„Guardians of the Galaxy: Po Drugiej Stronie Lustra” – Recenzja

Guardians of the Galaxy: Po Drugiej Stronie Lustra (tom 6)

Na szósty tom komiksowej serii Guardians of the Galaxy wydawnictwo Egmont trochę kazało nam poczekać, bo od listopada ubiegłego roku. Czy było warto? Za chwilę to sprawdzimy. Wolumin Po Drugiej Stronie Lustra składa się z materiału wcześniej opublikowanego na łamach zeszytów Guardians of the Galaxy #24-27 oraz Annual #1 (łącznie 5 numerów i 144 strony) z roku 2015. Cena okładkowa komiksu to 39,99 zł.

Guardians of the Galaxy

Za fabułą opisywanego tu albumu stoi jeden z czołowych scenarzystów Marvela – Brian Michael Bendis. Ja z kolei, jak to już mam w zwyczaju, postaram się Wam nie spoilerować i zamiast streszczania czegokolwiek, po prostu przedstawię opis, który znajduje się na tylnej okładce.

Starożytny artefakt o niewysłowionej mocy i grupa złoczyńców, która zrobi wszystko, aby go zdobyć – oto przepis na katastrofę. Żeby jej zapobiec, Strażnicy Galaktyki muszą skorzystać z pomocy X-Men. Czy jednak oprą się sile Czarnego Wiru? I co zrobi Peter Quill jako nowy prezydent Spartaksu?

Sama historia nie jest jakoś potężnie porywająca. Nie jest to też czymś, czego wcześniej już nie widzieliśmy. Ba, ma ona taką samą liczbę zwolenników, co przeciwników. Osobiście zawsze miałem (i nadal mam) słabość do opowieści o potężnych artefaktach, magicznych przedmiotach i rzeczach poukrywanych w trudno dostępnych miejscach ze względu na swoje właściwości. Głównie dlatego już parę lat temu spodobał mi się taki motyw w połączeniu ze Strażnikami Galaktyki. Szczególnie, że Star-Lord to w zasadzie taki kosmiczny Indiana Jones, który okazji na zarobek i odkrycie czegoś nieprawdopodobnego nigdy nie przepuści. Wracając jednak do tematu, owym przedmiotem okazuje się być niejaki celestiański Czarny Wir (ang. Black Vortex), przypominający raczej zwierciadło, mogące obdarzyć daną jednostkę nieopisaną potęgą.

Niestety, tak jakoś już bywa, że takimi rzeczami interesują się zawsze też „ci źli”. Nie inaczej jest tym razem, bo Wir jest także tym, czego pragnie pewien zbir o pseudonimie Knife. W związku z tym Guardiansi będą musieli połączyć siły z inną ekipą – X-Menami. Mutanci po raz kolejny staną do walki ramię w ramię ze Strażnikami w przestrzeni kosmicznej. Co z tego wyniknie? Tego musicie dowiedzieć się sami. W tym miejscu chciałbym jeszcze tylko dodać, że mamy tu do czynienia chyba z moim ulubioną wersją składu GotG – są tu bowiem wspomniany wcześniej Star-Lord, Gamora, Drax, Rocket, Groot, Captain Marvel oraz Venom.

Za warstwę graficzną (czyli ilustracje, kolory i okładki) Po Drugiej Stronie Lustra odpowiada trio: Frank Cho, Jason Keith i Valerio Schiti i… trzeba im przyznać, że odwalili kawał dobrej roboty. Gdyby taka kreska zdobiła choć 1/3 wszystkich serii, słowo daję, musiałbym zaciągnąć kredyt i dokupić więcej półek na komiksy. Jest kolorowo, jest rysunkowo (no, czasem może aż za bardzo), ale przede wszystkim – dużo się dzieje. Szczególnie na tych panelach, gdzie dostajemy walki, bitwy i pojedynki. Wtedy zaczyna się prawdziwy miodek: festiwal laserów, kolorowych świateł, supermocy, pocisków, wystrzałów i oklepywania się na wszelkie inne możliwe sposoby. W dodatku mamy tu cały ogrom postaci, bo od wymienionych powyżej Strażników po X-Men, których też wcale mało nie jest. Po prostu nie sposób tu się nudzić. Nie da się. Ciągle coś się dzieje

Polskie wydanie Guardians of the Galaxy: Po Drugiej Stronie Lustra to kolejny standardowy tomik Egmontu. Nie zaskakuje, ale też nie zawodzi. To nadal sztywniejsza tekturowa okładka i strony wydrukowane na śliskim papierze kredowym. Na przedniej i tylnej okładce znajdują się piękne cover arty, zaś na grzbiecie dostajemy tytuł albumu, jego numer, mały emblemat i nazwiska ludzki, którzy odpowiadają za komiks. Sam koniec to z kolei galeria około dziesięciu okładek wariantowych, a także zapowiedź kolejnych kosmicznych marvelowych pozycji. W tym przypadku Anihilacji oraz Tajnych Wojen (ang. Secret Wars).

Za tłumaczenie komiksu odpowiada pani Paulina Braiter.

Guardians of the Galaxy

W dużym skrócie i podsumowując… Guardians of the Galaxy: Po Drugiej Stronie Lustra to tylko i wyłącznie moim zdaniem świetna komiksowa space opera, gdzie fani gatunku dostaną chyba wszystko, czego mogą w tym temacie oczekiwać – barwnych bohaterów, ciekawą (choć raczej nieskomplikowaną) historię, starożytny artefakt o niewyobrażalnej mocy, przerysowany do granic czarny charakter i kosmiczne bitwy. Ja leciałbym do najbliższego salonu z prasą z wywieszonym językiem i kupował, co oczywiście równa się z tym, że Po Drugiej Stronie Lustra w moim przekonaniu jest warte swojej ceny.


Autor: SQ


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x