„Extreme Venomverse #1” (2023) – Recenzja
Extreme Venomverse #1 (2023)
Maximum Venom
No i znów kolejne coś tam–verse powraca. Tym razem Venomverse. Mieliśmy to w komiksach jakieś sześć lat temu i wtedy na kolana to to nie powalało, a powrót do tej opowieści to już kompletny absurd w stylu Spider-Verse, które upadło dawno i teraz jedynie robi pod siebie, jak to się mówi. I to samo chcą twórcy zapewnić Venomowi. I całkiem im się to, niestety, udaje. Ekstremalnie. Oto Extreme Venomverse #1.
RETURN TO THE VENOMVERSE! Face front, Venomaniacs – to celebrate the 35th Anniversary of the creation of VENOM, the SUMMER OF SYMBIOTES IS UNDERWAY! And it all starts with EXTREME VENOMVERSE, a landmark series that’s going to take Mighty Marveldom to corners of the hive never seen before in three titanic tales! FIRST! Comics superstars RYAN NORTH AND PAULO SIQUEIRA put a fresh and exciting spin on a story you may be familiar with…starring Eddie Brock as…SPIDER-MAN?! THEN! Your new favorite comics writer, MIRKA ANDOLFO, shows you a side of the whole Brock family you NEVER thought you’d see! AND FINALLY! One of the best writer/artists in comics today, LEONARDO ROMERO, reimagines Venom as a SAMURAI! But whether all of your new favorite symbiotes will survive this summertime saga remains to be seen…
Trzy historie, trzy ekipy twórców i nic ciekawego. Tak w skrócie to wygląda. Dno zeszyt ten osiąga w historii Mirki Andolfo – tak, tej samej, która serwowała nam dotąd głównie tandetne romansidła erotyczne. No i to, co ona nam tu serwuje to też tandeta, którą czyta się ciężko, a mimo niewielkiej ilości stron, wieje nudą.
Ale reszta jest tylko niewiele lepsza. Samurajskie klimaty? Litości… A takie też mamy. Wracanie do klasyki, z zapełnianiem stron za sprawą przedruku całych plansz? Czemu nie, też tu jest. Pomysłu za to brakuje, więc twórcy kombinują, co by tu rzucić na strony, jak zaskoczyć. Niepotrzebnie, bo popadają w absurdy, których nie potrafią wybronić, bo nie przemyśleli tego tak, jak należy. Starają się to maskować, ale nie mają czym.
Efekt? Kiepsko się to czyta, graficznie też nic specjalnego… Fani pewnie sięgną, bo tak to już działa, ale trudno mi wyobrazić sobie, by nawet oni nie byli zmęczeni i zawiedzeni.
Autor: WKP