„X-Men: Blood Hunt – Laura Kinney The Wolverine” #1 (2024) – Recenzja
X-Men: Blood Hunt – Laura Kinney The Wolverine #1 (2024)
Laura na krwawych łowach
Kolejny dodatek do wampirzego eventu Blood Hunt i kolejne odcinanie kuponików od czegoś, od czego kuponików odcinać się nie powinno, bo samo jest takim właśnie odcinaniem. No ale Marvel, jak zawsze – i jak każde duże wydawnictwo – chce przede wszystkim zarabiać, a, jak wiadomo, zbieracz sięgający po dany tytuł kupi to, co się z nim łączy. Niestety, bo potem dla zysku powstają takie komiksy, jak ten, w których nie ma żadnej w zasadzie treści, a szybka akcja nie maskuje niedostatków opowieści. Oto komiks X-Men: Blood Hunt – Laura Kinney The Wolverine #1. Mutanci znów na pierwszym planie.
THE BLOODIEST RESCUE MISSION YET! The vampires will stop at nothing in their bid for supremacy, including capturing mutants for hellacious experiments to boost their own power. But not on LAURA KINNEY’s watch! The WOLVERINE slices a swath through the vamps, but when she encounters the TRUTH behind their machinations, will an UNLIKELY ALLY prove to be more than she bargained for?
Ten komiks to w skrócie akcja bez znaczenia. Pretekstowa fabuła mająca na celu jakoś usprawiedliwić kolejne wyczyny, wygibasy i krwawe pojedynki. No i ten pretekst jest tym razem taki sobie, wiele z tego nie wynika, a całość to nic więcej, jak po prostu porcja akcja, dla samej akcji.
Czy to źle? Zależy czego się spodziewać, bo jednak jak ktoś liczy na dobrą zabawę a dostaje zeszyt z historią skrojoną niczym fabuła przeciętnej gierki komputerowej, poczuje zawód. Komu nie zależy na niczym więcej, niż średnio narysowanej, skrajnie prostej historyjki, którą czyta się szybko i bez zaangażowania, ale za to nie nudzi, śmiało może. Reszt niech sobie daruje.
Autor: WKP