„Deadpool: Bad Blood #1” (2022) – Recenzja
Deadpool: Bad Blood #1 (2022)
Liefeld is back
„Jak to dobrze, że Liefeld tego nie rysował!”. To moje pierwsze wrażenie, jakie miałem z lektury tego zeszytu. Drugie było takie, że szkoda, iż Liefeld mimo wszystko udzielił się w tym komiksie, pisząc jego scenariusz. Nie mówię, że jest tragedia, jednak jak na tak szumnie zapowiadaną opowieść trudno nie poczuć ukłucia zawodu. Oto Deadpool: Bad Blood #1.
Deadpool’s smash-hit, first-ever original graphic novel – now serialized in comics form! Wade Wilson has been shooting, stabbing and otherwise annoying people for a long time. He’s made a lot of enemies. But one he just can’t quite place is the brutal Thumper, who keeps showing up out of the blue to pound him into jelly. What is Deadpool’s past connection to this beefy face masher? Wade has as much of a clue as you do! So he decides to call in some help from an old friend: Domino! Superstar co-creator of the Merc with a Mouth, Rob Liefeld, tells his greatest Deadpool tale yet!
Wiele jest świetnych opowieści o Deadpoolu – głównie wśród nowych – i wiele jest zwyczajnie słabych – tu mowa o starszych. Ta znajduje się gdzieś po środku. Nie jest zła, da się ją czytać, ma zabawne momenty, ma akcję, ale nic tu nie porywa, nic naprawdę nie rozśmiesza do łez, nic nie zaskakuje. Miał być przełom, jest jak zawsze.
Co zatem jest? Rzecz stricte dla fanów. Coś, co miało zagrać na sentymencie, ale nie zagrało, bo brakuje tutaj polotu. Fabularnie historia jest prosta, właściwie oparta na schematach, bez próby przełamania ich. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy nie mieli na to pomysłu, a Marvel jedynie liczył na sprzedaż dzięki nazwisku na okładce. Nie wiem, czy tak było w rzeczywistości, niemniej tak się czuję po lekturze.
Jedynie szata graficzna coś tu ratuje, broni się nieźle, bo ma klimat, jest miła dla oka… Z tym, że to za mało bym poczuł się usatysfakcjonowany. Ten komiks mógł śmieszyć i bawić, a robi to jedynie w mocno umiarkowany sposób. Szkoda, choć mogło być gorzej.
Autor: WKP
Deadpool to najemnik z nawijka. Potrafi dotrzeć do każdej i każdego. Myślę, że samo słowo Deadpool robi różnicę.