KomiksyTeksty

„Spider-Man #1” (2022) – Recenzja

Spider-Man #1 (2022)
Jeszcze jedna Spider-nuda

Dan Slott wrócił do pisania Pająka. I wrócił do postaci Morluna. Można? Można. Czy trzeba? Absolutnie nie. Ten temat twórcy powinni darować sobie już dawno temu, jeszcze zanim wypuścili Spidergeddon, ale wypuścili. I wcale na tym nie poprzestali. Więc teraz Slott wrócił do tych postaci i ja osobiście ziewam z nudów, więc ja się pytam ile można… Oto zeszyt Spider-Man #1 (2022).

Spider-Man


The End of the Spider-Verse is here! Morlun is back and he is not alone. Allied with one of the most powerful beings known to the Spider-Verse, the scariest Spider-Villain of all time is making his biggest play and no Spider is safe. Especially not the Chosen Spider himself, Peter Parker. With Peter working for Norman Osborn and using a glider…does he have it coming? Spidey’s 60th Anniversary is no joke as two of the most legendary Spider-Creators are working together on Spidey for the first time and you know it’s going to be one for the record books!


Żeby nie było, lubię temat pajęczych totemów, dziedziczących i całego tego multiwymiarowgo tałatajstwa. Lubię to spotkanie pajęczaków z różnych światów, by skopać tyłki wrogom dla nich zbyt potężnym. Ale był to temat na jedną, może dwie opowieści. Genialnie zrobił to Starczynski w Powrocie do domu i ciągnął rewelacyjnie wątek w opowieściach typu Życie i śmierć pająków, Księga Ezekiela czy The Other. Na szczęście ci wiedzialo kiedy przestać i niestety potem przyszedł Slott i wziął  to wszystko, powielił i wyszło mu z tego przyjemne dzieło, ale zamiast na tym skończyć, ten temat ciągnął dalej.

I znów się do niego wraca. I jest słabo. Bo to kotlet odgrzewany tyle razy, że już szkoda go nawet brać do ust. Miało być epicko, jest nudno. Miały wrócić wątki z przeszłości i rozpalić czytelników, a jedynie pokazują, że Slott nie tylko powinien już odpuścić temat, ale i przestać w ogóle robić komiksy. Bo pomysłów nie miał nigdy, maskował to rozmachem i efektami, najczęściej nieudolnie, ale teraz widać już, że nawet nie ma pomysłu jak maskować brak jakichkolwiek pomysłów. Więc odtwarza, kopiuje, skleja wszystko, co może skleić. I nie wychodzi mu to zupełnie.

Czytać się da, ale niesmak zostaje. Ogląda się miło, ale jednak Bagley lepszy był w czasach Ultimate’a, że już o klasyce z lat 90. XX wieku, gdzie osiągnął szczyt nie wspomnę. A po wszystkim zostaje niesmak. Niestrawność. Bo ile można? W skrócie, cytując klasyka:

Kończ Waść, wstydu oszczędź.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Nie ma to jak Spiderman Stana Lee z lat. 60 XX wieku…

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x