"Deadpool v Gambit #1-15" (2016) – Recenzja

The „V” is for „VS”

Seria Benjamina Ackera i Bena Blackera Deadpool v Gambit składa się tylko z pięciu numerów i przedstawia dość zabawną i dziwną historię tytułowych panów. Tę dwójkę znają chyba wszyscy, ale myślę, że warto ich pokrótce przedstawić: Deadpool – najemnik mający nierówno pod sufitem oraz Gambit – mutant, X-Men i złodziej, razem dają mieszankę (dosłownie) wybuchową.

Historia rozpoczyna się od przypadkowego spotkania głównych bohaterów, gdzie w retrospekcji widać, jak dla żartu przebrali się za dwóch innych znanych superbohaterów, narażając ich reputację na szwank. Po tej akcji dowiadujemy się, że Wade i Remy pracują ze sobą próbując na tym zarobić dużą sumę pieniędzy. (oczywiście niezgodnie z prawem). W pewnym momencie Gambit odkrywa, że Wilson próbował go oszukać, przez co dochodzi między nimi do walki. W tym samym czasie gotówka jaką zarobili, znika, a wspólnicy dowiadują się, że wszystko było ukartowane i jak na ironię, złodzieje zostali wyrolowani.

W trakcie ich spotkania, gdy przypominają sobie, jak zostali nabici w butelkę, pojawia się ten sam człowiek, który ich okłamał. Proponuje im kolejną współpracę, a kiedy herosi widzą jeszcze większą ilość pieniędzy, od razu są zainteresowani. Pomimo początkowych zgrzytów, z biegiem czasu Deadpool i Gambit potrafią znów ze sobą współdziałać.

Deadpool v Gambit jest krótką serią, ale jak na te kilka zeszytów, to spotykamy tu sporo innych postaci. Niektóre z nich mogą być na pewno zaskoczeniem dla czytelnika. Nie będę zdradzać kim oni są, żeby nie psuć nikomu zabawy.

Z całej historii najbardziej utkwiła mi w pamięci sytuacja z początku, gdzie Deadpool i Gambit ganiają po mieście w nie swoich kostiumach. Wbiegają do cudzych mieszkań, psują musical i rujnują stragany. Koniec końców obrywają nie oni, a prawdziwi superbohaterowie. Również momenty, w których Remy używa mocy przeciwko Deadpoolowi były zabawne, mimo że bardziej drastyczne, bo najczęściej obrywał w twarz.  A jak wiadomo Gambit po dotknięciu przedmiotu potrafi go naładować energią kinetyczną, która wybucha przy uderzeniu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak bardzo, mogłoby to być bolesne. Na szczęście Wilsonowi to nie zaszkodziło.

Rysownik Danilo Beyruth nie spełnił moich oczekiwań jeśli chodzi o kreskę. Deadpool faktycznie został przedstawiony, tak jak powinien, szpetny i pokryty bliznami. Natomiast Gambit, wobec którego każda fanka ma spore oczekiwania, również był… brzydki. Mimo, że wyglądał lepiej niż Wade, moim zdaniem powinien być ukazany jako przystojny, czarujący Cajun. Same okładki mnie nie zachęciły, a środek po prostu mi się nie podobał. Ale to tylko moje zdanie, wolę bardziej realistyczne i szczegółowe rysunki, chociaż w tym wypadku prostszy styl chyba o wiele lepiej pasuje do Deadpool v Gambit.

Cała historię polecam wszystkim, którzy lubią obie postaci oraz chcą przeczytać coś luźniejszego. Serię oceniam na całkiem dobrą, chociaż czytałam lepsze (ale jak na taką krótką historię to warto po nią sięgnąć i poprawić sobie humor).


Autorka: Marv

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x