„The Original X-Men” #1 (2023) – Recenzja
The Original X-Men #1 (2023)
Starzy mutanci nie na nowe czasy
Christos N. Gage próbuje odświeżyć nieco przygody klasycznych X-Men i… No i nic z tego nie wychodzi. One-shot, jaki nam serwuje to nic innego, jak dość bezczelna kopia tego, co Bendis zrobił w All-New X-Men, ale zaserwowana bez pomysłu, bez wyczucia i w sposób, który sprawia, że choć to tylko 35 stron, czytelnik nudzi się niemiłosiernie. Oto The Original X-Men #1.
THE OG 5 ON AN ALL-NEW ADVENTURE! Cyclops, Marvel Girl, Beast, Iceman and Angel – the first and greatest heroes to bear the X-Men name – once traveled into their own futures and reset the course of history. Now another multiversal mystery calls them forth. When the dust settles, one hero will remain, trapped in the world as we know it. With shocking surprise guests and heart-pounding twists and turns, Christos Gage and Greg Land kick off a story that will shake the whole MU!
Historia miała wstrząsnąć uniwersum, a co najwyżej doprowadziła czytelników do wzruszenia… ramionami. Fabularnie to przeciętniactwo, jakich wiele, przesadnie przegadane – bo wiadomo, scenarzysta musiał zmieścić się w jednym zeszycie, ale jednak nie miał za bardzo pomysłu, jak to lepiej wykonać. Coś tam stara się z nawiązaniami i humorem, ale blado to wypada.
A graficznie… No Greg Land, co tu dużo mówić. Ten gość robi realistycznie i całkiem spoko, ale jego grafiki to przeróbki albo plagiaty zdjęć. Najczęściej z magazynów erotycznych albo i mocniejszych rzeczy, więc to, że jednak właściwie to on nie rysuje i przerabia i to często bezczelnie, czerpiąc też ile się da z prac innych zawsze budzi niesmak.
Efekt? Nuda. To miała być forma celebracji klasycznych przygód legendarnych postaci, wyszła kiepścizna, którą szybko się zapomina.
Autor: WKP