"Ghost Rider X-Mas Special (Infinite Comic) #1" (2016) – Recenzja
Świąteczny duch zemsty
Święta, święta i po świętach. Trzy dni obżarstwa za nami, kapusta i pierogi pomału układają się w żołądkach, można się więc ponownie wziąć za recenzowanie. Jest i co pisać, bo jak co roku w tym czasie Dom Pomysłów wypuszcza specjalne wydania komiksów. Możemy w nich zobaczyć naszych ulubionych bohaterów w nieco bardziej nietypowych sytuacjach niż zazwyczaj. Sam postanowiłem zapoznać się z jednym z takich woluminów, opowiadającym bożonarodzeniowe perypetie Ghost Ridera.
Na wstępie zaznaczę, że nie jestem wielkim miłośnikiem tych świątecznych numerów, gdyż nie wnoszą zbyt wiele do świata Marvela. Powiedzmy sobie szczerze – głównym celem ich wydania jest podbicie sprzedaży w okresie Bożego Narodzenia. Tym razem jednak zdecydowałem się przełamać swoją niechęć, głównie ze względu na zaskakujących autorów komiksu. Za scenariusz odpowiedzialni są bowiem Anthony Piper, będący również ilustratorem; Balak, francuski twórca związany z serią „Last Man!” (nie czytałem, nie bijcie), a także… Method Man. Tak, tak, ten sam Method Man, który był członkiem kultowego Wu-Tang Clanu, doskonale z pewnością znanego miłośnikom rapu. Kojarzyć go również powinni ci, którzy obejrzeli już serial Luke Cage od Netflixa. Pojawia się tam jako on sam, a dodatkowo nagrał nawet specjalnie na tę okazję jeden z utworów ze ścieżki dźwiękowej: „Bulletproof Love„. Obok takiego zestawu scenarzystów nie mogłem przejść obojętnie.
Jak ta mieszanka wybuchowa prezentuje się w praktyce? Wyszła z tego opowieść zwariowana, ale i pełna świątecznej atmosfery. Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że jest to wydanie choinkowe, dlatego też fabuła jest odpowiednio stonowana i dobrana. Otrzymujemy więc prostą, krótką historyjkę opowiadającą o tym, jak Robbie Reyes ratuje Gwiazdkę przed złym Krampusem, zwyrodniałą wersją Świętego Mikołaja, który porywa niegrzeczne dzieci. W odpowiednim momencie pojawia się też właściwy Święty, żywcem wyciągniety z reklam Coca Coli, i pomaga Ghost Riderowi uwierzyć w ducha Bożego Narodzenia. Święta uratowane, prezenty rozdane, tylko niestety jedno okropne dziecko nie zostało w żaden sposób ukarane (sprawdźcie sami o co chodzi).
Od strony estetycznej komiks prezentuje się bardzo fajnie, chociaż przyznam, że nie jestem wielkim fanem wydawnictw infinite. Niezorientowanym podpowiem, że są to specjalne, elektroniczne wydania przygotowane z myślą o wykorzystaniu możliwości technologicznych tego medium – otrzymujemy, m.in. szersze plany i interaktywne panele. Za kreskę odpowiadają wspomniany wcześniej Anthony Piper oraz Andres Mossa,do tej pory przeważnie odpowiedzialny za kolory. Tuszami zajął się Jamal Campbell i odwalił przy tym kawał solidnej roboty.
Do komiksu podchodziłem bez większych oczekiwań, traktując go głównie jako ciekawostkę i odskocznię od serii, które obecnie czytam. Pewnie dlatego też nie jestem rozczarowany. Zabierając się za lekturę trzeba przede wszystkim pamiętać o tym, że nie ma się co spodziewać przesadnie błyskotliwej historii. To przede wszystkim ciepła, rodzinna opowiastka o ratowaniu świąt, przeznaczona dla młodszej części miłoników komiksu. Mnie samego zainteresowała przede wszystkim obecność Method Mana, którego chętnie zobaczyłbym jeszcze jako scenarzystę. Myślę, że dzięki jego odmiennej perspektywie mogłby stworzyć naprawdę ciekawe historie, współpracując z kimś przy Luke’u Cage’u lub Ghost Riderze właśnie.
Autor: Failov