„Giant-Size Hulk” #1 (2024) – Recenzja
Giant-Size Hulk #1 (2024)
Dwa odcienie zieleni
Phillip K. Johnson. No i nie będę obiektywny, bo ja faceta nie trawię i nie rozumiem, po co daje się mu pisać komiksy. I ten zeszyt mi to tylko potwierdził – proste, sztywne dialogi, postacie bez charakteru, a wszystko w prostej opowiastce akcji, która miała robić wrażenie, a wypada z głowy zaraz po przeczytaniu. A w zestawieniu z przedrukiem jednego z klasycznych zeszytów serii pokazuje, jaka przepaść jakościowa dzieli to, co naprawdę dobre od tego, co wydawane jest teraz. Oto Giant-Size Hulk #1 (2024).
THE ONLY WAY TO CONTAIN THE HULK…IS IN A GIANT-SIZE STORY! Riding the rails is no walk in the park – especially for the INCREDIBLE HULK! And particularly when something – no, someONE – has been stolen from him by a gruesome new threat with evil machinations in mind. Clear the tracks – the HULK is coming through!!! PLUS: Includes a reprinting of INCREDIBLE HULK #372 by Peter David and Dale Keown, featuring high-speed action and heartrending drama in a Hulk tale for the ages!
Ja wiem, że jakimś cudem Phillip Kennedy Johnson był nominowany do nagrody Eisnera, ale jednocześnie pamiętam, jakie kiepskie komiksy potrafiły zgarnąć to wyróżnienie, więc… No nie jest to żaden wyznacznik sugerujący jakość prac tego gościa. Może ma on swoich fanów, ja zetknąłem się z nim parę razy, głównie w komiksach DC i nie strawiłem. Jego Supermana przestałem czytać w samym środku dużego wydarzenia, bo tak kiepski był. I jego Hulk też mnie nie porywa.
Historia prosta i ogólnie nieporywająca. Fabuła akcyjniaka, który szybkim tempem chce zamaskować to, że nie ma co powiedzieć ani pokazać, ale nie jest w stanie tego zrobić, jak należy, bo twórcy nawet nad tym tempem nie panują, jak powinni. I treść, która okazuje się zadziwiająco nie mieć treści. trochę jest tu klimatu, zasługa całkiem fajnych ilustracji, ale to za mało. Wszystko jest tu nienaturalne, sztywne, nijakie. Postacie nie zapadają w pamięć i nic nie obchodzą czytelnika, a całość pozostawia spory zawód.
Dlatego najlepsze jest to, co klasyczne. Fajna, skupiona na postaci, skupiona i na akcji i na psychologii klasyka w wykonaniu Petera Davida (mieliśmy ją po polsku w świetnym albumie Hulk: Niemy krzyk). Ona robi wrażenie, rusza emocjonalnie, intelektualnie nie zawodzi, a i potrafi dostarczyć dobrej rozrywki. Szkoda, że tylko ona.
Autor: WKP