mu to uniemożliwiły. Więc jest, jak jest. Całkiem przyzwoicie, choć potencjał był o wiele większy.
CAPTAIN AMERICA…VAMPIRE HUNTER? The FORGIVEN have lost their way — defeat after defeat has made them bitter and bloodthirsty…and they’re starting to like it! Can CAPTAIN AMERICA bring them back into the light? Or will they give in to their darker natures? Witness the thrilling conclusion to the UNFORGIVEN saga…if you dare!
Kiedy czytam opowieści takie, jak ta, tęsknię za czasami, kiedy Marvel nie bał się opowieści dla dorosłych. I kiedy potrafił zrobić dobry horror nawet w głównym nurcie. Teraz odnoszę wrażenie, że boi się krwi i mroku, jak i boi ambicji. Więc dobrze, że czasem jednak idzie w te klimaty grozy i skupia na nieco mroczniejszych opowieściach. Nie ma to porównania do mroku historii z lat 90. chociażby, ale jednak.
Więc fajnie, że takie coś, jak ta miniseria powstało. I szkoda, bo mogło być lepiej. Akcja, mrok, klimat, znane postacie, ale w nieco innej scenerii… No i to tyle, można rzec. Seeley pomysł miał, całkiem sprawnie go wykorzystał, a Sid Kotian bardzo przyjemnie ubiera to wszystko w obrazki, ale można było bardziej, mocniej, intensywniej. A ten horror taki powierzchowny się wydaje, choć na szczęście więcej go, niż w podobnych historiach.
Poznać zatem można. I w sumie nawet warto, acz nie że jakoś szczególnie. Choć z tych nowych marvelowskich wymysłów ten akurat całkiem przypadł mi do gustu.
Autor: WKP
Często zdarza się, że bohater ma takie przygody, iż są niemożliwe do pokonania a jednak zdecydowanie i konkretnie to robi. Dlatego nie warto kogoś przekreślać. Bo różnie może być. Nawet najbardziej zorganizowana władza może po prostu upaść. Dla przykładu choćby nazistowskie Niemcy.