„Ultimate Spider-Man” (Tom 12) – Recenzja
Ultimate Spider-Man (Tom 12)
ULTIMATE NEW BEGINNING
Seria Ultimate Spider-Man zakończyła się na 133 zeszycie, po wielkim evencie skupionym na walce z Magneto. Spider-Man niemal przypłacił to starcie życiem. Moment był przełomowy i przełom nadszedł: serię zamknięto w czerwcu 2009, domknięto jeszcze dwoma zeszytami Ultimatum: Spider-Man Requiem, a już w sierpniu wróciła jako Ultimate Spider-Man, vol. 2. Wróciła na piętnaście zeszytów i niemal w całości dostajemy ją w tym albumie. Albumie, który okładką może zbyt szczególnie nie zachęca, ale wart jest poznania. Jak cała ta seria, gdyż dostarcza niezapomnianych wrażeń wszystkim miłośnikom Pająka.
Po wojnie z Magneto, która pochłonęła tysiące ofiar, nadszedł czas opłakiwania zmarłych i sprzątania po wielkiej powodzi, która zrujnowała miasto. Ale niestety są tacy, którzy chcą wykorzystać sytuację zupełnie inaczej. Tu właśnie na scenę wkracza Mysterio, który chce ugrać na tym wszystkim jak najwięcej. Spider-Man chce mu w tym, oczywiście, przeszkodzić, ale nie jest to łatwy przeciwnik. A to jedynie część tego, co się dzieje, bo pojawia się problem z sąsiadem i jego mocami, zjawia się tajemnicza postać, w domu Petera przybywa osób, a… Peter w swoim związku miał wystarczająco problemów z zazdrością Mary Jane, a teraz jeszcze dziewczyny zaczynają o niego rywalizować…
Można rzec, że ten tom Utimate Spider-Mana to taka przejściówka. Po wielkich wydarzeniach poprzedniego i przed wielkimi wydarzeniami tomu kolejnego. Tam świętować będziemy 150 zeszyt serii, a zarazem mierzyć ze śmiercią tytułowej postaci, która będzie musiała stoczyć swoją ostateczną walkę (tą ostateczną walkę rozpisaną na zeszyty 153-160, mogliśmy już czytać po polsku w jednym tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, więc jak nie możecie się doczekać, wiecie już czego szukać). Można by sądzić, że tu napięcie opadnie, emocje się uspokoją itp. Ale nie, bo dwunasta część serii to fabularnie to, co w niej najlepsze – czyli wątki obyczajowe. Ta seria od początku stała tym i genialnym konwertowaniem legendarnych pajęczych fabuł. Tym razem, te drugie są na dalszym planie. Z korzyścią dla opowieści.
Bendis o nastolatkach pisze wprost genialnie. Wie, co im w głowach siedzi. Nie patrzy na nich przez różowe okulary, a jednocześnie pamięta, że komiks robi i dla młodzieży, i fanów starszych. Tak więc dla tych pierwszych unika niewłaściwych tematów, ale dla drugich nie zatraca dojrzałości, pozostając jednocześnie młodzieńczo niemal energetycznym. Jest też akcja, są przygody, szybkie tempo, walki, dużo widowiskowych scen… No i jest szata graficzna, coraz prostsza, bardziej kreskówkowa. Co nieco zaniża poziom wiekowy odbiorców, ale jednak nie wpływa to na przyjemności poznawania serii. Bo najważniejsze są tu fabuły Bendisa, a te stoją na najwyższym poziomie.
W skrócie, warto. Jak zawsze. Ultimate Spider-Man (tom 12), to niezawodna rozrywka trzymająca poziom, jakiego we współczesnych komiksach rozrywkowych brakuje.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.