„Iron Age 2020 #1” (2020) – Recenzja

Iron Age 2020 #1 (2020)
Epoka żelaza na nowo.

Marvel odświeżą kolejny stary pomysł. Dawne Iron  Age – choć dawne to w tym przypadku bardzo umowne pojęcie – było niezłą opowieścią, o której szybko się jednak zapominało. Nowe… jest dokładnie takie samo. Przeczytać więc można, tego nikomu odradzać nie będę, jednak wiele się po tym zeszycie nie spodziewajcie.

The Robot Revolution rages on! But as the fighting escalates and convictions are put to the test – is everyone committed to their cause or is there more going on than meets the eye? Don’t miss out on this collection of epic adventures from both sides of the conflict featuring Machine Man, Doctor Shapiro and Alkhema. From industry legend Tom DeFalco & Nick Roche, Christopher Cantwell & Matt Horak, Fonda Lee & Damian Couceiro!

Klasyczni autorzy, klasyczny pomysł i klasyczny komiks. Wiele można by na ten temat powiedzieć, ale… Właśnie, jeśli zdarza się Wam coś opiniować, wiecie jak to jest. Czasem zdarza się, że traficie na dzieło, które właśnie przeczytaliście i może wypadałoby podzielić się swoim zdaniem na jego temat, ale je3dnak dochodzicie do wniosku, że za bardzo nie ma czym. Przeczytaliście i tyle i tak jest właśnie z 2020 Iron Age.

Fabuła, jak to fabuła. Akcja, popisy wyobraźni, sporo postaci, nieco widowiskowej nuty… O i już koniec. Talk mniej więcej wygląda zabawa z tym komiksem. Czytacie i nie jest źle, ale poza tym nie ma tu nic, co by się zapamiętywało. Także jeśli chodzi o poprawne i nic więcej ilustracje. Sięgnąć oczywiście możecie, wielu niewyrobionych czytelników, którzy są na początku swej drogi albo też ślepych na wady fanatyków będzie zachwycona, ale poza nimi każdy kto przeczyta ten zeszyt i za parę lat znajdzie go gdzieś w pudełku z komiksami w swoim domu, za nic sobie nie przypomni o czym to było i skąd w ogóle wzięło się w jego kolekcji.

Autor: WKP