„Wolverine #1” (2020) – Recenzja

Wolverine #1 (2020)
Wolvie powraca.

Wolverine, jedna z najważniejszych, najciekawszych i najlepszych postaci w dziejach Marvela powraca z nową serią swoich przygód. I chociaż rożnie z takimi tytułami bywało, a w ostatnim czasie sam wydawca też ma coraz mniej do zaoferowania, Wolverine #1 (2020-) to kawał dobrego komiksu, choć głownie ze względu na znakomitą szatę graficzną.

THE BEST IS BACK! Wolverine been through a lot. He’s been a loner. He’s been a killer. He’s been a hero. He’s been an Avenger. He’s been to hell and back. Now, as the nation of Krakoa brings together all Mutantkind, he can finally be… happy? With his family all together and safe, Wolverine has everything he ever wanted… and everything to lose. Writer Benjamin Percy (X-FORCE, WOLVERINE: THE LONG NIGHT) and legendary artist Adam Kubert (X-MEN, AVENGERS) bring the best there is to his new home! PLUS: The return of OMEGA RED!

Wolverine, Rosomak, niemal nieśmiertelny mutant, umarł (nie po raz pierwszy), powrócił (też żadna to dla niego nowość) i znów może cieszyć się własnym tytułem. A my możemy cieszyć się jego kolejnymi solowymi przygodami. Już samo to sporo znaczy dla fanów, ważniejsze jednak jest to, że całość jest udana.

Scenariusz jest niezły, nic to wybitnego, raczej prosta, stricte rozrywkowa robota, która na szczęście jednak nie zawodzi. Jest tu akcja, sporo bohaterów, dobre tempo, świetny klimat… Trochę brakuje pomysłu, ale całość nadrabia ilustracjami. Owszem, Kubert rysuje prościej, niż w latach 90., przez co jego Omega Red (który w starych ­X-Menach był jednym z najlepiej wyglądających wrogów właśnie dzięki niezapomnianym kubertowskim grafikom) wypada nieco blado, ale ogół jest bardzo udany.

Tak więc fani Wolviego mają powód do zadowolenia. Na razie nieduży, ale liczę na dalsze zeszyty. Może jeszcze nas zaskoczą.

Autor: WKP