„Deadpool Kontra Staruszek Logan” – Recenzja
Deadpool Kontra Staruszek Logan
Choć nie jestem wielką fanką ani Logana, ani Deadpoola, a komiks Deadpool v Gambit, który przeczytałam kilka lat temu z sympatii do Gambita, niezbyt przypadł mi do gustu, to i tak z ciekawości sięgnęłam po bardzo podobną do tamtej historii pozycję zatytułowaną Deadpool kontra Staruszek Logan, która została wydana przez wydawnictwo Egmont. Ta niewielka książeczka zawiera materiał opublikowany w zeszytach #1-5 serii Deadpool vs. Old Man Logan autorstwa Declana Shalveya (scenariusz) i Mike’a Hendersona (rysunki).
Przede wszystkim, nie dajcie się jednak zwieść tytułowi i (całkiem estetycznej) okładce. Podobnie jak w przypadku Deadpool v Gambit, komiks z Loganem nie opowiada raczej o historii konfliktu między tytułowymi bohaterami, ale jest bardziej ich team-upem. Oczywiście, współpraca dwóch tak charakternych postaci, zwłaszcza jeśli z jednej strony mamy śmieszka, a z drugiej ponuraka, może doprowadzić do spięć, jednak rzadko są to starcia siłowe. W większości to po prostu słowne przepychanki dwóch bohaterów ze sporym ego. Chociaż, jak wiadomo, mając do dyspozycji dwóch supergości ze zdolnościami regeneracyjnymi, nie mogło się obyć bez rozlewu krwi. Żaden szanujący się twórca nie przepuściłby takiej okazji.
Fabuła Deadpool kontra Staruszek Logan kręci się wokół tytułowej dwójki, która wpada na siebie raczej przypadkiem, ale musi połączyć siły, by pomóc znajdującej się w okolicy potężnej, młodej mutantce – Maddie – ściganej przez organizację, która, standardowo, bardzo chętnie wykorzystałaby ją jako broń. Wade i Logan, dwóch starych wyjadaczy, rusza zatem na ratunek dziewczynie. A o tym, czy ta bezbronna nastolatka faktycznie jest tak bezbronna, jak może się wydawać, przekonacie się już przy samodzielnej lekturze.
Jak już wspominałam, ani Wolverine, ani Deadpool nie należą do grona moich ukochanych bohaterów. Logan często bywa dla mnie zbyt ponury i choć historie z nim w roli głównej bywają ciekawe, to jednak muszę je sobie solidnie dawkować. Wade Wilson natomiast prezentuje taki rodzaj humoru, który w większości przypadków również do mnie nie trafia, a w zbyt dużym stężeniu po prostu drażni. Przygoda z tym krótkim komiksem była jednak całkiem udana. Zestawienie ze sobą bohaterów z pozoru tak różnych, a jednak posiadających pewne cechy wspólne, wypadło naprawdę w porządku i interakcje między nimi obserwowałam z przyjemnością. I choć nadal żarty Deadpoola często są suche, to zdarzyło mi się kilka razy parsknąć śmiechem podczas lektury. Niewątpliwie jest w tym zasługa tłumacza Bartosza Czartoryskiego, który pozwolił sobie na sporo zabaw słowem.
Intrygująco wypadła także nowa bohaterka, czyli wspomniana wcześniej mutantka Maddie. Jak to już bywa z mutantami, zgłębianie jej historii nadało tej opowieści nieco słodko-gorzki smak i dodało do niej szczyptę dramatu. Jej geneza okazała się dla mnie na tyle interesująca, że zerknęłam do sieci w poszukiwaniu innych komiksów, które rozwinęłyby wątki tej postaci i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Deadpool kontra Staruszek Logan to jedyne miejsce, gdzie można sobie o niej poczytać. Jest to jeszcze bardziej ciekawy przypadek, biorąc pod uwagę, że komiks ten kończy się w momencie, który aż prosi się o dalszą eksplorację perypetii tej postaci. Szkoda, ale nigdy nic nie wiadomo, może twórcy postanowią ją kiedyś odkurzyć, bo świat marvelowskich mutantów jest na tyle szeroki, że zapewne znalazłoby się tam dla Maddie miejsce.
Oprawa graficzna jest po prostu w porządku. Opisałabym ją raczej słowem “standardowa”. Brak tu fajerwerków i spektakularnych wizualnych rozwiązań, ale nie jest to też komiks brzydki. W skrócie, rysunki nie przeszkadzają w czytaniu, ale też nie powalają na kolana i nie sprawiają, że chcemy je oprawiać i wieszać na ścianie.
Podsumowując, Deadpool kontra Staruszek Logan to całkiem przyzwoita pozycja, z którą można przyjemnie spędzić wolną godzinkę w ciągu dnia. Jeśli zatem brak Wam rozrywki i chcecie się nieco rozerwać przy deadpoolowej nawijce i odrobinie nawalanki, to koniecznie po nią sięgnijcie.
Autorka: Dee Dee
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.
Wolverine i Deadpool to flagowe postaci Marvela. Jak nie lubi się tych postaci. To tak jakby nie lubiło się Marvela. Świat Marvela i świat postaci jest tożsamy.
Na całe szczęście uniwersum Marvela jest tak bogate, że właściwie każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Tej dwójki raczej nie śledzę, ale nadal Marvel oferuje mi ogrom postaci, które lubię 🙂
A ja szczególnie lubię te postaci. Może stąd moja reakcja.