„Daredevil: Woman Without Fear #1” (2022) – Recenzja
Daredevil: Woman Without Fear #1 (2022)
Kobieta nieznająca strachu
Nadeszła pora na nowy etap w historii Daredevila. Tym razem rolę Śmiałka przejmuje kobieta. A dokładniej Elektra. Brzmi jak coś wysilonego? Jak kolejna próba zaserwowania kobiecej wersji znanego herosa? Być może, ale i tak Chip Zdarsky stworzył kawał dobrego komiksu, który mnie osobiście kupił i okazał się lepszy od wielu podobnych prób. Oto Daredevil: Woman Without Fear #1.
The next pulse-pounding chapter in the saga of New York City’s Guardian Devil, this time starring ELEKTRA as Daredevil! Joined by Rafael De Latorre, Chip Zdarsky continues his landmark run and the DAREDEVIL story that spins directly out of the shocking revelations in the pages of DEVIL’S REIGN! Elektra is the world’s deadliest assassin – and she’s taken a vow not to kill. Someone puts themselves directly in her path with deadly consequences. What else would you expect from the MARVEL UNIVERSE’S GREATEST HUNTER?!
W latach 70. XX wieku Marvel przeżywał okres, w którym usilnie starano się znanych bohaterów ukazać w kobiecych interpretacjach. Nie uważam, by był to dobry pomysł, lepiej było postawić na stworzenie nowych heroin, bez całego brzemienia oryginałów, które ciągnąć miało się za nimi latami, ale bez wsparcia popularności danej nazwy chyba by sobie nie poradziły. Tak czy inaczej powstało wówczas kilka postaci, które przeszły do historii komiksu, a w ostatnich latach Marvel znów stawia na silne kobiece postacie. Większość z nich jest co prawda kopiami swoich męskich pierwowzorów, ale czasem za sprawą odpowiednich artystów potrafią zmienić się w kogoś zupełnie nowego.
Od początku inaczej było z Elektrą. To była postać samodzielna, intrygująca i wcale nie należała do bohaterów. Miała swój charakter, kodeks, posiadała tragiczną, ale nie kiczowatą przeszłość… Frank Miller, jej twórca, wykreował jedną z najlepszych kobiecych bohaterek w dziejach, a teraz ona przejmuje pałeczkę Śmiałka i staje do walki w naprawdę przyjemnej opowieści. Zdarsky w typowy dla siebie sposób bawi się motywami, biorąc na warsztat to, co zostawili po sobie poprzednicy i z lekkością odtwarzając je po przepuszczeniu przez pryzmat własnej wrażliwości. Dorzuca do tego akcję, dobre dialogi i ciekawie zapowiadające się wątki.
Do tego mamy szatę graficzną, prostą, ale brudną, kojarzącą się nieco z Daredevilami z czasów Bendisa. Jest miła dla oka, dobrze pasuje do charakteru serii i go uzupełnia, budując świetny klimat. W skrócie: dobry zeszyt dobrze zapowiadające się serii. Dla fanów DD, ale i nowych odbiorców.
Autor: WKP
Jestem fanem Daredevila i także Elektry. Daredevil i Bendisa był bardzo dobry i Brubakera. Także Daredevil Loeba nie jest zły. Oczywiście zawsze trzeba dodać też Franka Millera Daredevila. Myślę, że Daredevil ma jakby takie swoje Uniwersum. Warto poczytać komiksy z jego przygodami.