„Inhumans vs X-Men (IvX) #0” (2016) – Recenzja
Inhumans vs X-Men (IvX) #0
Jeszcze zanim sięgnęłam po pierwszy, a właściwie zerowy numer mini-serii Inhumans vs X-Men (IvX), mogłam bliżej przyjrzeć się jego okładce. Zachwyciłam się już samym rysunkiem (miłość do Storm ponad wszystko). Pierwsze o czym pomyślałam patrząc na Hanka (Beasta) to to, że wpakował on w coś cała zgraję X-Menów i sam teraz próbuję rozwiązać powstały przez to problem. Przypuszczenie to powstało w mojej głowie po przeczytaniu dostępnych na ten moment zeszytów serii All-New X-Men.
No, ale koniec o okładce i rzeczach niezwiązanych z treścią. Pora przejść do meritum.
Ku mojemu zdziwieniu (a przy okazji zadowoleniu) do grupy X-Menów zalicza się więcej osób, niż do Inhumans. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest autor Charles Soule. W skład drugiej drużyny wchodzą Uncanny Inhumans, czyli Medusa, Black Bolt i Iso oraz czwórka młodych All-New Inhumas. X-Meni natomiast to zbiórka kilku (nastu) mutantów z różnych grup (i obecnie wydawanych serii oczywiście). Oprócz Hanka, Emmy Frost i sióstr Stepford, drużynę stanowią Extraordinary X-Men, Uncanny X-Men oraz All-New, All-Different X-Men. Tych ostatnich mutantów, przybyłych z przeszłości, spotykamy prawie za każdym razem, kiedy czytamy komiks.
Już po pierwszej stronie wiem, że niewiele się myliłam, patrząc na okładkę. Beast próbuje rozwiązać problem na swój naukowy sposób, a pomaga mu Iso (jedna z Inhumans). Ale o co tak w ogóle w tym wszystkim chodzi? Za pomocą wstępu jesteśmy wprowadzeni w mającą obecnie miejsce sytuację. Cała akcja dzieją się zaraz po tym, jak Emma wraz ze Scottem chcieli zniszczyć jedną z chmur Terrigenu (czynnika, który uaktywnia moc u przedstawicieli gatunku Inhumans. Na mutantów działa on, niestety, jak śmiertelna trucizna). Dwójce bohaterów udaje się unicestwić tylko połowę mgły, a sama próba kończy się tragicznie – śmiercią Summersa z rąk Black Bolta (o tym można przeczytać w komiksie Death of X #4). Frost w związku z tymi wydarzeniami ukrywa pewien sekret, ale jeśli ktoś nie czytał poprzednich komiksów i jeszcze nie wie o co chodzi, to szybciutko dowie się tego właśnie w opisywanym tu komiksie – Inhumans vs. X-Men #0.
Sama zastanawiam się tylko, jak zniszczyć coś, co jest w postaci mgły/chmury, ale za chwilę przypominam sobie, że przecież mamy do czynienia z komiksem. Tu wszystko jest możliwe. (Ciekawostka – Terrigen pojawia się również w serialu Agents of S.H.I.E.L.D., ale tam występuje w formie kryształów)
Kreska Kennetha Rocaforta nie jest sztuczna, każdy drobny szczegół jest dopracowany. Uwielbiam takie rysunki, gdzie nawet coś w oddali nie jest rozmazane (bo przecież kto się będzie przyglądał), tylko dopieszczone z największą dbałością.
Szczerze mówiąc, jednego zeszytu nie da się dokładnie ocenić, nie mając dostępu do kolejnych numerów. Myślę jednak, że event ten już w tym momencie zapowiada się całkiem ciekawie. Niektórym może się nie spodobać, że numer jest w większości poświęcony mutantom, ale to oni tutaj mają większy problem. I żeby nie było – nie jest też nigdzie powiedziane, że taki stan rzeczy utrzymywać się będzie w każdym kolejnym numerze. Jeśli X-Meni znajdą sposób na całkowite zniszczenie Terrigenu, przedstawiciele Inhumans na pewno na to nie pozwolą. W związku z tym dojdzie do walki. Osobiście jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się cała ta sytuacja. Równie mocno interesuje mnie zakończenie tej historii.
Czy polecam przeczytanie chociaż tego jednego numeru? Jest to dopiero wstęp do całego konfliktu, jednakże fani obu grup (lub chociaż jednej z nich) mogą sięgnąć po IvX #0. Mnie zeszycik przekonał (a na pewno na tyle, żeby (nie)cierpliwie czekać na #1).
Autorka: Marv