„Iron Man 2020 #1” (2020) – Recenzja
Iron Man 2020 #1 (2020)
Marvel nie ustaje w poszukiwaniu inspiracji w przeszłości i serwuje nam powrót tzw. Iron Mana 2020. O czym to świadczy, nikomu nie trzeba mówić – twórcy i wydawca nie mają już żadnych nowych pomysłów i tylko odcinają kuponiki. Czasem robią to dobrze, czasem koszmarnie. Iron jest niezły, ale to kolejny komiks, przy którym rodzi się pytanie co właściwie z tego wynikło? Bo niestety niewiele…
The future is now! Artificial Intelligences presents a clear and present danger to humanity and must be brought to heel! The Robot Rebellion battles for the establishment of robot rights! And Arno Stark IS Iron Man!
To, co w roku 1984, kiedy Iron Man 2020 debiutował w Machine Man 2020 #2, było przyszłością, dla nas stało się dniem dzisiejszym. Marvel postanowił więc uczcić to i wypuścić nową miniserię o Arno Starku, Ironie z Ziemi-8410. Ale wyszło to blado.
Slott nigdy nie był dobrym scenarzystą i swoją karierę oparł na kopiowaniu pomysłów innych. Nadrabiał humorem i lekkością i to samo otrzymujemy tutaj. Komiks nie nudzi, ale i nie ciekawi. Główny bohater jest… i to właściwie tyle. Gage coś tam próbuje z tego wycisnąć, ale na próbach się kończy. A kiepska szata graficzna tylko dopełnia efektu.
W skrócie: miała być kolejna celebracja i zachęcenie nowych czytelników, a wyszło coś do przeczytania i zapomnienia. Fanom czy zainteresowanym nie odradzam, bo to niezły komiks, ale nie oczekujcie po nim nic szczególnego. Okładka zresztą chyba nie sugeruje nic innego.
Autor: WKP
Iron Man został unicestwiony przez Thanosa. Ktoś chyba bardzo chce aby Iron Man został ożywiony.