„Daredevil: Woman Without Fear” #1 (2024) – Recenzja
Daredevil: Woman Without Fear #1 (2024)
Kobieta nieznająca strachu
No i w końcu coś naprawdę dobrego w tym tygodniu. Tak po prostu. Solowa seria z Elektrą jako Daredevil (a raczej Daredevilka) to kawał dobrego komiksu, fajnie przyziemnego, skupionego na postaciach, ale i oferującego wszystko to, czego z komiksu z DD na okładce można oczekiwać.
SPINNING OUT OF DAREDEVIL #11! After the stunning events of DAREDEVIL #11, Daredevil’s allies are left more vulnerable than ever before. If they’re able to survive, it will fall to Elektra and Matt Murdock to not only save their city as Daredevil, but also protect the people they love the most as they’re targeted by some of the most dangerous, violent elements the Marvel Universe has to offer!
Ten komiks jest nastrojowy, to raz. Dwa, ma fajnie nakreślone postacie. Po trzeci mamy tu wrogów, za którymi nie przepadam, bo to nie moje klimaty, ale tu okazują się pasować. Poza tym to po prostu kawał dobrego, klimatycznego akcyjniaka, sensacji z elementami religijnymi, kryminalnymi i obyczajowymi. No udało się scenarzystce wcisnąć w opowieść ile się tylko dało i to z dobrym skutkiem. Wszystko jest, jak być powinno, ma w sobie pewną nutkę świeżości, mimo zgranych schematów, a całość nie tylko nie nudzi, ale autentycznie potrafi zaciekawić.
No i jeszcze rysunki. Naprawdę super to wygląda, realizm, nastrojowe barwy, świetne oddanie postaci i miasta… Naprawdę znakomita rzecz, świetnie wykorzystująca potencjał i grająca na emocjach fanów. Szkoda tylko, że w ostatnich latach w Marvelu takie zeszyty są raczej wyjątkiem, niż normą.
Autor: WKP