„Demon Days: X-Men #1” (2021) – Recenzja
Demon Days: X-Men #1 (2021)
Demoniczna saga
Marvel po raz kolejny wkracza na pole mangowe. O historii tego typu dzieł pisałem już nieraz, więc nie będę się powtarzał (zainteresowanych zachęcam do poczytania choćby o imprincie Tsunami). Warto jednak nadmienić, że zazwyczaj były to porażki. Ale porażką nie jest najnowszy projekt tego typu, czyli zeszyt Demon Days: X-Men, który wnosi pewien powiew świeżości. Przynajmniej dla tych, którzy poza amerykańskimi zeszytówkami nie czytają nic innego.
From STORMBREAKER PEACH MOMOKO comes a Marvel story unlike any you’ve ever seen before! A wandering swordswoman with a psychic blade arrives at village that’s being targeted by demons. One demon is black and white with a terrifying red tongue and another may be the strongest demon there is! In the stunning kick-off issue of this prestige quarterly story, you’ll see a revolutionary reimagination of the Marvel Universe that could only come from Peach Momoko. Ready your katana and enter a mysterious world of demons, monsters, mutants, and magic! Book ONE of FIVE of the DEMON DAYS saga!
Demon Days: X-Men to opowieść reklamowana, jako coś, czego jeszcze nie było, ale nie jest to prawda. Już nawet abstrahując, że w świecie mangi tego typu dzieł jest na pęczki, należy pamiętać, że Marvel już nieraz serwował nam podobne historie, że wspomnę Wolverine: Snikt! czy niewydany na polskim rynku album Elektra and Wolverine: The Redeemer. Nie zmienia to jednak faktu, że podobne komiksy pojawiają się na rynku amerykańskim na tyle rzadko, by były czymś odświeżającym i tak jest też w tym wypadku.
Jeśli zestawić Demon Days: X-Men z japońskimi opowieściami graficznymi tego typu, to nie wypada tak dobrze, jak one. Patrząc jednak na niego, jako na kolejny zeszyt superhero, rzecz jest bardzo przyjemna i odmienna, od całej reszty. Mocno czerpiąc zarówno z popularnego ostatnio Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba, a także azjatyckich legend, Peach Momoko serwuje nam nieźle napisany, za to bardzo ładnie zilustrowany komiks, w którym widać i typową dla Japończyków dbałość o szczegóły, jak i lekkość, humor oraz urok.
Tytuł ten czyta się naprawdę dobrze. Jeszcze lepiej ogląda. Co najważniejsze jednak zeszyt bardzo przyjemnie nastraja na przyszłość. Jaka będzie saga Demon Days, jako całość, trudno w tym momencie powiedzieć, niemniej na pewno zostanie zapamiętana choćby tylko dzięki znakomitej szacie graficznej. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie jedyny powód.
Autor: WKP