„Deadpool” (2016) – Recenzja

Deadpool (2016)

Odkąd poznałem postać Wade’a Wilsona, znanego szerszej publiczności jako Deadpool, od razu zacząłem go uwielbiać. Był personą tragiczną, ale równocześnie zabawną, czasami nawet odrzucającą przez jej „skrzywione” poczucie humoru. Nigdy kogoś takiego w komiksach nie było i raczej nie będzie. Jego tragizm polega na tym, że cały swój ból i smutek chowa właśnie pod tym płaszczem infantylnego, żenującego i paskudnego niekiedy poczucia humoru, a także stylu bycia. Doliczmy do tego przyspieszony czynnik regenerujący wszelkie rany, powodujący przy okazji, że Wade jest nieśmiertelny, ciągłe kłapanie jadaczką oraz mistrzowskie posługiwanie się bronią palną i białą, o sztukach walki nie wspominając. A, no i bycie prawdziwym psem na baby. Czy jest ktoś, kto nie chciałby zobaczyć takiej persony w jego własnym filmie? No właśnie. Raczej nie ma.

O ekranizację przygód „Najemnika z nawijką” od dawna walczył aktor Ryan Reynolds, który po raz pierwszy w tej roli wystąpił w filmie X-Men Origns: Wolverie w roku 2009. Od tamtego momentu posypały się na niego prawdziwe gromy, masy obelg i wyzwisk, ale on nie przestał. Nigdy się nie poddał w swoich staraniach mających na celu wyreżyserowanie pełnoprawnego filmu kinowego z Deadpoolem w roli głównej. Od tamtego momentu minęło 7 lat.

Muszę przyznać, że po tym felernym zawodzie, jakim był solowy film o przygodach Wolverine’a, gdzie pojawiła się jakaś spaczona wersja Deadpoola, miałem naprawdę spore obawy przed kolejną produkcją, gdzie miałby zawitać i to w roli głównej. Moje wątpliwości zostały jednak rozwiane i odeszły w niepamięć jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy w sieci zadebiutował materiał testowy, w całości wygenerowany komputerowo, gdzie Reynolds podkładał Deadpoolowi głos. Od tamtej chwili wiedziałem, że ten projekt nie może się nie udać. Później pojawiały się kolejne przecieki dotyczące produkcji, aż w końcu dostała ona zielone światło (w dodatku pozwolono na kategorię wiekową R) i naprawdę mały (niektórzy by rzekli, że niewyobrażalnie mały) budżet. Dalej były zdjęcia z planu, wypowiedzi aktorów, aż w końcu pojawił się pierwszy trailer… Wtedy wszystko się zaczęło. Wówczas to świat oszalał, a ja wraz z nim.

Na film poszedłem z wypiekami na twarzy, wręcz czerwony z podniecenia, bo w głowie już wiedziałem czego mogę się spodziewać i w żaden sposób się nie myliłem. Deadpool to film warty każdych pieniędzy. Ma w sobie wszystko to, czego kompletny laik, a także fan tej postaci, może wymagać. Produkcja studia Fox, pomimo naprawdę małych pieniędzy jakie w nią wpompowano, broni się w każdym innym aspekcie, a przede wszystkim – samym głównym bohaterem.

Filmowy Deadpool to ten sam gość, którego ja, Ty, on, ona, oni znamy (chyba, że nie znacie) z komiksów. To ten sam gość, który nie ma oporów przed zabijaniem, rzuca debilne żarty, nie umie się zamknąć i denerwuje swoim stylem bycia praktycznie każdą inną istotę znajdującą się w bliskiej odległości od niego. Reynolds w tej roli jest tak komiksowy, jak tylko się da.

Świadczy o tym nie tylko sposób w jaki aktor oddał tę postać, ale chociażby sam strój. Do tego biega, krzyczy, klnie jak szewc, strzela, sieka, kroi, przebija, nabija, odcina, ucina przebijając przy tym czwartą ścianę zwracając się do widzów (i tak dalej i tak dalej). W pewnym momencie współczujemy też bohaterowi ze względu na zaistniała sytuację, a także to, jak traktowany jest on przez innych. Majstersztyk. Reynolds jest zwyczajnie urodzonym Deadpoolem. Gość pojawił się na naszym świecie po to, aby zagrać tę postać na srebrnym ekranie. Nie przesadzam.

Prócz samego Wade’a mamy chociażby Francisa aka. Ajaxa, pełniącego w filmie funkcję czarnego charakteru. W tę rolę wcielił się Ed Skrein (znany ostatnimi czasy z filmu The Transporter Refueled). Spokojnie mogę rzec, że ta kreacja to jedna z najjaśniejszych stron Deadpoola. Skrein pomimo tego, że aktorem najwyższych lotów nie jest, zagrał nadzwyczaj dobrze i wczuł się w tę postać pokazując… NIC. KOMPLETNIE NIC, ale na tym polega idea tej postaci. Ajax to gość, który na skutek uzyskania swoich mocy stracił możliwość odczuwania jakichkolwiek emocji czy empatii. Poza tym, przestał on też odczuwać ból. W zasadzie to nawet woli on taki stan rzeczy. Filmowy Ajax prezentuje się o tyle dobrze, że spokojnie można nazwać go lepszym czarnych charakterem niż taki Malekith, Mandarin czy Ronan z filmów studia Marvel (Hiddleston jako Loki jest w dalszym ciągu niedościgniony). Prócz Francisa, na szczególne uznanie zasługuje także deadpoolowy Colossus oraz młoda Negasonic Teenage Warhead.

Ten pierwszy ma wreszcie rosyjski akcent, a dzięki swojemu charakterowi przecudownie kontrastuje z poglądami Wade’a. Ta druga, czyli Negasonic nawet pomimo tego, że na potrzeby filmu zmienili jej moce, aby bardziej kojarzyły się z jej ksywą (w komiksach NTW przede wszystkim widzi/przewiduje przyszłość) prezentuje się naprawdę kosmicznie dobrze. Jej ogólny wygląd, jak i charakter, świetnie wpasowują się w ogólną koncepcję filmu. Najlepsze dialogi i żarty to te, które wywiązują się właśnie podczas interakcji tej dwójki oraz Deadpoola.  W filmie pojawia się także postać, jaką jest Weasel (odgrywany przez T.J. Millera), który prócz głównego bohatera, powoduje, że człowiek powstrzymuje się od płaczu przez śmiech, gdyż wszystkie teksty, które padają z jego ust są kosmicznie komiczne i zasługują na uwiecznienie w jakiejś księdze.

Teraz tak trochę z innej beczki – co robić jeśli wiesz, że budżet twojego filmu jest tak mały, że zaawansowane efekty specjalne będą przez to wyglądać mizernie? Pakujesz wszystko w choreografię walk. Te w przypadku Deadpoola robią ogromne wrażenie. Gdzieś tam wyżej pisałem już, że Wade zwyczajnie masakruje swoich przeciwników. Dzieje się to głównie przy użyciu mieczy, toporów, a także innych przedmiotów mogących posłużyć za broń białą. Nie brakuje także efektownego ostrzeliwania bandziorów, licząc przy tym swoje kule… w magazynku oczywiście. Krew tryska z ekranu hektolitrami, kończyny latają w powietrzu (ludzie w sumie też, szczególnie jeśli do akcji wkracza Colossus), czasami zdarzy się jakiś wybuch (czy to spowodowany przez zaistniałą sytuację, czy to przez moce Negasonic Teenage Warhead). Wszystko to wygląda super i powoduje, że widz musi zbierać szczękę z podłogi. Nikt nie powiedział, że mając mały budżet film musi wyglądać źle. Deadpool udowadnia, że jest inaczej.

Kolejnym niewątpliwym plusem jest to, że dość zagmatwany origin Deadpoola przedstawiono naprawdę solidnie i w krótkim czasie. Pokazano to w sposób jakiego raczej nikt się nie spodziewał, bowiem film zaczyna się w momencie, gdy Wade posiada już swoje moce. Mamy tutaj zastosowany zabieg cofania się w przeszłość (tzw. Flashbacki), gdzie bohater opowiada o tym, w jaki sposób i dlaczego stał się tym, kim jest obecnie.

Niewątpliwie należy też wspomnieć o muzyce, która dodaje całemu obrazowi niezwykłej atmosfery, wykorzystując takie utwory jak Shoop, X Gon’ Give It To Ya, Mister Sandman czy Hit The Road Jack. Siedząc na sali kinowej i kojarząc takie kawałki, gęba człowiekowi sama się cieszy, a gdy na ekranie dzieje się coś „niedobrego” – wtedy jest już w ogóle pełen odlot.

Deadpool pęka też w szwach od nieziemskich ilości easter-eggów (są to różnego rodzaju nawiązania, przykładowo do popkultury, innych filmów etc.) jakimi uraczyli nas ludzie ze studia Fox: od figurek Deadpoola z filmu X-Men Origins: Wolverine, przez Helicarrier z filmu Captain America: Winter Soldier, aż po sekretną rolę (cameo) Hugh Jackmana oraz nieśmiertelnego Stana Lee, który obowiązkowo musiał się pojawić. Oczywiście jest tego dużo więcej, ale nie ma sensu wypisywać tutaj tego wszystkiego.

Nie mniej jednak, Deadpool nie ustrzegł się kilku błędów i braków, na które można by ponarzekać. Przykładowo, największa miłość Wade’a czyli Vanessa, w komiksach znana była jako mutantka Copycat. Ta dzięki zetknięciu się z DNA innych osób potrafiła przybierać ich wygląd, a w przypadku mutantów przejmowała także ich moce. W filmie Vanessa jest zwyczajną księżniczką, którą trzeba uratować. Inną rzeczą, której trochę mi brakowało, to jeszcze większe szaleństwo u Deadpoola, albo narrator, który gadałby z nim. Kolejną postacią, wypadającą słabo na tle całego filmu jest Angel (filmowa wersja postaci Angel Dust).

W tę rolę wcieliła się Gina Carano, która nie zabłysnęła czymkolwiek. Nie pamiętam nawet czy otworzyła usta chociaż raz, aby powiedzieć coś sensownego. Jeśli już się pojawiała to wiadomym było, że ktoś dostanie po pysku. Dalej mamy postać Blind Al, odzwierciedloną jak najbardziej perfekcyjnie i pod tym względem nie można jej niczego zarzucać. Zdecydowanie można odczuć jej więź z głównym bohaterem. Przypomina ona raczej jakiś dziwny i niewytłumaczalny rodzaj przyjaźni. Takiej przyjaźni, która przejawia się nieustannymi docinkami i uprzykrzaniem sobie życia (z „miłości” oczywiście), połączony z czymś na kształt Syndromu sztokholmskiego. Wiecie – osoba uprowadzona zaczyna czuć coś do porywacza (tak, Al została przez Wilsona porwana). Istnieje także opcja, że Al zwyczajnie nie wie jak ma uciec, ze względu na to, że nie widzi. Jedynym mankamentem tej postaci jest ilość czasu, jaki został jej poświęcony, a było go najzwyczajniej w świecie za mało.

Koniec końców trzeba przyznać, że Deadpool to na ten moment najbardziej komiksowy ze wszystkich komiksowych produkcji kinowych i nie dziwota, że w takim szybkim czasie (kilka dni po premierze) zarobił on ponad 300 milionów dolarów. Z kolei, ludzie z Foxa byli tak pewni, że ich nowe „dziecko” odniesie sukces, że zaplanowali jego sequel jeszcze zanim część pierwsza pojawiła się w kinach. Deadpool to fenomen. Nikogo nie naśladuje, nie udaje. Jest czymś nowym, czymś oryginalnym w świecie komiksowych adaptacji. W dodatku jest on też kamieniem milowym, gdyż to właśnie dzięki tej produkcji w końcu udowodniono, że super-bohaterskie kino wcale nie musi być tworzone z nastawieniem na małoletniego widza. Niektóre postaci wymagają przecież innego podejścia i taką postacią jest właśnie Deadpool.

Czy zabieg się udał? Jasne, że tak. Udał się jak cholera. Widzowie na całym świecie (jeśli nie wszechświecie) są wniebowzięci. Z kolei pracownicy studia Fox już tańcują na stołach i liczą zielone papierki z podobiznami amerykańskich prezydentów. My zaś, jak na fanów przystało, z niecierpliwością czekamy na sequel filmu, w którym jak to sam główny bohater stwierdził w scenie po napisach… pojawi się mutant Cable, chociaż jeszcze nie wiadomo kto go zagra.

Z mojej strony to wszystko. Mam nadzieję, że wasze odczucia na temat filmowego Deadpoola pokrywają się chociaż troszeczkę z moimi.


Autor: SQ

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij