Wrocławskie Dni Fantastyki 2019 – Relacja
Dni Fantastyki 2019 okiem Planety Marvel
Podobnie jak w latach ubiegłych, tak i tym razem Planecie Marvel dane było uczestniczyć w festiwalu Dni Fantastyki, który rokrocznie organizowany jest przez Centrum Kultury Zamek mieszczące się w Parku Leśnickim we Wrocławiu. W tym roku wspomniana impreza obchodziła już swoje piętnaste urodziny, czyli niejako była to edycja jubileuszowa. Sprawdźmy zatem, jak zdaniem naszych redaktorów wypadły tegoroczne DF-y.
SQ
W porównaniu z poprzednimi kilkoma latami uważam, że były to najlepsze DF-y pod względem organizacyjnym, panelowym, logistycznym, jak i towarzyskim. Jeszcze nigdy nie wziąłem udziału w tylu interesujących prelekcjach na temat fantastyki, jak w przeciągu tych trzech konwentowych dni. Tym razem w programie całego eventu można było znaleźć chyba wszystko, dosłownie. Jednakże tym, co przykuło moją uwagę były przede wszystkim te wykłady, które związane były tematycznie z uniwersami Dungeons & Dragons, Warhammer, Star Wars, Wiedźmin, S.T.A.L.K.E.R., Gra o Tron czy Cyberpunk. Oczywiście pojawiła się także cała masa paneli nawiązujących do innych polskich utworów literackich z gatunku fantasy, a nawet te, które traktowały o dzisiejszych mediach społecznościowych i anonimowości w sieci, ale – jak wiadomo – nie zawsze wszystko da się zobaczyć na własne oczy. Szczególnie wtedy, gdy godzinowo pokrywa się to ze sobą.
W każdym razie, bardzo ciepło wspominam panel o Geralcie i innych męskich protagonistach w fantastyce, który poprowadzony był przez kilku polskich pisarzy (Michał Cetnarowski, Marcin Kowalczyk, Wojciech Zembaty, Agnieszka Hałas, Milena Wójtowicz, Michał Gołkowski). Równie ciekawym, a na pewno profesjonalnie poprowadzonym (przez Kompanię Czterech), okazało się spotkanie dotyczące wspomnianego wyżej D&D, gdzie zarówno początkujący w tej kwestii, jak i ci bardziej zaawansowani mogli dowiedzieć się co nieco na temat prowadzenia własnej sesji RPG w jednym z czterech uniwersów (Forgotten Realms, Ravenloft, Ravnica, Tal’Dorei). Mocno w pamięci utkwił mi też wykład na temat sposobów uśmiercania bohaterów w Wiedźminie. Ten charakteryzował się bardziej naukowym podejściem prowadzącej (Joanny Płoszaj) do tematu, co w sumie mnie zaskoczyło (oczywiście pozytywnie), bo rzadko kiedy miałem możliwość uczestniczenia w panelach o takiej formie. Bardzo fajnie wypadło również 5 sekund – Edycja Westeros, za które odpowiedzialna była moja redakcyjna koleżanka – Zireael. Ubawiłem się tam za wszystkie czasy, a przy okazji odświeżyłem pewne fakty związane z książkami Martina. Kolejnymi dwoma punktami programu, które strasznie mi się spodobały, były Czarny Charakter jak czarna polewka – czy zawsze zjadliwy? (prowadzony przez Igora Włoska) oraz S.T.A.L.K.E.R. – przewodnik dla początkujących (za który odpowiedzialna była Joanna Kanicka, autorka książki z tego samego uniwersum – Bagno Szaleńców). Oba te wykłady przypadły mi do gustu głównie ze względu na znakomitą interakcję z publiką poprzez ciągły kontakt, zadawanie pytań itp.. Można by rzec, że uczestnicy byli tu postawieni na równi z prowadzącym, a ze względu na swój charakter i pewien zakres wiedzy z dziedziny fantastyki uwielbiam brać udział w dysputach na ten temat. Na wyróżnienie zasłużył jeszcze niedzielny panel pod tytułem Gangi Starego Świata – pomysły na wykorzystanie motywów przestępczych z historii i popkultury w świecie Warhammera, gdzie prowadzący (Paweł „Skała” Jurgiel) popisał się naprawdę zdumiewającą wiedzą nie tylko na temat omawianego uniwersum, ale też w kontekście naszego realnego świata z naciskiem na Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Tak czy siak, to właśnie wymienione tu pozycje z programu uważam w moim przekonaniu za najlepsze, aczkolwiek inne, które miałem przyjemność odwiedzić, również były świetne.
Szkoda tylko, że segment komiksowy DF-ów był w tym roku maksymalnie niewidzialny, ale nie można mieć wszystkiego. Brak prelek z tej dziedziny zrekompensowały mi: prze-świetna festiwalowo-rodzinna atmosfera, genialni cosplayerzy (a wśród nich Deadpool, Kapitan Ameryka, Thor, Wolverine i wszelacy Asasyni, Wiedźmini czy Czarodziejki), pyszne jedzenie, namiot z zatrważającą ilością gier planszowych, a także strefa open-air, jednakże przede wszystkim genialny socjal z wspaniałymi ludźmi, których wokół mnożyło się i piętrzyło z godziny na godzinę.
No właśnie, strefa open-air – była ogromna! W zasadzie to znakomita większość leśnickiego parku była w tym roku zagospodarowana. Do wyboru były dwie strefy gastronomiczne, gdzie można było zjeść zasadniczo wszystko. Od burgerów i frytek, przez wrapy i zapiekanki, aż po pełnoprawne zestawy obiadowe. Można było również popić to przepysznym piwem (dla osób pełnoletnich oczywiście) z browaru Profesja w kilku odmianach. Strefa handlowa okazała się jeszcze lepiej zaopatrzona niż w roku ubiegłym, a ceny nie były tak straszne, jak się spodziewałem. Wręcz przeciwnie. Masę rzeczy można było dostać taniej, niż w przypadku niektórych sklepów stacjonarnych i internetowych. Sam wyposażyłem się w wyjątkowo śliczną figurkę Mysterio (z serii Funko Pop), a także w karciankę Eksplodujące Kotki (z dodatkiem Implodujące Kotki), która okraszona została kolorową, a przy tym śmiechową oprawą graficzną. Mało tego, większość handlarzy chętnie targowała się z klientami, ustalając wspólnie satysfakcjonującą cenę, co szczerze mi zaimponowało. W każdym razie, wszelakich dobrodziejstw różnego rodzaju było tu bez liku – figurki, planszówki, książki, koszulki, komiksy, kości RPG, kubki, torby, poduszki… no było tu po prostu wszystko, czego każdy geek/nerd mógłby sobie życzyć.
Kończąc ten wywód chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na brak jakichkolwiek kolejek. Przynajmniej ja się z takimi nie spotkałem (nawet przy toaletach). „Szokłem” mocno, bo było to niespodziewanie miłym udogodnieniem! Na wolontariuszy/gżdaczy/helperów można było natknąć się w każdym zakątku strefy konwentowej, gdzie pilnowali oni porządku, ogólnej organizacji i dumnie czuwali nad tym, aby nikomu się nic nie stało i choć stojącego przed głównym wejściem do zamku namiotu medycznego nie można było nie zauważyć, jestem pewien, że obyło się bez poważniejszych wypadków. Na pochwałę zasługuje też cosplay (po raz kolejny zorganizowany na amfiteatrze na świeżym powietrzu), który nie dość, że stał na wysokim poziomie już pod względem technicznym i strojowym, był on (i tutaj nie skłamię, serio) przeprowadzony niezwykle płynnie i bezproblemowo, a takie coś zdarza się przy tego typu pokazach raczej rzadko. Zdaje się, że całość skończyła się nawet szybciej niż planowano, bo pamiętam, że po wszystkim mieliśmy jeszcze grubo ponad godzinę czasu wolnego, więc udaliśmy się na obiad. Uwierzcie mi, coś takiego jest niebywałym sukcesem w tej materii. To samo mogę powiedzieć o finałowej gali Dni Fantastyki, która przebiegła bardzo profesjonalnie, ale przede wszystkim oszałamiała występami artystycznymi (najlepiej wspominam występ tancerek do muzyki z Władcy Pierścieni oraz Hobbita). Inne imprezy mogłyby wiele się nauczyć w tej kwestii od DF-ów.
Dni Fantastyki to z mojej perspektywy nadal najlepszy event tego typu, który wyróżnia się na tle konkurencji swoją kameralnością i pieczołowitością przygotowania, lecz głównie jedynym w swoim rodzaju, niepodrabialnym rodzinnym klimatem. Nieważne czy przyjeżdżacie tu z gromadką znajomych, czy sami – możecie być pewni, że i tak będziecie się tu świetnie bawić, a przy okazji spotkacie ogrom cudownych ludzi.
Dee Dee
Trudno jest mi porównać tegoroczne Dni Fantastyki do edycji z lat poprzednich, ponieważ tegoroczna impreza była nie tylko moim pierwszym zetknięciem z DF-ami, lecz z konwentami w ogóle. Do tej pory tego typu spotkania uznawałam za miejsca nie dla mnie ze względu na zbyt wielkie tłumy. Dni Fantastyki pozostają jednak wciąż na tyle kameralnym wydarzeniem, że udało mi się na nich odnaleźć bez problemu.
Większą część konwentu spędziłam krążąc od sali do sali, ponieważ najbardziej zależało mi na uczestnictwie w interesujących mnie prelekcjach i panelach. Niestety, fani komiksów w tym roku mogli czuć spory niedosyt. Tematu DC Comics nie podjęto na żadnym ze spotkań, natomiast Marvelowi poświęcono zaledwie trzy punkty programu. Na osłodę dodam jednak, że prelekcja Dawida Głowni ze Stowarzyszenia Badaczy Popkultury Trickster zatytułowana Mniejszościowa metafora w komiksach z serii X-Men i ich pochodnych okazała się być najciekawszym i najlepiej przygotowanym pod względem merytorycznym spotkaniem, w jakim miałam okazję brać udział.
Ale nie samymi komiksami człowiek żyje. W bogatej ofercie tegorocznych Dni Fantastyki odnalazłam więc sporo wydarzeń związanych z innymi wytworami kultury, które również przykuły moją uwagę. Dlatego też weekend spędziłam słuchając prelekcji dotyczących Star Wars, potworów Universala, horrorów i mitycznych stworów.
W związku z tym, że większość czasu spędzałam wewnątrz Zamku, nie miałam zbyt wielu okazji do odwiedzenia stref dookoła niego. Strefa gastronomiczna skutecznie jednak ratowała mnie przed głodem, a szybko przygotowywane posiłki pozwoliły posilić się wystarczająco i jeszcze zdążyć na kolejną prelekcję.
Właściwie jedynym problemem okazała się pojemność niektórych sal. Najwidoczniej organizatorzy nie przypuszczali, że pewne punkty programu spotkają się z tak dużym zainteresowaniem, przez co czasem zdarzało się, że nie wszyscy mogli wejść do środka. Czasem przydałoby się też dodatkowe nagłośnienie w postaci mikrofonów, ponieważ zza otwartych okien wlewała się muzyka z parku, która mogła zagłuszać prelegentów.
Mimo to w ogólnym rozrachunku moją pierwszą wizytę na konwencie oceniam pozytywnie. Może nie sprawi ona, że stanę się wielkim fanem takich imprez i ruszę w Polskę, aby odkrywać uroki innych tego typu wydarzeń, ale jeśli wciąż będę mieszkać we Wrocławiu, to za rok na pewno z chęcią powrócę na Dni Fantastyki.
Zireael
Jak to śpiewał niezapomniany Zbigniew Wodecki Lubię wracać tam, gdzie byłem, także i ja lubię wracać rokrocznie na Dni Fantastyki. Białe mury leśnickiego zamku i tereny okalającego go parku niezmiennie mnie kuszą, przyciągają i sprawiają, że przez trzy konwentowe dni zapominam o monotonii codzienności.
W tym roku rwałam się na DF-y sercem i duszą głównie za sprawą jednego z fantastycznych gości. Od momentu, w którym dowiedziałam się, że w zamkowej galerii odbędzie się wystawa prac Grzegorza Rosińskiego, a sam autor zaszczyci swoją obecnością konwent, nic innego się dla mnie nie liczyło. To było trochę jak spełnienie marzeń, bo komiksy z rysunkami pana Grzegorza zbierałam i podziwiałam od dzieciństwa (i robię to nadal). W ramach wystawy Rosiński fantastyczny, zaprezentowane zostały plansze takich komiksów jak Najdłuższa Podróż (z Relaxu), W służbie galaktycznej z magazynu Alfa, Szninkiel, Yans ( vel Hans), oczywiście Thorgal (z którą to serią notabene pan Grzegorz Rosiński pożegnał się po 40 latach) oraz mniej znane szkice i ilustracje z początków kariery tego znakomitego rysownika.
Przyznam szczerze, że w piątek stojąc w ogonku po autograf, a raczej rysunek (TAK!), pana Grzegorza, denerwowałam się jak przed jakimś egzaminem. Po wszystkim oczywiście była pełnia szczęścia i z niecierpliwością mogłam już wyczekiwać na sobotnie spotkanie autorskie. Na nim (mimo słabego nagłośnienia) pełna aula zgromadzonych mogła dowiedzieć się m.in. jak powstawał komiks Przybysze, i jak to naprawdę było z tymi kosmitami w Emilcinie.
Nie brakowało również innych cudownych gości, chociażby takich jak Robert Więckiewicz czy Krzysztof Kowalewski; co cieszy zarówno w kontekście możliwości spotkania na żywo tak znanych osób, jak i w kwestii podnoszenia rangi konwentu, bo wiadomo, że gwiazdy dodają blasku wszystkiemu.
Program tegorocznych Dni Fantastyki był jednym z lepszych i naprawdę przydałoby się rozdwoić lub nawet roztroić, by być na wszystkich prelekcjach, które trafiały w nasze gusta (Strefa Gwiezdnych Wojen czy Literatura). Osobiście musiałam i chciałam odwiedzić strefę Gry o tron, którą współorganizowali moi przyjaciele z Westeros.pl i znajomi z forum Ogień i Lód – jak zwykle było warto, tym bardziej, że tak bogaty program w tym temacie raczej nie prędko się powtórzy, biorąc pod uwagę koniec serialu i brak nowych książek PLiO (ech, GRRM, ciągle czekamy na Wichry Zimy)
Bardzo zainteresowały mnie też odbywające się w parku warsztaty. Sporo czasu spędziłam w Kuźni Mordoru, gdzie chętni poznawali tajniki kowalstwa, wykuwając swoje pierwsze podkowy. Liznęłam też kaligrafii, której uczyli Wolkanie 😉 i po blisko dwóch godzinach trudzenia się z tuszem i pędzelkiem udało mi się nawet stworzyć zadowalający napis „Żyj długo i pomyślnie”, oczywiście po wolkańsku!
Nie byłabym też sobą, gdybym nie zajrzała do games room i nie ograła męża (ha!). Po zadowolonych twarzach graczy można było poznać, że nikt raczej nie narzekał na ilość i jakość gier, zarówno tych elektronicznych, jak i tych „bez prądu”. A jeśli ktoś chciał się poczuć jak dziecko zawsze mógł spróbować zbudować coś z przeogromnej ilości klocków Linden, którymi właściwie zasypany był zamkowy taras – super sprawa!
Dwie strefy gastronomiczne oferowały konwentowiczom wystarczającą ilość jadła i napojów, a także, co istotne, sporo miejsca do siedzenia. Browar Profesja jak zwykle serwował doskonałe trunki, chociaż Władca Czasu smakował mi mniej niż zeszłoroczny Pogromca Smoków.
Lekko zawiodła mnie w tym roku strefa handlowa. Niby było na niej sporo dobra (kubki, koszulki, figurki, planszówki, wyroby ze skóry itd.), ale w porównaniu do lat poprzednich wydawała mi się mniej urozmaicona. No i kolejny raz zabrakło na niej książek i komiksów. Co prawda trochę „rzeczy do czytania” oferował konwentowy sklepik, ale to ciągle kropla w morzu potrzeb.
XV Dni Fantastyki nie mogły obejść się też bez wszelkich superbohaterów, postaci z bajek, filmów, seriali, komiksów, gier itd., czyli cudownych cosplayerów. Ci jak zwykle pokazali klasę, nie tylko w konkursie (oczywiście brawa dla Margaret za zwycięstwo – należało się!). Kolorowi przebierańcy zachwycali, bawili i cierpliwie pozowali do zdjęć. Naprawdę podziwiam za talent do tworzenia strojów, a także za wytrzymałość w noszeniu kostiumów, bo palące słońce musiało im nieźle dać się we znaki.
W tym roku bawiłam się za dobrze, by wytykać jakiekolwiek błędy organizacyjne i po prostu przymknęłam na nie oko, bo i tak zostaną mi w głowie same miłe wspomnienia. Gdyby ktoś zapytał mnie, co cenię w DF-ach najbardziej?, odpowiedziałaby, że… ludzi (Tak, Otis też się pojawił :D). Chcę więc podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Dni Fantastyki są tak wyjątkowym konwentem. Organizatorzy, orgowie, helperzy, prelegenci, wystawcy, drodzy przyjaciele, znajomi bliżsi i dalsi – bez Was by się nie udało! Do zobaczenia za rok!
Jak widać naszym redaktorom zdecydowanie podobało się to, co przygotowano na XV edycję Dni Fantastyki. Pozostaje nam zatem jedynie zacisnąć zęby i czekać na podanie terminu przyszłorocznych DF-ów, na których na pewno nas nie zabraknie. W tym miejscu chcielibyśmy jeszcze podziękować za ponowne obdarzenie nas zaufaniem, a co za tym idzie – trzecią już z kolei akredytację i patronat medialny. Jesteśmy całej ekipie wrocławskiej imprezy (wraz z C.K. Zamek w Leśnicy na czele) niesamowicie wdzięczni za współpracę!
Autorzy: SQ, Zireael, Dee Dee
Oby więcej takich imprez. Także w mniejszych miejscowościach.
Witam czy znacie jakieś ,,superbohaterskie” konkursy dla dzieci?