„Guardians of the Galaxy: Grzech Pierworodny” – Recenzja

Guardians of the Galaxy: Grzech Pierworodny
Star-Lord, Nova i Agent Kosmosu

W tym miesiącu, listopadzie, na polskim rynku (dzięki wydawnictwu Egmont) pojawił się kolejny, piąty już, tom serii Guardians of the Galaxy. Tym razem jego podtytuł to Grzech PierworodnyW skład woluminu wchodzą zeszyty #18-23 serii Guardians of the Galaxy, które pierwotnie ukazały się około roku 2015. Cena katalogowa całego opisywanego tu komiksu to 39,99 zł. Czy warto zatem wydać te cztery dyszki na kolejną partię stron ukazujących dalsze perypetie Strażników? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w niniejszym artykule.

Guardians of the Galaxy

Jeśli chodzi o scenariusz tomu piątego (odpowiedzialnym z niego jest Brian Michael Bendis), to nie będę oryginalny i zamiast opisywać fabułę na jakieś wymyślne sposoby, uraczę Was po prostu opisem z tylnej okładki. W ten sposób dowiecie się tego, co jest faktycznie istotne, a przy tym unikniemy spoilerów.

Dawno temu, po śmierci Draksa, Peter Quill i Richard Rider, alias Nova, trafili do przerażającego świata zwanego Rakowersum, gdzie zostali uwięzieni razem z Thanosem. Jak więc to możliwe, że obaj Strażnicy Galaktyki – a także sam Szalony Tytan – wciąż żyją? Co naprawdę stało się z Richardem Riderem? Wreszcie bohaterowie poznają odpowiedzi! Niedługo potem Flash Thompson prowadzi Strażników na planetę zamieszkaną przez symbionty. Z każdym dniem coraz trudniej mu się kontrolować, co może oznaczać kłopoty dla całej drużyny…

Jak więc widzicie, sytuacja jest dość skomplikowana, co mi osobiście jakoś specjalnie nie przeszkadzało już kilka lat temu i tak samo nie przeszkadza mi teraz. Powody są trzy. Pierwszym jest wspomniany wcześniej Nova, drugim Venom, zaś trzecim Thanos. Tej trójce panów (o ile kosmicznego symbionta można nazwać „panem”) poświęca się tu naprawdę duże ilości czasu. Jeśli więc jesteście fanami jednego, drugiego i/lub trzeciego, bankowo poczujecie się tu jak w domu. Mnie raduje przede wszystkim wizyta na rodzinnej planecie symbiontów, czyli Klyntar, bo w związku z tym Flash i Venom staną się sobie jeszcze bliżsi, wchodząc na wyższy poziom „znajomości”.

Guardians of the Galaxy

Jeśli jeszcze tego nie wywnioskowaliście, pragnę poinformować, że jak zwykle w przypadku przygód Strażników, podobają mi się… Strażnicy właśnie. Niesamowicie cieszy mnie fakt, że dużą część GotG: Grzechu Pierworodnego poświęcono Venomowi i jego obecnemu gospodarzowi – Flashowi Thompsonowi. To zdecydowanie najlepsza inkarnacja czarnego kostiumu z pajęczymi mocami. W dodatku w tym komiksie ulega on przemianie (jak już wyżej wspomniałem).

Równie fajnie (jak zawsze w sumie) wypada także dynamika pomiędzy resztą tej kosmo-patologicznej rodzinki, która choćby nie wiem co miało się dziać, trzyma się razem. Mamy tu zatem Petera, Rocketa, Draxa, Gamorę, Groota, Captain Marvel i Novę. Nie będzie zatem zdziwieniem, jeśli napiszę, że najciekawiej (przynajmniej według mnie) wyglądają tu relację Novy i Petera, bo tak jakby… utknęli oni ze sobą. Z drugiej strony, Richard jest tak barwnym bohaterem, że w zasadzie mógłbym patrzeć tylko na ilustracje z nim bez jakichkolwiek dymków.

Guardians of the Galaxy

Strona graficzna komiksu to prawdziwa uczta dla oczu. Za rysunki, które możemy tu oglądać, odpowiada prawdziwy sztab ludzi. Są to bowiem: Ed McGuinness, Valerio Schiti, Mark Farmer, Mark Morales, John Livesay, Justin Ponsor, Jason Keith, David Lopez Christian Ward. Wracając jednak do samych ilustracji, te są naprawdę apetyczne i gdybym miał wybrać tylko jedną bądź dwie rzeczy, które podobają mi się najbardziej, ciężko byłoby mi się zdecydować.

Projekty postaci są po prostu genialne, aczkolwiek tymi, które pod względem wizualnym wypadają najlepiej, są moim zdaniem Gamora, Nova, Venom i Star-Lord. Venom jest tu totalnie dziki, a w dodatku przechodzi prawdziwą ewolucję (także jeśli o aparycję chodzi). Peter za to przez jakiś czas śmiga w swoim starym kostiumie (zanim popularny zrobił się ten filmowy wariant). Gamora i Nova to po prostu bohaterowie, na których „fajnie” się patrzy. Równie świetnie prezentują się tu wszystkie sceny, gdzie ktoś okłada kogoś innego po „gębie”. Jest tego dużo. Nawet bardzo. Myślę, że warto także zwrócić uwagę na kolory, które są bardzo nasycone, a przez to wyglądają jeszcze atrakcyjniej.

Guardians of the Galaxy

Strażnicy: Grzech Pierworodny w kwestii wydania nie różni się niczym od poprzednich tomików tego wydawnictwa. To wciąż typowy Egmont, który cały czas jest porządny i nic mu nie można zarzucić.  Z drugiej jednak strony, brak tu jakiejś nowości, czegoś, czego do tej pory nie było. W każdym razie, nadal mamy tu usztywnioną obwolutę, dwie twardsze okładki zapełnione graficzkami, jak i grzbiet z tytułem, numerkiem, emblematem komiksu i nazwiskami jego twórców. Stronom wciąż brakuje cyferek, co potwornie mnie irytuje (już od dawien dawna), ale najwyraźniej tylko mnie, więc na to jestem w stanie przymknąć oko. Na końcu tomiku, jak zwykle zresztą, dostajemy bonusową galerię cover artów, czyli ilustracji okładkowych.

Za tłumaczenie recenzowanego tu tomu odpowiada Paulina Braiter, która znów wykonała kawał świetnej roboty… z jednym mankamentem. Chodzi mi tu o słowo „Rakowersum”. Dla porównania w języku angielskim wymiar ten nazwany został Cancerverse. Zdaję sobie sprawę z tego, że polskie tłumaczenie jest trafne, jeśli o sam przekład chodzi, ale nadal nie mogę pozbyć się niepoważnych skojarzeń z internetowymi memami i flame’ami. Może można było to jakoś zamienić? Wszak w tej rzeczywistości sama Śmierć już nie istnieje. Może można było pójść w tę stronę? A może to tylko ja i moje czepialstwo?

Guardians of the Galaxy, Venom, Space Knight Venom, Agent of Cosmos

Podsumowując, Guardians of the Galaxy: Grzech Pierworodny to kawał porządnej opowieści okraszonej pięknymi rysunkami, z którą zdecydowanie warto się zapoznać. Poza tym, jest ona kamieniem milowym w długoletniej historii Venoma, otwierającym jedną z najlepszych solowych historii Marvela (Venom: Space Knight z okresu 2015-2016). Prócz tego, to wciąż komiks traktujący o bandzie kosmicznych wyrzutków. Tego się nie da nie lubić. Jeśli macie zatem wolne 40 zł, wiecie już, na co możecie je przeznaczyć.


Autor: SQ


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij