„Moon Knight Vol. 1: Lunatic” – Recenzja

Moon Knight Vol. 1: Lunatic

To dobry czas by być fanem Moon Knightataki oto slogan widnieje na okładce komiksu z zaprezentowanym tam tytułowym bohaterem – spętanym na amen – w kaftanie bezpieczeństwa i masce, z krwawym księżycem na czole. Czy faktycznie album jest godny tego cytatu? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszej recenzji.

Marcowi Spectorowi przed oczyma przelatują wydarzenia z jego życia, od momentu, w którym Khonshu uratował go od pewnej śmierci, na felernej misji w Sudanie, przez czas, w którym doznał rozszczepienia osobowości będąc równocześnie superbohaterem, obrońcą nocnych wędrowców, milionerem, taksówkarzem, kilkoma herosami świata Marvela naraz i Mr. Knightem, kończąc na sytuacji, w której staje na przeciwko Boga, który niegdyś go wskrzesił w zamian za przysługę. I w tej chwili nasz protagonista budzi się w szpitalu dla obłąkanych, pełnym umysłowo chorych pacjentów i z agresywnym personelem, rządzonym przez podejrzaną doktor. Marc jest pozbawiony wszelkich mocy, ale w zamian ma pokaźne akta, dowodzące, jak bardzo źle jest z jego głową. Ale on pamięta, że był herosem, który pod osłoną nocy zwalczał przestępczość Nowego Jorku. Jednak czy na pewno?

Tak się prezentuje fabuła najnowszego Moon Knighta autorstwa Jeffa Lemire, i jak to bywa w przypadku tego herosa, jest ona naszpikowana tajemnicami. Już od pierwszych stron z zainteresowaniem śledzimy losy bohatera, który jest postawiony w dość niecodziennej, jak na swoje warunki, sytuacji. Kolejne, desperackie próby ucieczki z więzienia spełzają na niczym, zaś sam Marc też zaczyna się zastanawiać, co jest prawdą a co kłamstwem. Nie pomaga mu tym bardziej para wyjątkowo agresywnych sanitariuszy, poddających bohatera torturom za każde przewinienie, jakiego się dopuszcza. Wszelkie starania Spectora, by wytłumaczyć, iż jest superbohaterem, spływają po dyrektor placówki jak po kaczce i są argumentowane, jej zdaniem, złym stanem zdrowia protagonisty.  Halucynacje, które stają przed oczyma Marca, towarzyszą nam przez kolejne strony komiksu, nadając mu tajemniczej aury i klaustrofobicznego poczucia. Stan w jakim znajduje się nasz heros, jest zobrazowany w rewelacyjny sposób i pozwala się nam identyfikować z jego sytuacją.

Pomagają w tym fenomenalne rysunki autorstwa Grega Smallwooda, świeżego nabytku w imperium Marvela, znanego z prac przy takich komiksach jak Dream Thief od Dark Horse czy Grimm The Warlock od Dynamite. Plansze są mroczne, ich paleta jest utrzymana w zimnej tonacji, za które odpowiada Jordie Bellaire, co zdecydowanie podkreśla klimat, w jakim album jest utrzymany. Za scenariusz, jak już wspomniałem, odpowiada Jeff Lemire, weteran sceny komiksowej, znany z linii All New All Different Marvel. Napisał on, min. kilka zeszytów Old Man Logan, All-New Hawkeye oraz rewelacyjnie odebrany Extraordinary X-Men. Stąd też wysoko ustawiona poprzeczka dla przyszłych tytułów spod znaku Księżycowego Rycerza.

Komiks dostajemy w miękkiej oprawie. Okładka jest śliska i błyszcząca. Wspomniana przeze mnie ilustracja na początku podkreśla jedynie to, czego możemy się spodziewać podczas lektury tego tomu, jakby utwierdzając nas w przekonaniu, że Moon Knight to postać, która zawsze miała nierówno pod sufitem. Kredowy papier, na którym umieszczone są plansze, jest przyjemny w dotyku, ma lekki połysk i jest odporny na uszkodzenia mechaniczne, chyba że byśmy chcieli to zrobić z premedytacją.

W tym momencie mogę jedynie potwierdzić to, co głosi teza na okładce. To rzeczywiście świetny czas by być fanem Moon Knighta. 120-stronicowe dzieło wystarczy, by zadowolić czytelnika na dwa, góra trzy wieczory, ale zdecydowanie nie będą to chwile zmarnowane. Jakość wydania zdaje się potwierdzać, że nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. I tak, wiem, że nie wytknąłem temu albumowi żadnych błędów, ale jedyne co mogę napisać, to to, że historia zostawia pewien niedosyt, bo mimo że ostatnią stronę wieńczy napis 'The End’, to wiemy, że to jeszcze nie koniec, gdyż nie wszystko zostało powiedziane w tym tomie i można się spodziewać następnych. Reszta to autentyczny majstersztyk i kawał dobrej lektury.


Autor: Zilla

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x