"Marvel Tsum Tsum #3-4" (2016) – Recenzja
Mini-serie mają to do siebie, że szybko się kończą. Tak stało się w przypadku Marvel Tsum Tsum, bo cztery zeszyty wystarczyły, by Jacob Chabot i David Baldeon, przedstawili czytelnikom przygody uroczych tytułowych bohaterów i trójki nastolatków.
Gdy mieszkasz w Nowym Jorku, prędzej czy później natkniesz się na jakiegoś superbohatera, a gdy jesteś dzieckiem, marzysz, by samemu stać się herosem. Holly, Bert i Dunk doświadczyli tego na własnej skórze; nie spodziewali się jednak, że zawartość kosmicznej przesyłki wywoła aż taki chaos w ich życiu. Przez pierwsze dwa numery dzieciaki poznawały Tsum Tsumy, a te poznawały świat. W rezultacie, by przystosować się do otaczającej je rzeczywistości, część rozbrykanych stworzonek zamieniła się w Tsum Avengers, a reszta, za sprawą Lootera, przyjęła postać małych marvelowskich złoczyńców, z Tsum Ultronem na czele. Taki podział zwiastował nadejście kolejnych kłopotów, ale zanim rozpętała się Tsum Civil War, zdarzyło się kilka innych rzeczy…
Trzeci zeszyt zaczyna się dość prozaicznie – od szlabanu. Zakazy, nawet te od rodziców, są jednak po to, by je łamać, co dzielna trójka naturalnie postanawia wcielić w życie. I cale szczęście, bo nie dość, że obie „armie” Tsum Tsumów puszczone w samopas, robią co chcą, ścierając się ze sobą, to jeszcze trzeba ratować braci Dunka, oraz Lootera, któremu bycie tym złym nie wychodzi, a w progu mieszkania Berta staje sam Kolekcjoner. A to jeszcze nie wszystko. Ostatnim problemem, bynajmniej nie najmniejszym, staje się prawdziwy Ultron.
Definitywne rozwiązanie przynosi oczywiście numer #4, gdzie spacyfikowanie Kolekcjonera, poszukującego swojej własności, okazuje się zadaniem najłatwiejszym. Tego podejmuje się mama Berta, która z miejsca ustawia sobie kosmicznego gościa, proponując mu, a raczej wymuszając na nim, miłą pogawędkę przy herbacie. Ultron natomiast odkrywa zaskakującą moc Tsum Tsumów: do klonowania się i przybierania kształtów dowolnych postaci w wersji mini. Tym muszą zając się już prawdziwi Avengers, ale mali Mściciele i dzieciaki przychodzą im z pomocą. Koniec końców role odwracają się i to potężni herosi polegają na zdolnościach małych kolegów i nastolatków. Finalnie heroiczną odwagą wykazuje się Tsum Spider-Man, którego prawie wszyscy (w tym ja) po drugim zeszycie spisali na straty.
To naprawdę prosta historia, którą czyta się z ogromną przyjemnością. Dostajemy tu spojrzenie na superbohaterski świat z zupełnie innej strony. Dziecięca perspektywa i urocze latające pluszaki sprawiają, że oprócz typowych efektownych potyczek dobra ze złem, których, wierzcie mi, tutaj nie brakuje, dostajemy sporą dawkę humoru serwowaną nam niemal na każdej stronie. Trudno się nie uśmiechnąć, widząc jak spełniają się dziecięce marzenia, a mini-wersje znanych herosów każdym gestem czy zachowaniem idealnie naśladują swoje pierwowzory.
Ilustracje Davida Baldeona, mimo zamierzonego bajkowego klimatu i niewyszukanej kreski, naprawdę ożywiają wszystkie postacie na kartach komiksu. Tsum Tsumy są fantastyczne i słodkie, a kiedy trzeba przybierają waleczne miny i pozy; Holly, Dunk i Bert są zwykłymi dzieciakami, jak każdy w ich wieku; Avengers są superbohaterami w każdym calu, Looter jest ciapowatym przestępcą, a Ultron sieje grozę. Jakbym miała opisać stronę wizualną serii jednym słowem, byłoby to po prostu: ładnie. Ten realizm i żywe barwy pasują jak ulał do scenariusza stworzonego przez Chabota. Wszystko to sprawia, że od pierwszych stron wiemy, że czeka nas lekka i miła w odbiorze lektura.
Wiem, że to komiksy skierowane do młodszych czytelników, ale nie żałuję ani jednej chwili, którą spędziłam w towarzystwie Marvel Tsum Tsum. Powiem więcej: zostałam ich ogromną fanką! Teraz, gdy Tsum Tsum zyskały status oficjalnych bohaterów Marvela, jestem pewna, że jeszcze kiedyś spotkam je w jakiejś innej, może poważniejszej historii (co zresztą zdaje się sugerować zakończenie 4 tomu, którego w całości nie zdradzę).
Nie zamierzam nikogo namawiać do sięgnięcia po serię dla dzieci, ale gdybyście przypadkiem szukali czegoś, co poprawi wam humor, to super-pluszaki chętnie wam w tym pomogą.
Autorka: Zireael