„Iceman #1” (2018) – Recenzja
Iceman #1 (2018 / Fresh Start)
Skoro już powróciłam do świata mutantów, przeczytawszy tydzień temu Return of Wolverine, to postanowiłam sięgnąć po komiks o przygodach Icemana. Bardzo lubię tego herosa. Bobby Drake to bardzo sympatyczny i luzacki bohater. Nie zastanawiając się więc długo, sięgnęłam po najnowszą serię Iceman od Siny Grace. Czy było warto?
Bobby Drake a.k.a. Iceman uczy innych mutantów w szkole Xaviera. Ponadto próbuje sobie ułożyć życie, godząc się z faktem, że bardziej kręci go płeć brzydka niż piękna. Pewnego dnia dowiaduje się, że ktoś atakuje Morlocków, czyli podziemny odłam mutantów, który nie chce mieć nic wspólnego z X-Menami. Niemniej Bobby postanawia im pomóc. Do akcji ratunkowej przydzielono mu Bishopa. Wspólnie próbują wesprzeć oddział Morlocków, ale z czym tak naprawdę muszą się zmierzyć? Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Czy Iceman poradzi sobie w walce z wrogiem?
Jak już wspomniałam wcześniej, bardzo lubię Icemana. To taki miły, zabawny i po prostu fajny człowiek. Jego tok myślenia czy sposób opowiadania przypomina mi trochę Ant-Mana i jego rozumowanie. Bobby wypowiada się nieco sarkastycznie, dowcipnie i ma w sobie trochę z przegrywa, przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Bardzo mi się podoba fakt, że można naocznie przekonać się, co tak naprawdę dzieje się w głowie Drake’a.
Chciałabym za to zobaczyć więcej interakcji między nim a Bishopem. Na razie Bishop, według mnie, to taki doświadczony mięśniak, który przeszedł przez wiele i raczej wydaje się być poważny względem tego, co robi. Myślę, że razem będą się świetnie uzupełniać i byłoby miło zobaczyć później, jak relacja między nimi ewoluuje.
Za stronę graficzną komiksu odpowiada Nathan Stockman, a za kolorystykę Federico Blee. Pod względem wizualnym pierwszy zeszyt prezentuje się nienagannie. Sceny akcji są przedstawione bardzo dokładnie i wyraźnie, acz czasami postacie ukazane na drugim planie nie wyglądają korzystnie. Po prostu są to bezkształtne plamy. Jest to jednak jedyna rzecz, do której miałabym się przyczepić, bo poza tym barwy i kreska są świetne.
Ciężko w tej chwili wskazać na konkretne plusy i minusy pierwszego woluminu Icemana, ponieważ akcja dopiero się rozkręca i nie bardzo jeszcze wiadomo, skąd się wziął ten cały konflikt, kto go podjudził i jak to się wszystko dalej potoczy. Jak na razie opowiadanie jest takie średniawe i liczę, że dopiero później się wciągnę. Żywię jednak nadzieję, że z tomiku na tomik będzie tylko lepiej i ciekawiej.
Autorka: Rose (Vombelka)