„The Immortal Thor Annual” #1 (2024) – Recenzja
The Immortal Thor Annual #1 (2024)
Infinity Immortal
Infinity Watch trwa. Szkoda. To nie mogło być nic dobrego, ale mogło być chociaż niezłe – nie wyszło. Tym razem co prawda mamy zwyżkę formy i to, co Ewing nam tu serwuje, należy do najlepszych z tego całego wydarzenia, 1ale to tylko pokazuje, jak kiepskie ono jest, bo Gromowładny to niestety wyrugowany intelektualnie, strasznie prosty przeciętniak, szybki do przeczytania i zapomnienia. Oto komiks The Immortal Thor Annual #1.
„INFINITY WATCH” PART THREE! Faced with the menace of Utgard and a prophecy of his own doom, the son of Odin sought out the legendary Power Stone to aid his fight. Only two things were in his way. Firstly, the mighty CHAMPION OF THE UNIVERSE – with strength to match Thor’s own – was also questing for the stone. Secondly, the Stone is now inside a person – THE PRINCE OF POWER! PLUS, Derek Landy and Sara Pichelli continue the journey of the Death Stone Bearer and the scar it will leave on the universe!
Jeśli zamysłem Ewinga było, by stworzyć niewymagający myślenia komiks, który łyknie się w kilka minut w podróży i zapomni, że się go czytało, to tak, udała mu się ta sztuka. Jest lepiej, niż w poprzednich zeszytach, ale to taki kosmiczny, pozbawiony czegoś ponad nieszczególny wymiar rozrywkowy komiks, który można przeczytać, ale po co, skoro jest częścią większej, słabej całości?
Ot kolejny zawód. Bo całkiem przyzwoicie to wygląda od strony graficznej, miewa fajne momenty, ale… Co tu dużo mówić, lepiej przeczytać jeszcze raz któryś klasyczny efekt tego typu, bo sporo ich jest i mają o niebo lepszy poziom.
Autor: WKP