„Namor: Conquered Shores #1” (2022) – Recenzja

Namor: Conquered Shores #1 (2022)
Sympatyczny Namor

Namor: Conquered Shores #1 to kolejny nowy komiks Marvela, który wygląda źle. Jest nadmiernie kolorowy i ogólnie grafika obniża mu jakość i wiek docelowego odbiorcy. Ale jednocześnie, fabularnie rzecz jest tak przyjemna, że akurat w tym wypadku chętnie oko przymknąłem. Jakoś te komputerowe fajerwerki zniosłem i bawiłem się, nawet całkiem dobrze.

---

A century into the future, not much land remains on Earth. A combination of a worsening climate and a devastating war with the Kree has left the surface of the planet mostly inhospitable, with an ever-dwindling population of air-breathers and a profound lack of super heroes to protect them. Enter NAMOR, who these many years on is no longer King of Atlantis…but ruler of the entire world.

---

Lubię historie, które zabierają nas w przyszłość i pokazują, co mogłoby być. Mogłoby, a nie będzie. No bo przecież kolejne eventy, kolejne resety uniwersum i zmiany, jakie w nim zachodzą zmieniają też to, co nadejdzie. Ale i tak lubię czytać, co być może, jak ta przyszłość wygląda na chwilę obecną. Bo przecież to pole do popisu dla twórców, by zabawić się motywami i postaciami, pokazać jaki los ich spotkał i co tam kryją ich biografie gdzieś pomiędzy punktem, w którym jesteśmy obecnie, a tym, co widzimy w tej możliwej przyszłości.

Staruszek Logan czy opowieści z linii wydawniczej The End to to nie jest, ale Namor swój urok ma. Nastrojowa to historia, zgrabnie napisana i poprowadzona, nie jest ani zbyt pozytywna, ani zbyt ponura – a to ostatnie sporym plusem jest, bo chociaż z natury jestem pesymistą, to już szczerze mam dość tych przyszłości Marvela, które atakują nas mrokiem i porażkami. I nawet te rysunki, które sporo psują, mają pewne pozytywne momenty, które doceniam.

Sięgnąć można. Nawet warto. Mnie kupiło to wszystko – może nie na całego, ale jednak – i chętnie dowiem się, co będzie dalej. 

---

Autor: WKP