„Spider-Man: Shadow of the Green Goblin” #1 (2024) – Recenzja
Spider-Man: Shadow of the Green Goblin #1 (2024)
Wieczny cień Goblina
DeMatteis wziął komiks Spider-Man: Shadow of the Green Goblin i dowiózł na pełnej. Tak w skrócie. Nie, że ten zeszyt nie ma swoich minusów, bo ma, ale o tym dalej, ale obok tego, co zrobił Hickman, to najlepsza spider-manowa nowa rzecz, jaka obecnie jest na rynku i to trzeba docenić.
NORMAN OSBORN WAS NOT THE FIRST GOBLIN! Norman Osborn is the GREEN GOBLIN you know. But he is NOT the ORIGINAL GOBLIN! Learn the shocking secrets of the PROTO-GOBLIN, and its dramatic connection to the Osborn family! What role does a young Peter Parker, who has not yet understood his great power and responsibility, play in this unfolding of events? J.M. DEMATTEIS (SPIDER-MAN: KRAVEN’S LAST HUNT) continues to build his legacy and the mythos of classic SPIDER-LORE, this time paired with rising star MICHAEL STA. MARIA!
Minus tego wszystkiego jest w zasadzie jeden – naprawdę znaczna część tego zeszytu to takie wspomnienia, odnoszenia się, streszczenia wydarzeń. I to, wiadomo, nie każdego kupi. Nie każdego też kupi pewien rozdźwięk między fabułą, która jest mocno klasycznie osadzona i w klasykę też idzie, w szatą graficzną już na wskroś współczesną. Ale reszta świetna jest i tyle.
Bo to, jak DeMatteis wziął i dopełnia opowieści sprzed lat to perełka. Bo skupia się na postaciach, zamiast pędzić z akcją, skupia na charakterach i psychologii. Bo wie, że to ma być uczuciowe, emocjonalne i niestroniące od mroku i w tym kierunku idzie. Wie też, jak to wszystko zrobić w ograniczonej liczbie stron i zeszytów.
Efekt jest znakomity, wciągający i intrygujący. Świetnie zapowiada się to na przyszłość, a nawet jeśli można narzekać, że środek powinien być bardziej klasycznie ilustrowany – bo powinien – sama szata graficzna też jest całkiem fajna. Warto więc i tyle.
Autor: WKP
Ilustracje: AIPTcomics