„New X-Men: Planeta X” (Tom 4) – Recenzja

New X-Men: Planeta X (Tom 4)
New Dark Phoenix Saga

Czwarty i ostatni tom serii New X-Men pojawił się wreszcie na polskim rynku. Wreszcie, bo po ponad piętnastu latach, odkąd cykl ten debiutował w naszym kraju (zanim został przerwany z braku zainteresowania czytelników, dla których ta prosta opowieść okazała się… hmm… zbyt ambitna), w końcu możemy poznać go w całości, dzięki zbiorczym albumom od Mucha Comics. A że jednocześnie jest to finał naprawdę dobry – mimo swej wtórności – wszyscy miłośnicy marvelowskich mutantów będą zadowoleni.

Wydawało się, że Magneto zginął w ataku, jaki Cassandra Nova przeprowadziła na mutancką wyspę, Genoshę, niemal eliminując wszystkich jej mieszkańców. Bo jak mógł przeżyć, kiedy był przykuty do wózka, pozbawiony mocy, a prosto w niego uderzył wrak spadającego samolotu? Teraz jednak okazuje się, że Magneto wciąż żyje, a co więcej cały czas, gdy się ukrywał, planował swoją akcję, która ma wymazać z istnienia całą rasę ludzką. X-Men muszą po raz kolejny stawić mu czoła, ale to nie jedyny problem, z jakim będą musieli się zmierzyć. Płomień, który tli się w Jean, może zapłonąć z nową mocą, a pożar ten może mieć tragiczne skutki. Na koniec zaś czeka nas wyprawa w odległą przyszłość mutantów, w celu odkrycia, co szykuje dla nich los…

New X-Men

Gran Morrison, scenarzysta tak kultowy i znakomity jak przeceniany, w swojej karierze stworzył wiele zarówno świetnych i przełomowych komiksów (Azyl Arkham, Doom Patrol), jak i przereklamowanych czy przeciętnych (All-Star Superman, JLA: New World Order). Jego dyżur nad serią New X-Men okazał się na szczęście należeć do tych pierwszych. Morrison miał właściwie dwa cele, które chciał nią osiągnąć. Pierwszym było przywrócenie popularności tytułu za sprawą krótkich, zamkniętych opowieści, które nie wymagałyby od czytelników znajomości poplątanego, niczym wenezuelska telenowela, x-menowego uniwersum. Drugi cel był taki, by przywrócić serii tematy, które powinny ją definiować, jak rozważania nad tolerancją.

Wszystko to razem wzięte doprowadziło do tego, że Morrison, jak większość autorów przejmujących serie, skupił się na skopiowaniu najważniejszych elementów i odtworzeniu ich we własnym stylu. Najmocniej widać to właśnie w tym tomie, gdzie powraca czołowy wróg X-Men, Magneto; na nowo dostajemy temat przyszłości, a także odtworzona zostaje legendarna Saga Mrocznej Phoenix, czego skutki odwrócono dopiero niedawno w wydanym po polsku albumie Phoenix Zmartwychwstanie. Jednak mimo pewnej wtórności Morrison stworzył świetny komiks. Konkretna akcja, dobre pomysły, widowiskowe sceny i szybkie tempo łączą się tu zarówno z popową opowiastką dla młodzieży, jak i z pewną dozą czegoś ponad: zaangażowania, przemyśleń, niezłej psychologii.

Szata graficzna albumu dobrze do tego pasuje. Phil Jimenez i Marc Silvestri operują całkiem niezłą, dość realistyczną kreską. Ten drugi na dodatek mocno czerpie z dorobku Jima Lee i jemu podobnych artystów, którzy w latach 90. XX wieku tak zawojowali rynek, że dostawali własne serie, a w końcu też założyli największego konkurenta Marvela i DC, czyli wydawnictwo Image. Wracając jednak do meritum – New X-Men: Planeta X to kawał dobrego komiksu środka, łatwo przyswajalnego i naprawdę udanego, a także dobrze wieńczącego sagę Morrisona o X-Men. A co dalej? To już wiecie, jeśli czytaliście serię Astonishing X-Men Whedona. A jeśli nie, zachęcam, bo to jedna z najlepszych mutanckich opowieści, jakie kiedykolwiek się ukazały, lepsza także od New X-Men.


Autor: WKP


Mucha Comics

Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Dobrze, że się wraca do dawnych X- Men. Ja lubiłem X- Men z lat 70 tych. Choćby opowieść o X-MEN i pastorze Strykerze.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x